suche info

avatar Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu!




Forum kontaktowe
Wyrocznia #1
Wyrocznia #2

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:1203.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:45:27
Średnia prędkość:29.43 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:6355 m
Maks. tętno maksymalne:206 (98 %)
Maks. tętno średnie:168 (80 %)
Suma kalorii:14340 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:80.24 km i 2h 31m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
103.00 km 0.00 km teren
03:00 h 34.33 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
CADavg:
HR max:186 ( 88%)
HR avg:160 ( 76%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: 1500 kcal

Do Opola na piwo

Środa, 28 marca 2012 · dodano: 28.03.2012 | Komentarze 3

Żeby nie było, browar nie był powodem dzisiejszej spinki:)

Od jutra pogoda ma się posrać, wiało w kierunku ostatnio typowym więc podrzuciłem wczoraj wieczorem hasło Opole po robocie! Chętni jakoś nie pchali się drzwiami i oknami poza postem i merxinem (ostatecznie ugrzązł w pracy:/).
Aptekarskie kalkulacje uwzględniające opory stawiane przez zapuszczony zarost, stary smar na łańcuchu no i wiatr:) zadecydowały że spotkanie z postem ustaliliśmy na 18:00-18:10 w Pisarzowicach k.Brzegu (leciał z Ząbkowic Śl.)

Pierwszy pkt zborny ustawiłem pod burdelem na Strachocinie (wstępnie merxin miał się tam stawić), będąc na miejscu zdrowo przed czasem postanowiłem zaczekać na nieujawnionych zdecydowanych, niestety nikt się nie pojawił i pkt 16:45 odpalam na Jelcz-Janików-Pisarzowice dokąd również dotarłem przed czasem.

Znając zacięcie posta postanowiłem nie siedzieć na dupie i stygnąć tylko kręciłem miękko pomiędzy Pisarzowicami, a Brzegiem. Na wspomnianym odcinku brakuje pobocza i absolutnie każdy w blachosmrodzie chciał mnie zabić! Korzystając z resztek instynktu samozachowawczego latałem sobie po jakiejś równoległej ścieżce "technicznej", czort wie po co to zrobili ale dla mnie jak znalazł.

A w Brzegu mają np tak


Wrocław-Pisarzowice (k.Brzegu)
czas: 1:15h
dst: 47km
Vavg: 37.5km/h
HRavg: 167bpm 79%
CADavg: 97rpm (95-105)

Już wspólnie mieliśmy jechać tlenowo/regeneracyjnie ale jakoś tak fajnie wiało, że człowiek mimowolnie podkręcał:) Wyszło z tego >20min ładnej, płynnej współpracy na zmianach.

Pisarzowice - gdzieś tam...
czas: 0:23h
dst: 15.7km
Vavg: 41.5km/h
HRavg: 175bpm 83%
Cad: 95-105rpm (na zmianach >100rpm)

A po robocie rozjazd się należy:) I tym leniwym sposobem doczłapaliśmy się do przedmieść Opola, które zdają się nie mieć końca zarówno w sensie zabudowy jak i dążności do bycia dwujęzycznym bo taki np Dobrzeń Mały to również Klein Döbern...itd itp aż do Czarnowąsów gdzie lokalesi w akcie buntu zasmarowali wersję "okupanta" ;P

Przez Opole zafundowaliśmy sobie zwiedzanie starówki, każdy zapytany o PKP krzyczał zdecydowanie "geradeaus!" yyy to znaczy prosto, a że prosto wiodło przez dukty, bruki, rynek itd to wyszła z tego taka turystyka na przestrzał:)

Na dworcu jak na dworcu, bilety się kupiło i człowiek od razu browara szuka mając chwilę do odjazdu:) Tylko Artur musiał w koszu pogrzebać bo zakupiony bilet z "przyzwyczajenia" wywalił:D Koniec końców zasiedliśmy...



Dane z całości uwzględniają spacery po dworcu, zwiedzanie i całą resztę statystycznie druzgocących czynników:)



Dane wyjazdu:
69.00 km 0.00 km teren
02:20 h 29.57 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
CADavg:12.0
HR max:190 ( 90%)
HR avg:156 ( 74%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: 1100 kcal

Powtórka

Wtorek, 27 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 3

W towarzystwie Platona.

Dzisiaj w menu NW wiatr >25km/h i hopki, założenia? mętne...
Do nawrotu na Prababkę (14%) ostro na wiatr i halsowanie przy niezłych przechyłach (o ho ho, przechyły i przechyły..:D)
Potem troszkę siłowania (poniżej przykład:))


THC robi mega gówniane zdjęcia, stara N95-2 bije to dotykowe gówno na łeb

I w mig jesteśmy w Zawoni, niby pod górkę ale wiatr za ucho i jakoś się leci.
Od Dobroszyc miało być fajnie ale nie było i z tlenówki wyszła tempówka, trochę oszukana bo Tomek postanowił mnie odciążyć na kilka min:)

czas: 0:31h
dst: 17,1km
HRavg: 168bpm 80%

Za Domaszczynem rozjazd.

Wnioski:
- dupa dupa dupa!!! tzn. obowiązki związane z pewnym wydarzeniem zajmują mi trochę czasu i coraz częściej mam luki/przerwy/przestoje na dodatek to pierwszy względnie świadomy (treningowo) sezon i brakuje mi doświadczenia w elastycznym dopasowywaniu treningu do codzienności, do tego wrodzony brak systematyczności i plan mogę sobie wsadzić w...
- w/w w dłuższej perspektywie spowoduje powrót do korzeni czyli durne napierdalanie km, ktoś ma odstąpić trochę motywacji??
- tak poza tym coś niedobrego dzieje się z lewym kolanem (od zawsze) i z prawym ścięgnem (chyba) podkolanowym...być może po tej kilkudniowej przerwie zamiast siłowych podjazdów trzeba było sobie zafundować lekką wytrzymałościówkę z kilkoma akcentami szybkościowymi, które rozruszałyby maszynerię bez nadmiernego obciążania.
- nie wiem czy to od poziomu wytrenowania, temp. powietrza czy złego koloru rękawiczek, zaobserwowałem że potrzebuję ~1:00h jazdy z intensywnością ~75% i lekko powyżej żeby w pełni zaadaptować organizm (oddech/puls) do pracy z intensywnością >80%
- słabe nogi ale o tym było już tyle razy, że chyba sobie daruję...

ps. dzięki sąsiad za towarzystwo:)



Dane wyjazdu:
68.90 km 0.00 km teren
02:28 h 27.93 km/h:
Maks. pr.:74.00 km/h
CADavg:10.0
HR max:192 ( 91%)
HR avg:155 ( 73%)
Podjazdy:550 m
Kalorie: 1200 kcal

I`m back...

Poniedziałek, 26 marca 2012 · dodano: 26.03.2012 | Komentarze 2

Po pracy na hopki.
Po kilkudniowej przerwie nie chciałem się nastawiać na konkretne ćwiczenia, wiedziałem tylko, że muszę troszkę przyłożyć żeby wejść z powrotem na obroty.
Po ostatnim wypadzie i przerwie (których będzie co raz więcej...) ciężko mi się kręciło przez pierwsze km, zarówno psychicznie jak i fizycznie.
Po krótkiej rozgrzewce coś na kształt tempówki pod wiaterek, potem dla pewności podjechałem dość intensywnie pod Skarszyn żeby sprawdzić czy pikawa cyka jak należy (192bpm).
Decyzja padła na siłowe podjazdy wzdłuż znanej rundki.
Każdą zmarszczkę czy odcinek pod mocniejszy wiatr robiłem siłowo.
Prababkę machnąłem sobie 3 razy, pierwszy raz (!) zjeżdżałem z tej ścianki i tam też po lekkim rozpędzie i bez pedałowania pękło 74km/h (pod wiaterek).
14% to jak dla mnie troszkę za dużo na siłę, nie jestem w stanie trzymać w ryzach tętna przy założonej kadencji, a przepychanie ~50rpm jest ch..ja warte.
Z racji gabarytów przez cały poprzedni sezon nienawidziłem trenować podjazdów (co innego wypady w góry:), a dzisiaj podobnie jak w sobotę tydzień temu podjeżdżało mi się naprawdę dobrze i prawdę mówiąc czekałem na kolejne hopki.

M1+F1
czas: 1:36h
dst: 45km
HRavg: 163bpm 78%

Od Skarszyna rozjazdowo-bezoporowo, mając jeszcze kilkanaście min do zachodu objechałem Kiełczów.

E1
czas: 0:52h
dst: 24km
HRavg: 141bpm 67%

Wnioski:
- po przerwie organizm dość leniwie reagował na obciążenia, musiałem machnąć kilka hopek aby zaadaptował się do wysiłku na poziomie ~85% i przestałem charczeć jak żul pod kioskiem:)
- tętno przez pierwszą godzinkę też trochę mało przewidywalne, bazowałem na subiektywnych odczuciach obciążenia
- poprzednie weekendy dowodzą, że poprawiłem wytrzymałość w porównaniu do zeszłego roku (to też zasługa świadomości przy odżywianiu), szybkość całkiem całkiem tylko siły kompletnie brak:/ treningi zacząłem dość późno i obecnie moja droga do dopełnienia "podstawowego trójkąta" wiedzie w górę ze średnim nachyleniem 4-6% i kadencją 60-65rpm:)

Łańcuch_1: 930km * kurdę drugi coś nie może dotrzeć:/



Dane wyjazdu:
103.30 km 0.00 km teren
03:29 h 29.66 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
CADavg:13.0
HR max:178 ( 84%)
HR avg:154 ( 73%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: 1600 kcal

Kontrolnie

Środa, 21 marca 2012 · dodano: 21.03.2012 | Komentarze 4

Mogłem sobie darować ale od początku.

Miałem do załatwienia z Gosią kilka spraw i wzięliśmy wolne, skorzystałem z okazji i wybrałem się po 13:00 na rundkę sprawdzającą:
- moje samopoczucie po weekendzie
- dolne odcinki Trzebnickiego Maratonu, w którym (jak się wczoraj okazało) znowu nie wezmę udziału:/

Najpierw spokojna tlenówka przy różnych kadencjach w pełnym zakresie 2 strefy, chciałem sprawdzić jak nogi i puls reagują na obciążenia i w ogóle ruch:)
czas: 1:10h
dst: 32.2km
HRavg: 152bpm 72%
Bez zastrzeżeń.

Potem lekko zmieniłem azymut i było dość mocno pod wiatr, przy tych warunkach z tlenówki nic by nie wyszło, pomyślałem że zrobię krótką tempówkę w dolnych zakresach 3 strefy. Tutaj też bez niespodzianek, kadencja >95rpm, puls szybko reagował na obciążenia.
czas: 0:28h
dst: 14.8km
HRavg: 168bpm 80%

Po tym wskoczyło kilka hopek na których kilka razy lekko przycisnąłem i co? KLAPA! Nogi zmiękły i nie byłem w stanie wskoczyć >85%...Za szybko, za dużo, fuck! Nie pozostało nic innego jak zawinąć do chaty na tarczy, problem w tym że został jeszcze kawałek z paroma górkami. W ten głupi sposób zafundowałem sobie dużo dłuższą regenerację po weekendzie niż było to konieczne:/

Powrót
czas: 1:40h
HRavg: 152bpm 72%

*Lapy zacząłem liczyć od i do skrzyżowania z AOW.

Teraz trochę pod innym kątem. Wczoraj dowiedziałem się że zamiast naginać na TMR będę pił na chrzcinach... Korzystając z wolnego dnia chciałem sprawdzić traskę maratonu od Malerzowa (nowość). Poniżej kilka uwag dla zainteresowanych
Malerzów-Bartków
Płasko, bez dziur ale jezdnia jest mocno pofalowana przez co trzęsie w siodełku, po kilku minutach zaczyna to być naprawdę upierdliwe, przy 40km/h będzie trochę rzucało i domyślam się że bidony postanowią pościgać się w osobnej kategorii:)

Bartków-droga Ludgierzowice/Złotów
Tutaj niespodzianka, na początku krótki fragment podobny do poprzedniego, potem wjeżdżamy na drogi Lasów Państwowych, przez jakieś 2km ciągnie się piękna prosta o szer. 2m z gładziutkim asfaltem i kilkoma zmarszczkami, naprawdę miodzio!



To co się dzieje później ciężko opisać, tak naprawdę póki nie wyjechałem na drogę Ludgierzowice/Złotów nie byłem pewien czy nie pobłądziłem po tych asfaltowych ścieżkach. Do sedna, asfalt jest tam tragiczny! Jakby go łopatami układali, trzęsie niemiłosiernie, a nie należę do osób specjalnie wyczulonych na kiepskie drogi. Dla porównania powiem, że jak wyjechałem na zjazd do Złotowa (który raczej nie cieszy się opinią równego) miałem wrażenie jakbym leciał po masełku. Do tego kilka ciekawych zakrętów pięknie przyozdobionych sporą ilością piachu, piach generalnie ciągnie się środkiem przez całą długość tego dziadowskiego kawałka.
Poniżej wyjazd z tego piekielnego kartofliska, nigdy więcej.



To tyle w temacie nowych odcinków bo pozostałe fragmenty są znane.

Na koniec (a jakże) zafundowałem sobie powrót ze Skarszyna na Łozinę (zamiast Pasikurowic), tam też długo mnie nie zobaczą z tych samych powodów co wyżej.

A zapomniałem, odcinek z Grabowa Wlk do Bukowinki też można sobie do końca życia z czystym sumieniem podarować.

Podsumowując, dzisiaj mam wszystkiego dosyć, lepiej gdybym otworzył browara i siedział w chacie...

Łańcuch_1: 860km



Dane wyjazdu:
30.50 km 0.00 km teren
01:07 h 27.31 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
CADavg:9.0
HR max:157 ( 74%)
HR avg:129 ( 61%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 400 kcal

RRR

Poniedziałek, 19 marca 2012 · dodano: 19.03.2012 | Komentarze 0

Rozruch
Rozjazd
Regeneracja

95% czasu pomiędzy 128-138bpm 61-66%
kadencja 85-95rpm
niemal całkowicie bezoporowo, nogi są mi wdzięczne, tyłek raczej nie:)




Dane wyjazdu:
153.00 km 0.00 km teren
04:58 h 30.81 km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
CADavg:19.0
HR max:203 ( 96%)
HR avg:152 ( 72%)
Podjazdy:900 m
Kalorie: 2400 kcal

Inauguracja sezonu 2012

Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 18.03.2012 | Komentarze 8

Wspólnie z kolegami z teamu od kilku dni prężnie promowaliśmy dzisiejszy wypad, zależało nam na zgromadzeniu możliwie dużej ilości zapaleńców szosy i wspólnym przejechani możliwie dużej części założonego dystansu. Z perspektywy myślę, że żaden z nas na początku nie przypuszczał, że na starcie stawią się 32osoby!











Na miejscu zbiórki daliśmy sobie dobre 10min na pogaduchy i zdjęcia, a potem w drogę. Taka liczba ludzi wymagała bezpiecznego wyprowadzenia poza rogatki miasta, co oczywiście spadło na nas jako "organizatorów" albo bardziej trafnie "prowodyrów" dzisiejszego spotkania:)

Poniżej filmik na którym doliczyłem się 33 ludzików!
&feature=youtu.be


Od samego początku lecieliśmy na froncie wspólnie z min. kolegami z Whilpoola, Votum i kilkoma "niezrzeszonymi", którzy jak się później okazało potrafili zdrowo dołożyć do pieca (głównie Andrzej i Jurek:). Pozostała część gawiedzi komfortowo siedziała na tyłach:)
W drugiej części trasy Wrocław-Środa Śl. poszło kilka mocniejszych zmian i na światłach z DK94 ekipa nieznacznie stopniała.

"czerwone" przed Środą Śląską




Sprawnie i bez utrudniania ruchu przebijamy się DK94 i odbijamy w prawo na Lubiąż. Po chwili z lewej wyskakują Arek Tecław i Krzysiek Janczura, kilka sekund konsternacji i w kilka osób podpinamy się do pozorowanej ucieczki, pozorowanej bo chłopaki od razu siedli na koło, a napaleńcy wiosłowali 5km do Lubiąża z przelotową >50km/h zamuloną chwilowo na ~40km/h, taktyki trzeba się uczyć od lepszych:)

W Lubiążu raczej nieplanowany postój na tankowanie i takie tam.





Tutaj część ludzi obiera azymut bezpośrednio na Brzeg (trasa troszkę krótsza i pozbawiona hopek) natomiast reszta ambitnie atakuje wcześniej wyznaczoną trasę na Wołów-Oborniki.
Po chwili jakiś hałas z tyłu i znowu postój, Arek złapał kapcia.


Gdzieś między Lubiążem a Wołowem.




To chyba w Wołowie
&feature=youtu.be

Kilka kilometrów na rozkręcenie i tempo wraca do normy, mijamy Wołów i kawałek dalej, mając jakieś 7km do Oborników Śl. zaczynam zauważać leciutką nerwowość w czubie, tempo rośnie i po chwili odrywamy się w kilka osób, niestety jeden "myczek" i zostajemy z postem:/

W Obornikach znowu popas, część ludzi odbija bezpośrednio na Wrocław pozostali deklarują atak na trzebnickie hopki ale w bardziej znośnym tempie:)



Filmik gdzieś między Obornikami a Trzebnicą.
&feature=youtu.be

Na podjeździe pod Trzebnicę ekipa znowu się rozciąga, Krzysiek, Andrzej, Cukier i Jurkek (a jakże:) wyrwali do przodu, chłopaki z Whirlpoola też wysoko ale widać, że nie mają ciśnienia. Zaczynam zmniejszać dystans i po wypłaszczeniu przeskakuję kolejno do przodu żeby złapać czubek przed zjazdem do Trzebnicy. Prędkość sporo rośnie przyklejam się do kogo mogę, zostaje Jurek, Andrzej i Krzysiek, chowam się w tunelu na chwilę i pełen ogień, nie mija kilka sekund, a z lewej post nagina koło w koło! Licznik pokazuje 70km/h, wszystko zrzucone i ile fabryka dała, kurde wyprzedził mnie o pół koła :D

Od tego momentu nic ciekawego się nie działo, dojechaliśmy do hopy na wylocie z Trzebnicy na której główna grupa zostawiła mnie jakieś 100m za sobą, miałem jeszcze jakieś lekkie rezerwy ale wydawało mi się, że złapię ich na górze - BŁĄD!!. Odjechali i mimo starań dystans się nie zmniejszał, a ukształtowanie terenu i wiaterek nie sprzyjały samotnej gonitwie >40km/h, nie było sensu urżnąć się w trupa.
Przed Gołuchowem Platon zwolnił i wspólnie dociągnęliśmy do Skarszyna gdzie zaczekaliśmy na jeszcze większych maruderów, Bartka i Darka:)

Powrót do chaty rozjazdowo, ktoś inny zgarnął dzisiaj medale:)
czas: 31:25min
HRavg: 137bpm 65%

Podsumowując to chyba najlepszy płaski trening w jakim uczestniczyłem:)

Wnioski:
- rano zatankowałem w siebie 1500kcal, po drodze woda z miodem, ciasteczka owsiane!! (~100gr), banan i do samego końca nie było problemu,
- po wczorajszym obawiałem się o zakwasy ale nie było tak źle, w ogóle podobnie jak wczoraj byłem dzisiaj w dobrej dyspozycji
- odpoczynek na kole ale tylko do 5-6 go rzędu, ogon miał niezłe rozstrzały, których spawanie kosztuje, nie wspominając o tym że zaciągi można tylko obserwować i czekać aż się skończą:)
- na płaskim noga spoko podaje i trzymanie intensywności na poziomie 85% nie jest żadnym problemem,
- brakuje siły, wyszło na ostatnim podjeździe
- nie miałem dzisiaj zamiaru się obijać i przez cały dystans starałem się trzymać z przodu, trochę żeby wykorzystać dobry dzień oraz żeby podpatrzeć bardziej doświadczonych kolegów w akcjach dywersyjnych:) mimo tego dość często trzymałem się w atrakcyjnych strefach tętna, przez co średnie takie a nie inne

Trasa właściwa
dst: 126,3km
czas: 3:55h
Vavg: 32.2km/h; max 70km/h
HRavg: 155bpm 74%

Na koniec trochę o tętnach
<71% 2:19h
71-77% 1:01h *Te 77% to taka moja "ambitna tlenówka wg Karvonena
>78% 1:36h

Łańcuch_1: 727km


Dane wyjazdu:
139.65 km 0.00 km teren
04:48 h 29.09 km/h:
Maks. pr.:66.00 km/h
CADavg:18.0
HR max:195 ( 92%)
HR avg:158 ( 75%)
Podjazdy:1300 m
Kalorie: 2400 kcal

Tąpadła czyli wypas w pełnym słońcu:)

Sobota, 17 marca 2012 · dodano: 17.03.2012 | Komentarze 4

W składzie Tomek, Artur Ś., Marcin, Piotrek, Artur G., Paweł i Damian uderzyliśmy na przełęcz Tąpadła. Wyjazd zakładał wspólne dojechanie na miejsce indywidualnych treningów, powrotu w komplecie nikt nie chciał zagwarantować:)

Dojazd na zbiórkę
czas:0:28h
dst: 13,5km
Vavg: 28,5km/h
HRavg: 67%

Wrocław-Sobótka, tempówka M1
czas: 1:09h
dst: 38,4km
HRavg: 78%
Vavg: 33,2km/h

Nastawiałem się na żwawą tempówkę, a ostatecznie było sporo rezerw pomimo całkiem przyzwoitej przelotowej pod wiatr. Gdzieś po drodze Damian zawrócił i zostaliśmy w 5 osobowym składzie. Kilka km przed Sobótką luzujemy przed pierwszymi podjazdami, każdy miał inne plany na dzisiaj i na pierwszych hopach grupa mocno się rozciąga.

Podjazdy siłowe F1 przeplatane zjazdami

Dzisiaj miałem w planach trening siłowy na górkach, który zacząłem od podjazdu przez Sobótkę i tak kolejno garbami do przełęczy Tąpadła. Na miejscu sporo kolaży z którymi mijaliśmy się jak na wyciągu:) Machnąłem jeszcze 4x podjazd od strony Wirów (bardzo dobry asfalt) i po krótkiej przerwie zawijamy do domu.

podjazdy wg klucza, kadencja ~60-65rpm
czas[min] @ Hravg[bpm] ; odpoczynki

3:30min @ 87%; luz 0:40min
2:10min @ 86%; luz 5:25min
1min @ 86%; luz 0:50min
2:35min @ 84%; luz 1:25min
8:10min @ 86%; luz 3:20min
6:30min @ 86%; luz 2:50min
6:10min @ 83%; luz 3:30min
5:50min @ 86%; luz 4:10min
6:30min @ 83%; luz 2:50min

W sumie 42:30min siłowania.

Na dole przełęczy dobija do nas spóźniony Marcin i Piotrek, który przed zbiórką zaliczył glebę a mimo to chciało mu się samemu do nas dołączyć, gość z zacięciem i tyle. Chwila na pogaduchy, zdjęcia i zaczynamy powrót na Wrocław, który przez cały czas (mniej lub bardziej udanie) chciałem potraktować rozjazdowo z uwagi na jutrzejsze plany:)

Powrót, Tąpadła-Wrocław
czas: 2:03h
dst: 62km
HRavg: 153
Vavg: 30,1km max 66km/h

Wnioski:
- już podczas dojazdu na zbiórkę byłem zaskoczony lekkością z jaką mi się depcze
- dojazd do Sobótki duużo niżej niż wstępnie zakładałem, leciało mi się bez żadnego problemu, chwilami na zmianach (33-35km/h pod wiaterek) obserwowałem tętna tlenowe...
- podjazdy starałem się robić w okolicach 88% (185bpm), u mnie to góra strefy 4 czyli jak na pierwsze siłowania całkiem nieźle, nie było sensu wspinać się ponad to do strefy 5A, przyjdzie na to czas
- nogi oczywiście bez mocy ale po to właśnie był ten trening
- reszta mnie objeżdżała jak deptałem te 60rpm :D
- tu największe sprzętowe zaskoczenie, siodełko mnie dzisiaj oszczędziło mimo że spodenki nie mają najlepszej wkładki! Co więcej na podjazdach SLR XP jest wygodny:)
- jakieś 30km przed finiszem poczułem, że kończy mi się paliwo, za mało zjadłem

Poniżej kilka fotek.

Tąpadła, w przerwie między podjazdami


Czekając na Marcina


Nie miałem jak skubnąć:)


Gdzieśtam...


Byki ciągną grupę:) Chłopaki mają specjalnie zmodyfikowane napędy, które są podłączone również do przednich kółek, a że kopyta im nie brak to szprychy wyglądają tak a nie inaczej...



I dwa filmiki

Do Sobótki, jeszcze wkomplecie z Damianem


i powrót z Marcinem i Piotrkiem którzy dołączyli na Tąpadła




Łańcuch_1: 574km



Dane wyjazdu:
52.15 km 0.00 km teren
01:43 h 30.38 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
CADavg:7.0
HR max:193 ( 91%)
HR avg:165 ( 78%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 920 kcal

E2+M1 na Jelcz

Czwartek, 15 marca 2012 · dodano: 15.03.2012 | Komentarze 0

Wczoraj nie wyszło więc dzisiaj poprawka.

Rozgrzewka E1, E2
czas: 0:23h
HRavg: 161bpm 77%
cad: 80-90rpm

Tempówka M1
czas: 0:30h
HR: 175-182bpm, avg: 179bpm 85%
cad: ~85-95rpm

Wnioski:
Tempówkę M1 zrobiłem mocniej niż każe Friel tzn góra strefy 3 i większość 4, na początku jechałem idealnie pomiędzy ale po paru min podkręciłem o 3-4bpm chcąc sprawdzić jak zareaguję na ciągłą jazdę w okolicach 180bpm (176-182bpm), obyło się bez problemów, jedynie dłuższa jazda w dolnym chwycie sprawia mi problemy dlatego większość czasu cisnąłem na zgiętych łokciach trzymając góry klamek, tak od 20min lekki ból mięśni w odcinku lędźwiowym

10min luzu w E2

Sprinty
5X
10sec sprint
50sec jazdy w granicach 80%

Podczas sprintów nie szedłem w trupa, kilka dość mocnych depnięć i potem 50sec tempa z intensywnością min mniejszą od wcześniejszej tempówki, tętno raczej nie zdążyło się stabilizować więc bazowałem na subiektywnych odczuciach.
Brakuje siły podczas sprintów

Rozjazd w E2
czas: 0:37h
HRavg: 154bpm 73%

Wiatr nie dokuczał jak w zeszłym tygodniu, zelżał a poza tym na całej trasie zacina z boku/skosów, a nie jak poprzednio trasa do orka, a powrót lajtowy, to pozwala bardziej wyrównać wysiłek na całym dystansie.
Starutki cannon nie grzeszy sztywnością i jakoś tak popiskuje co chwilę:)
Temperatura w okolicach 7st, sama czapeczka i kask to za mało, a ja gdzieś zgubiłem cienką czapkę i uszy dostają:/
Stary Flite jest wygodniejszy od SLR XP :P


Dane wyjazdu:
51.40 km 0.00 km teren
01:48 h 28.56 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
CADavg:6.0
HR max:191 ( 90%)
HR avg:154 ( 73%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 870 kcal

Wytrzymałość psycho-tlenowa

Środa, 14 marca 2012 · dodano: 14.03.2012 | Komentarze 5

W planach była wytrzymałość tlenowa i 30min tempówka plus kilka sprintów ale po paru km dopadł mnie bardzo uciążliwy ból brzucha i ostatecznie skończyło się na walce o to by w ogóle przejechać założony dystans:/

Czasy w strefach.
<150bpm 0:24
150-162bpm 1:05
>162bpm 0:17

Wnioski:
trening z jednej strony lekki (E2) z drugiej ciężki (ból brzucha)
niby nieudany a jednak udany bo zgodnie z założeniami (zmodyfikowanymi w trakcie), a oprócz tego nie samymi nogami człowiek jeździ i głowę też trzeba przyzwyczaić, że nie zawsze jest lekko



Dane wyjazdu:
106.20 km 0.00 km teren
03:45 h 28.32 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
CADavg:30.0
HR max:191 ( 90%)
HR avg:163 ( 77%)
Podjazdy:660 m
Kalorie: 1950 kcal

Na Wołów! Wytrzymałościówka w pięknych okolicznościach...

Niedziela, 11 marca 2012 · dodano: 11.03.2012 | Komentarze 3

W planach tlenowa ustawka z Szerszeniami w Trzebnicy, za oknem ptaki latają do tyłu no ale z gęby dupy robić nie należy i po mizernym śniadaniu wyruszam mocno spóźniony o 9:55. Przy takim wietrze żeglarze w popłochu zwijają groty i schodzą pod pokład tankować rum, a brać kolarska rozszerza dumnie nozdrza i idzie poskramiać szkwały:)
Spotkanie ustawione na 10:10 z Arturem w Pasikurowicach, wyruszając z domu z poślizgiem przyjąłem całkowicie błędne założenia tzn:
- Artur jak zwykle się spóźni... był o 10:05
- do Pasikurowic-Trzebnicy jest blisko - dzisiaj było dalej niż zwykle
- wiatr nie może być aż tak mocny - patrz uwaga o żeglarzach
Na miejsce docieram o 10:20 i słyszę, że nie zdążymy, myśli się kłębią, wstyd, poczucie winy i chęć odpokutowania na szpicy, nic z tego wiatrzysko pokonało moje gabaryty, niezbyt mocne nogi i dopiero budowaną kondycję, w efekcie Artur holował mnie przez 80% trasy i tylko dzięki temu docieramy na miejsce 2min przed czasem!:)
edit: wiało ~30km/h z kierunku zachodniego

do Trzebnicy
czas: 1:05h
dst: 25,5km
Vavg: 23,5km/h
HRavg: 170bpm (81%)

W samej Trzebnicy bieda, ludzi jakoś krucho i w dodatku na rowerach typu "inny", pomyślałem że przyjdzie nam (młodym na szosach) dymać za resztę pod ten dzisiejszy kaprys Posejdona z Interioru ale sprawy rozwiązały się troszkę inaczej.
Ruszam za Trzebnickim Trzonem w kierunku...nieznanym, nagle Artur podbija ze wspaniałą informacją, "...chłopaki z Whirlpoola mają się pojawić, zawracamy...", no i jakoś słabo w nogach mi się zrobiło bo myślałem, że przez resztę treningu "przeproszę się z sercem" za ten dojazd do Trzebnicy i wczorajszy wypad...
Wpadł Arek Tecław z kolegą i był też jakiś młody chłopak aspirujący do Whirlpoola, krótkie wybadanie planów na dzisiaj i każdy nieśmiało przyznaje, że wytrzymałościówka jest OK:)
Artur coś tam przebąkiwał o Lubiążu ale dystans spuchłby dość mocno i ostatecznie zdecydowaliśmy dolecieć do Wołowa i wracać przez Brzeg Dolny.
Sama traska bez ekscesów, takie grupowe dymanko pod mocny wiatr:)
Aspirujący, którego kolektywnie oszczędzaliśmy wyszedł w końcu na zmianę i zapragnął się zaprezentować w efekcie troszkę się zdziwiłem lecąc >80% na samym ogonie:) Wątpliwa rozkosz nie trwała długo i po chwili wszystko wraca do normy.


Trzebnica - Wołów
czas: 1:06h
dst: 31 km
Vavg: 28km/h
HRavg: 166bpm (79%)

Na rondzie w Wołowie zmieniamy azymut i przez dobry kilometr każdy rozkoszuje się błogą ciszą i lekkim smyraniem za uchem:)

Po tylu trudach w końcu luuuuuzik!:)
Powrót po maślanych asfaltach z przelotową 35-45km/h i wiatrem w plecy, czego chcieć więcej się pytam?
Na trasie Wrocław - Oborniki rozjeżdżamy się z przyszłym(?) kadetem Whirlpoola i lecimy "rozjazdowo" do Wrocka. Ustawiłem się jak małe kangurzątko w torbie matki licząc, że przebimbam tak sobie te 10km:)

Niestety po chwili jazda wróciła do normy czyli ~40km/h, paradoksalnie ze względu na tylny wiatr na szpicy jechało się duuuużo lżej niż z tyłu więc chętnych nie brakowało:).
Na rondzie pod obwodnicą śródmiejską krótka pogadanka i każdy w swoją stronę.

Wołów - Wrocław (rondo pod obwodnicą śródmiejską)
czas: 1:08h
dst: 38,8km
Vavg: 34km/h
HRavg: 162bpm (77%)


Rozjazd to statystycznie obraz nędzy i rozpaczy ale w końcu mogłem się całkowicie zrelaksować:)

Rozjad do chaty
czas: 0:26h
dst: 10,8km
Vavg: 25km/h
Hravg: 139bpm (66%)

Wnioski:
- relacja może być z deczka niespójna bo pomiędzy rosołkiem, drzemką, tonami kurczaka obaliłem ze 4 browarki, nawiasem mówiąc znalazłem 5-go:)
- wiatr pomagał, po bardzo długiej przerwie była okazja potrenować różne ustawienia (wiało z boku, przodu, skosów, tyłu), szukanie "tunelu", trzymanie stabilnego tempa/kierunku w trosce o tych z tyłu itd itp., z tego jestem najbardziej zadowolony
- tętno wyszło podobnie jak wczoraj troszkę za wysokie ale to głównie przez dojazd do Trzebnicy-Wołowa, po nawrocie intensywność sporo spadła rekompensując wcześniejsze trudy
- na śniadanie nie zatankowałem ile trzeba (2 jajka, warzywka, parówka(!)) i na trasie czekolada ~30gr + 2L wody z miodem okazały się niewystarczające, w efekcie 3km przed chatą zdrowo mnie podcięło...
- pogoda po jakimś czasie zrobiła się typowo wiosenna, a jak wiadomo słońce zawsze pozytywnie wpływa na samopoczucie:)

Łańcuch_1: 434km