suche info
Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu! Forum kontaktowe Wyrocznia #1 Wyrocznia #2Archiwum
- 2014, Kwiecień17 - 10
- 2014, Marzec14 - 17
- 2014, Luty17 - 11
- 2014, Styczeń14 - 14
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik9 - 2
- 2013, Lipiec3 - 4
- 2013, Czerwiec12 - 17
- 2013, Maj14 - 15
- 2013, Kwiecień15 - 7
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty1 - 5
- 2013, Styczeń10 - 5
- 2012, Grudzień4 - 7
- 2012, Listopad13 - 10
- 2012, Październik4 - 12
- 2012, Wrzesień13 - 24
- 2012, Sierpień19 - 29
- 2012, Lipiec15 - 22
- 2012, Czerwiec15 - 25
- 2012, Maj5 - 4
- 2012, Kwiecień14 - 27
- 2012, Marzec18 - 46
- 2012, Luty11 - 23
- 2012, Styczeń1 - 3
- 2011, Grudzień1 - 4
- 2011, Listopad5 - 6
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 11
- 2011, Sierpień18 - 21
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec22 - 15
- 2011, Maj19 - 8
- 2011, Kwiecień16 - 8
- 2011, Marzec12 - 7
Kategorie
Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2012
Dystans całkowity: | 952.20 km (w terenie 130.00 km; 13.65%) |
Czas w ruchu: | 34:42 |
Średnia prędkość: | 27.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.00 km/h |
Suma podjazdów: | 4460 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 180 (85 %) |
Suma kalorii: | 14400 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 68.01 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
107.00 km
0.00 km teren
03:31 h
30.43 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
CADavg:84.0
HR max:193 ( 91%)
HR avg:169 ( 80%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: 1950 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Słabo
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 2
Dzisiaj sam, głos rozsądku zamilkł i dowaliłem do pieca jak debil.Krzysiek odpuścił z myślą o jutrzejszych górkach (które mnie ominą) dlatego od Pasikurowic poleciałem jak wariat na Wołów.
Tętna podobnie jak na ostatnim treningu kosmicznie wysokie, potrafiłem kilkanaście min lecieć na 188bpm z równym oddechem mimo że osiągi nie powalały, nie wiem co jest grane.
Pasikurowice-Wołów
czas: 1:26:40
dst: 47.62
Vavg: 33,2km/h
HRavg: 178bpm! (85%)
Jak nietrudno się domyślić zakwasiłem się przeokrutnie, na dodatek w drodze powrotnej zaraz za Wołowem musiałem odebrać tel. i po tej akcji nie byłem już w stanie rozruszać nóg jak należy - paliły żywym ogniem.
Odbiłem w Rościławicach i do Wrocka już luźniutko ale wciąż na ~77%...
Po drodze biłem się z myślami żeby stanąć na browarka, TMR mnie ominął, jutrzejsze górki też nie wspominając o Żmigrodzie i Radkowie, na ch..j mi to dymanie się pytam?
W Szewcach padła decyzja - na browara - i tu niespodzianka, widok stada starych zaoliwionych piątasów pod sklepem skutecznie skierował mój wybór na Lecha Free ;P
Smak znajomy ale bez skutków ubocznych:D
Po drodze raczyłem się rozcieńczonym Horteksem i w domu organizm stwierdził że czas się pozbyć zawartości żołądka - a może to przez tego "ubogiego" lecha?:)
Kurde słabo dzisiaj, naprawdę słabo...
Łańcuch_2: 720km
Dane wyjazdu:
99.50 km
0.00 km teren
03:16 h
30.46 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
CADavg:83.0
HR max:206 ( 98%)
HR avg:165 ( 78%)
Podjazdy:220 m
Kalorie: 1750 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
DSR
Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 2
Ustawka pod Dobrymi Sklepami Rowerowymi na ul. Hallera w każdy wt i czw o 17:30Piękna pogoda wyciągnęła mnie z domu wcześniej niż było to konieczne i musiałem sobie urozmaicać trasę na południe.
Dojazd
Czas: 0:53h
Dst: 23.7km
Vavg: 27.1km/h
HRavg: 155bpm (74%)
Na miejscu pojawili się Doc i Radek, miało być luźno przed jakimiś zawodami w weekend ale nie do końca wyszło:)
Wszystkie małe zmarszczki były małym polem bitwy pomiędzy mną i Andrzejem, kompan zgarnął większość ale kilka padło też moim łupem, Radek jechał dzisiaj dużo rozsądniej czyli mocno i równo.
Od początku jechałem na tętnie zawałowym, obciążenie w średnim zakresie a na pulsometrze 85% i tak przez dobrą 1h, atak na trzecią zmarszczkę odpuściłem bo chyba bym się zrzygał...
Wydaje mi się że to przez 3 dni ze średnią 5piwek/wieczór, krew rozrzedzona, mniej tlenu w jednostce przy tym samym zapotrzebowaniu i siłą rzeczy puls świrował, poza tym było dzisiaj bardzo ciepło w porównaniu do dostatnich treningów i chyba organizm wychwycił tą zmianę. Jeżeli ktoś ma inną teorię to chętnie poczytam.
Tak naprawdę sporo sprintów, interwałów i innych anaerobów w sporej części w wyścigowym tempie (przynajmniej jak dla mnie) plus trochę techniki w postaci walki z wiatrem czy np redukcji w trakcie sprintów.
DSR
Czas: 1:48h
Dst: 61.5km
Vavg: 34,0km/h
HRavg: 174bpm (83%) max 206bpm:)
Powrót przez miasto bez rewelacji
Czas: 0:34:30h
Dst: 14,30km
Vavg: 25,0km/h
HRavg: 153bpm (73%)
Łańcuch_2: 610km
Dane wyjazdu:
98.00 km
0.00 km teren
03:12 h
30.62 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
CADavg:82.0
HR max:182 ( 86%)
HR avg:144 ( 68%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: 1400 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Wysiedzeniówka
Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 · dodano: 23.04.2012 | Komentarze 0
Trening wytrzymałości tlenowej wspólnie z Krzyśkiem (tak tak:), Tomkiem i Pawłem.Na początku kilka górek na których siłą rzeczy omijaliśmy dzisiejsze założenia ale tylko nieznacznie, na podjazdach nie wspinałem się wyżej niż do góry 3 strefy na miękkim przełożeniu, chłopaki również nie dokładali do pieca i nasza grupka rozciągała się tylko chwilami.
Za Dobroszycami Paweł podkręcił na chwilę tempo ale wiało ostro w twarz i nie chciałem mu przeszkadzać na czubie więc cichutko chomikowałem na kole, podobnie jak reszta:)
Za Ligotą Wlk. Krzysiek i Paweł odbijają szybszą ścieżką do domów, a ja i Tomek obieramy azymut na Jelcz znaną drogą posiłkując się przez kilka minut traktorem:)
Robi się troszkę chłodniej i wiatr nie ustaje, dlatego mimo relatywnie niskich zakresów tętna odczuwamy już delikatnie km w nogach, wytrzymałość tlenowa przeradza się w lekki wariant wytrzymałości siłowej.
Od Jelcza wieje już z boku i jedzie się dużo przyjemniej.
Założona trasa zrealizowana w 100%, samemu byłoby nudno a tak jakoś kulaliśmy te swoje węglowe cacka w bardzo przyjaznym tempie:)
Święto Lasu, Krzysiek nie szalał mając za sobą kilka dni zdrowego napierdzielania:)
Czasy w strefach:
do 76%HRmax 2:56h
powyżej tylko 0:16h
Tu jeszcze fotka z Pawłem i Tomkiem.
Łańcuch_2: 510km
Dane wyjazdu:
87.00 km
0.00 km teren
02:50 h
30.71 km/h:
Maks. pr.:66.00 km/h
CADavg:78.0
HR max:197 ( 93%)
HR avg:155 ( 73%)
Podjazdy:730 m
Kalorie: 1350 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Siła na hopkach TMR
Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 0
Był Tomek, Marcin, Krzysiek no i ja.Traska ustawiona głównie na hopki po trasie TMR, wszystko wyliczone do 5min, założony dystans i czas dość ambitny więc o obsuwie nie było mowy! Niestety już na starcie złapaliśmy >10min poślizgu:)
Ja na hopkach walczyłem siłowo, przez pierwsze 1:30h prawie każdy podjazd w 4 strefie bez opierdzielania, zjazdy traktowałem na przemian albo bardzo luźniutko albo szybkościowo, w zależności jakie zakręty w perspektywie:) Później zrobiło się trochę chłodniej i wspinaczka tętna kończyła się zazwyczaj na granicy 3/4 strefy. Wstępnie chcieliśmy machnąć jeszcze jedną pętlę przez prababkę/Tarnowiec ale zegarek podpowiadał że będzie krucho z czasem i po prababce odbiliśmy na chatę.
Przez całą trasę wtórowali mi Krzysiek i Marcin, Tomek wyraźnie się dzisiaj męczył i po pierwszej pętli odbił w Boleścinie do domu.
Na mikro podjeździe pod ów Boleścin wyeliminowałem chytrze Krzyśka, który jak zwykle rwał się do przodu, złapałem go za siodełko i na chwilę "smar mu w piastach stężał" a ja zgrabnie wyskoczyłem do przodu:)
Rozjazd miał być od Skarszyna ale po chwili poszedł ogień do Pasikurowic i dopiero nogi mogły zmięknąć. Na koniec złapała nas kilkunastominutowa burza, którą przeczekaliśmy na Zakrzowie, powrót i rower znowu do czyszczenia:/
Wnioski:
- wciąż za dużo ważę:)
- siodełko przy mocnym treningu jest całkiem znośne, tylko luźne wypady powodują spory dyskomfort - trzeba ostro naginać:)
- dzisiaj o dziwo, pomimo typowo siłowego treningu plecy mnie nie bolały, wydaje mi się, że to zasługa kilku dni na MTB gdzie pracę w strefach tlenowych obserwowałem jedynie na ścieżce rowerowej, za to jazda w terenie to prawie zawsze jakieś siłowe wariacje - dobra odmiana
- po dłuższym wysiłku w dosyć wysokich rejestrach tętna, ciężko było mi się wspiąć do 4 strefy przy tym samym obciążeniu, było troszkę zimniej poza tym regularnie zauważam, że po ok 1h ciężkiej jazdy bez zmiany obciążenia tętna spadają o kilka uderzeń
- na luźnych zjazdach pikawka dość szybko schodziła do 60%
Tu jeszcze fotorelacja z poskramiania prababki:
Tomek nie zważając na nic atakuje w amoku...
Marcin woli nie patrzeć, a Krzysiek przeciera oczy ze zdumienia:D
Łańcuch_2: 410km
Dane wyjazdu:
49.00 km
0.00 km teren
01:33 h
31.61 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
CADavg:83.0
HR max:193 ( 91%)
HR avg:155 ( 73%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: 750 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Wzgórza w wersji mikro
Czwartek, 19 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 1
Po pracy szybko by zdążyć złapać Platona, który hasał na górkach. Spotkaliśmy się w Skarszynie i zrobiliśmy krótką pętelkę przez Prababkę.W drodze powrotnej złapało nas 5min oberwanie chmury, które przeczekaliśmy na przystanku.
Trening krótki i niezbyt intensywny, no może poza podjazdami.
Patrząc na mapkę można powiedzieć, że złapaliśmy Prababkę na lasso:)
Łańcuch_2: 320km
Dane wyjazdu:
35.00 km
30.00 km teren
01:20 h
26.25 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Wałowanie i regulacje MTB
Środa, 18 kwietnia 2012 · dodano: 18.04.2012 | Komentarze 2
Pożyczak wrócił z serwisu gdzie pod czujnym okiem Focusa odżył na nowo:)Tradycyjnie przed oddaniem wypadało go zabrać na przejażdżkę żeby się nowy smar w piastach ułożył przed kolejnymi tygodniami na balkonie.
Parę rundek po Kilimandżaro i wałami do mostu zwierzynieckiego potem nawrotka i znowu kilka zjazdów/podjazdów, powrót przez Wilczyce tyle że wałami wzdłuż Widawy.
Po drodze wystarczyła drobna regulacja tylnej przerzutki i rowerek cyka jak należy.
No to tyle, rok wcześniej Bike Maraton wprowadził po raz pierwszy terenowy akcent w moje szosowanie, w tym roku sytuacja się powtórzyła i chyba zaczynam się do tego przyzwyczajać. Tylko myśląc troszkę na zapas, zastanawiam się kto mi pożyczy maszyny na przyszły BM po przejrzeniu relacji z tegorocznego:) Chyba, że mi się odwróci i zakupię własny...;P
Dane wyjazdu:
57.00 km
55.00 km teren
03:09 h
18.10 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max:197 ( 93%)
HR avg:180 ( 85%)
Podjazdy:540 m
Kalorie: 1900 kcal
Bike Maraton 2012 - Wrocław
Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 10
Husarz szosowy na MTB? Czemu nie:)Od rana przyjemnie kropiło, temp. iście wakacyjna, całe ~9st idealne warunki żeby trochę się ubrudzić...
Na miejsce postanowiłem udać się autkiem, dojeżdżając wychłodziłbym się niepotrzebnie nie wspominając o powrocie.
Start 1-go sektora zaplanowano na 11:00, na miejscu byłem przed 10:00 żeby pofolgować opieszałości i nie latać jak ze sraczką przy sprzęcie;)
Uzbrojony zacząłem lekkie rozkręcanie objeżdżając cały interes i początkowe fragmenty za startem, potem pojawił się Focus z Asią i wspólnie chowaliśmy się pod namiotem Scotta. Wyczekiwanie nie trwało długo i po kilkunastu minutach zajmowaliśmy miejsca na starcie.
Zeszłoroczny udział pozwolił mi na odpalenie z 3go sektora z ludzikami teoretycznie kręcącymi w podobnym tempie, dodatkowo aura przetrzebiła chętnych i była szansa, że początek będzie zgoła odmienny od tego sprzed roku gdzie przez spory kawałek trzeba było przebijać się przez grupki turystyczno-zamulające:)
Wszyscy gotowi? Można zaczynać? Zatem otwieram nasz program już! :)
Poszło, już pierwsza prostka za startem zapowiadała niezłą zabawę, błoto, koleiny i 4 osoby obok siebie, kilka razy zapierałem się o ludzików żeby nie wywinąć orła :) Początek dość gęsty i w miarę żwawy dlatego okulary po chwili bardziej przeszkadzały niż ochraniały (Mati coś o tym wie:). Przebijamy się z Focusem do przodu, tempo idzie całkiem zdrowe i po ilości ludzików na trasie domyślam się że gonimy 2-gi sektor nasz w większości mając za plecami, mniej więcej tam mój kompan sprawnie przeskoczył kilku gości a ja postanowiłem deczko zluzować mając w perspektywie łupanie dystansu giga.
Na pierwszym bufecie zatrzymałem się tylko po to by przemyć wodą okulary, które po 1km wyglądały tak samo. W tym miejscu na trasie jechały małe grupki lub pojedyncze osoby dlatego zrezygnowałem z bryli, zresztą z tego co widziałem większość tak zrobiła.
Pierwsza godzina jazdy ze średnim tętnem 185bpm (88%)
Potem na pierwszych podjazdach sprzęt ujawnił swoje skrywane tajemnice, otóż od wszechogarniającego syfu zaciągał łańcuch na najmniejszej zębatce, przez to do końca trasy musiałem stawać kilka razy i zazwyczaj podprowadzać końcówki, których nie dałem rady przekręcić ze środkowego blatu.
Z atrakcji warto jeszcze wspomnieć o pięknej glebie którą zaliczyłem na jebanych łąkach:) Trawa wymieszana z błotem i spore koleiny, wpadam żwawo i niestety nie daję rady wyprowadzić roweru, który tańczy jak na lodzie. Od tej chwili wiozę 1kg więcej niż trzeba:)
Chwila prawdy, dojeżdżam do rozjazdu Mega/Giga, paliwo jest, nogi pracują ale ręce i dół pleców od jakiegoś czasu odmawiają posłuszeństwa skutkiem czego odbijam na metę.
Amorek w pożyczaku nie wybiera drobnych nierówności, a trasa w sporej części wiodła szlakiem wyłożonym małymi kamyczkami, tak mi te odcinki dały w kość że na rozjeździe odpuściłem, nadgarstki mam wyjebane jak nigdy. Podczas jazdy chcąc odciążyć obręcz barkową i amortyzować trochę rękami obciążałem nieprzygotowane plecy i efekt gotowy.
Na 40km trasy Mega mijają mnie zwycięzcy Giga, Wojtek Halejak i któryś z braci Banachów z HP Sferis (nawiasem mówiąc, poprzedni właściciel mojej szosy zwyciężył w Mega:)
Na końcówce trzeba było troszkę uważać na "holendrów", którzy miałem wrażenie lekko przecenili swoje możliwości wybierając się na trekingach w błoto i koleiny.
Ostatnie 10km to droga przez mękę z uwagi na wspomniane dolegliwości ale stawać nie miałem zamiaru i kombinowałem jakieś dziwne pozycje żeby tylko odciążyć to i owo. W międzyczasie załapałem się z jednym z chłopaków z Eska BGŻ i trochę pogawędziliśmy, na początku jego tempo wydawało mi się odpowiednie ale widząc znak 5km do mety schowałem mu się za plecy i w skrytości zapodałem czeskiego żelka, po którym nie zdążyłem nawet pomachać:)
Na samej końcówce widać było, że ludzie mają zdrowo w nogach, co rusz mijaliśmy się z tymi samymi zawodnikami którzy widząc "rywala" przed sobą przyspieszali by potem trzymać stałe tempo 10m dalej...;P
Wynik:
Dst: 57km
Czas: 3:09:36h
Open Mega: 186mce / 669 w kat
Mega M2 (jeszcze się łapię:): 64mc / 176 w kat
Czas na mecie troszkę się obsunął przez te akcje z łańcuchem, poza tym brak siły (wytrzymałości siłowej) wyszedł po raz kolejny. Generalnie dobry trening najsłabszych cech.
W sumie startowało >1500 ludzików, czyli podobnie jak przed rokiem pomimo pogody:) O warunkach niech świadczy 90 zawodników na dystansie Giga w porównaniu do 180 przed rokiem...
Na koniec, czekając na Focusa kończącego Giga widziałem jak Mati finiszuje na mega, wymordowany chłopak jak mało kiedy, a tu jeszcze do domu na kole trzeba dokręcić:/
ALBUM ZE ZDJĘCIAMI
Poniżej kilka wybranych
ok 10km trasy, tu szło jeszcze mocno
"powłóczenie" z kolegą z eski bgż:) ostatnie 10km trasy
za chwilę żelik i odpalam:)
meta
Mati na finiszu
i chwilę po nim Focus po giga
Kategoria Starty 2012
Dane wyjazdu:
48.50 km
10.00 km teren
02:05 h
23.28 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
CADavg:
HR max:190 ( 90%)
HR avg:144 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 950 kcal
Do biura BM po nr startowy.
Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 3
Z fokusem skoczyliśmy odebrać nr startowe, na miejscu spotkaliśmy łukasza (ziele) i kidoo (przemknął nam gdzieś kilka razy w kolejkach).Zakupiliśmy po czeskim żeliku Penco i w gratisie skapnęło nam po zgrabnym bidonie:) Przynajmniej tyle, potem zgrabnie pozbyłem się 80zł, na otarcie łez wręczono nam po gównianej bawełnianej (?) koszulce, która po pierwszym praniu będzie się nadawała do czyszczenia roweru.
Człowiek to istota, która kocha rywalizację i zawsze znajdzie się ktoś skłonny zarobić na tym więcej niż przyzwoitość nakazuje...
Edit
Jeszcze fotka od Focusa, taka przymiarka do pudła:)
Dane wyjazdu:
45.00 km
10.00 km teren
02:30 h
18.00 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
CADavg:
HR max:198 ( 94%)
HR avg:152 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
MOCno na Kilimandżaro:)
Piątek, 13 kwietnia 2012 · dodano: 13.04.2012 | Komentarze 2
Kolejny dzień na MTB, tym razem katowałem mikropodjazdy na Kilimandżaro obok Morskiego Oka, w międzyczasie wyskoczyłem do Focusa pożyczyć oponki na niedzielę (obecne nadają się na deptak), zjazd do chaty na szybką przekładkę z kilkoma regulacjami i powrót na miejsce dzisiejszych katorg. Generalnie wyszło coś ok 20 podjazdów/zjazdów wszelkimi możliwymi wariantami. Powrót rozjazdowo przez Wilczyce.Jutro po nr do biura BM i może luźniutka pętla Mini coby się nie dojechać niepotrzebnie przed niedzielą.
Dane wyjazdu:
58.00 km
25.00 km teren
02:30 h
23.20 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:480 m
Kalorie: kcal
Trzebnica na MTB
Środa, 11 kwietnia 2012 · dodano: 11.04.2012 | Komentarze 3
Marcin mnie sprowokował do zdrady:)Zaraz po pracy miał w planach górki trzebnickie ale zastrzegł, że dobrze byłoby gdybym skołował MTB bo w przeciwnym razie zdechnie na trekingu (taki piękny eufemizm z jego strony:)
Po pracy miałem jakieś 5min na skołowanie roweru, na szczęście kolega mieszka blok obok i odkurza Madzika raz na rok, dzisiaj miał się kurzyć dalej ale zadzwoniłem i oto on, osławiony Kelllllllys Madzik pogromca wertepów do mojej dyspozycji!:)
Chwilę później zadzwonił Marcin spod bloku i po krótkich przygotowaniach mogliśmy startować, z tego szybkiego zamieszania zapomniałem pulsometru, a licznik kumpla...no cóż nie chciało mi się go rozgryzać, dlatego dystans się zgadza, a czas przejazdu to tak +/- 10min:)
W Ramiszowie minęliśmy Platona, który znowu wydłużył sobie powrót z pracy. Szybkie pogaduchy i strzałka.
Plan rodził się w drodze, na szybko Boleścin i kamienisty skrót do Głuchowa Górnego, potem Kocia Górka którą zdobyłem całe 2x (masakra...) i nawrót tylko którędy?
Padło hasło las bukowy, a dalej jazda duktami, polami i ścieżkami całkowicie na azymut (przez co sklejenie poniższej mapki zabrało mi dzisiaj sporo czasu:)
Udało nam się nawet trafić na jakąś karczmę w Miłocinie, no pełen wypas powiadam Wam:) Maratonka ostatnio zawitała w te same strony, a że miała dziewczyna trochę więcej czasu niż my to i fotek napstrykała bez liku. Generalnie sporą część ujęć mogliśmy dzisiaj podziwiać naocznie.
Marcina deko wytrzęsło na trekingu ale "...nie płakał, twardy jest, ze wściekłości przez godzinę wył jak pies..." :D
Lekko podsumowując:
- bardzo fajne urozmaicenie między szosowymi treningami, świeżość, energia, dużo więcej swobody w planowaniu trasy, jechało się naprawdę spoko bez tej całej napinki na tętna, średnie, kadencje itd itp.
- przypomniałem sobie troszkę przed nadchodzącym BM, trochę technicznego próbowania na zjazdach i mocowanie na podjazdach.