suche info

avatar Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu!




Forum kontaktowe
Wyrocznia #1
Wyrocznia #2

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Sowie

Dystans całkowity:722.48 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:27:07
Średnia prędkość:26.64 km/h
Maksymalna prędkość:80.00 km/h
Suma podjazdów:10053 m
Maks. tętno maksymalne:205 (99 %)
Maks. tętno średnie:158 (75 %)
Suma kalorii:1450 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:144.50 km i 5h 25m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
78.50 km 0.00 km teren
02:50 h 27.71 km/h:
Maks. pr.:66.00 km/h
CADavg:79.0
HR max:201 ( 95%)
HR avg:158 ( 75%)
Podjazdy:1600 m
Kalorie: 1450 kcal

Hill Camp pod Jugowską:)

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 25.07.2012 | Komentarze 2

Jak zwykle na wariata:)
Dzięki elastyczności Piotrka mogliśmy z Tomkiem i Krzyśkiem dołączyć do Artura i Marcina, którzy zaplanowali sobie na dzisiaj łupanie po Górach Sowich.
Pomysł trasy zarzucili na rzecz robienia przełęczy Jugowskiej w większym gronie do zachodu słońca:)

Rozgrzewka Bielawa-Pieszyce
czas: 0:9:17
dst: 5.00
Vavg: 32,3km/h
HRavg: 148bpm 70%

Jugowska #1 - odpaliliśmy już w Pieszycach
czas: 0:32:05
dst: 12.20
Vavg: 22,8km/h
HRavg: 181bpm 86%; max: 201bpm; zakres: 179-184bpm
CAD: 75-83rpm

Pierwszy podjazd starałem się jechać mocno ale z rezerwami tak aby nie zakwasić się zbyt gwałtownie. Początek już w Pieszycach gdzie 2-3% pozwalało płynnie wejść na obroty i jak widać zawyżyło średnią z pierwszego przejazdu w porównaniu do pozostałych. Nie reagowałem na poprawki tylko starałem się jechać w miarę równo swoje. Dość często stawałem aby dać plecom trochę odpocząć.
Krzysiek wjechał pierwszy, ja finiszowałem z Arturem po tym jak Tomek skasował 50m straty do niego i odpadł:)

Jugowska #2 - od rozwidlenia
czas: 0:29:15
dst: 9.6
Vavg: 19,7km/h
HRavg: 176bpm 84%; max: 195bpm; zakres: 176-182bpm

Kolejne dwa powtórzenia celowo troszkę słabiej, chciałem dobrać obciążenie i rytm pod dystans giga na nadchodzącym KK. Przez początkowe 2km wchodziłem we właściwe zakresy tętna mimo, że obciążenie od razu szło właściwe. Wydaje mi się że to przez 12min zjazdy które trochę nas wychładzały no i intensywność na nich spadała <60%. Kadencja podobnie jak za pierwszym razem dość wysoka, nie przepychałem aby oszczędzać lewe kolano, rytm ~80rpm bardzo mi odpowiadał, często w blokach dla rozruszania pleców. Ostatnie 500m to stopniowe zwiększanie intensywności co 100m ale bez pójścia w trupa.

Jugowska #3 - od rozwidlenia
czas: 0:29:44
dst: 9.6
Vavg: 19,4km/h
HRavg: 177bpm 84%; max: 193bpm; zakres: 176-182bpm

j/w z tą różnicą że na ~4km przed przełęczą zacząłem odczuwać że kończy mi się paliwo, to wina tego, że przed wyjazdem wciągnąłem tylko coś na szybko bez konkretnego "tankowania" jak zwykle.

Jugowska #4 - ostatnie 2km
czas: 0:7:22
dst: 2.1
Vavg: 19,6km/h
HRavg: 167bpm 80%; max: 174bpm

Na koniec postanowiłem szybciej zjechać i zrobić powtórkę ostatnich 2km podczas gdy reszta kompletowała się na przełęczy i uciekała na dół.
Tętna sporo niższe ale to za sprawą temperatury, obciążenie i rytm jak przy #2 i #3, nogi zaczęły już lekko odczuwać przewyższenia ale byłoby zdecydowanie gorzej gdybym wszystkie podjazdy zrobił z intensywnością jak podczas #1, a tak wjechałem dość równo i z podobną prędkością.

Dzięki panowie, było krótko ale treściwie:)
Teraz luuuuzik do pt/sob.

Świadek zmagań (poza zawianymi lokalesami po drodze:)




Łańcuch_3 KMC S: 1580km
Kategoria Góry Sowie


Dane wyjazdu:
171.26 km 0.00 km teren
06:16 h 27.33 km/h:
Maks. pr.:80.00 km/h
CADavg:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2550 m
Kalorie: kcal

Kotlina Kłodzka Tour

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 2

Pominę stronę organizacyjną wypadu bo nie chce mi się opisywać całego zamieszania…

Zakładaliśmy objechanie całej Kotliny Kłodzkiej zaliczając pod drodze kilka ciekawych przełęczy/podjazdów, nie do końca się udało ale od początku.
Z samego rana podskoczył do mnie Krzysiek i pojechaliśmy autem na punkt zborny gdzie czekał Marin (natus), a po chwili pojawił się Artur (p.o.s.t), szybkie pakowanie i strzała. Wariant trasy od wtorku zmieniał się pierdyliard razy ale najwyraźniej za mało bo po drodze Artur zadzwonił z jeszcze inną propozycją:) Mnie osobiście było już wszystko jedno skąd wystartujemy i gdzie skończymy, byleby zaliczyć kilka podjazdów.

Wylądowaliśmy u rodziny Artura pod Ząbkowicami Śląskimi, szybko zbieramy sprzęt do kupy i start. Na dobry początek, krótki ale dosyć stromy podjazd pod Srebrną Górę robiony odrobinę innym wariantem niż za pierwszym razem, zamiast lecieć główną trasą odbiliśmy w miasto na troszkę ostrzejszy kawałek.

Profil wg *.gpx od natusa


Na szczycie przełęczy byliśmy umówieni z kolejnym kompanem Marcinem (merxin), który do Srebrnej dojechał od Walimia. Chwila na przywitanie i jedziemy dalej, przez Wolibórz – Nową Rudę w kierunku Ścinawki Średniej. Po drodze robimy małe zakupy, przy sklepie dogania nas natus który trochę został od Srebrnej, wtedy pogoda zaczęła nas straszyć po raz pierwszy i uraczyła delikatną mżawką.

Przed nami przełęcz Lisia w kierunku Radkowa – Karłowa, od początku staramy się trzymać w grupie ale przewyższenia robią swoje i skład zaczyna się rozciągać. Kiedy nachylenia osiągają >5% zostajemy w trójkę z Krzyśkiem i Arturem, tempo dość mocne ~18km/h i po jakimś czasie Artur odpuszcza.

Na szczycie czekając na ekipę robimy sobie zdjęcia na tle Strzelińca.


A tu już w komplecie


I jeszcze profil wg www.genetyk.com


Warto zaznaczyć, że nachylenie na sporej długości jest bardzo równe przez co łatwo było trzymać stały rytm, dodatkowo wjazd i zjazd do Kudowy po rewelacyjnej nawierzchni z serpentynami, czego chcieć więcej:)

W samej Kudowej próbujemy z Krzyśkiem namówić chłopaków na atak Bukowiny Kłodzkiej ale reszcie paczki kręci się dzisiaj wyraźnie gorzej i jak sami stwierdzili, byłoby dobrze gdybyśmy się z Krzyśkiem trochę bardziej ujechali (uspokoili) na dodatkowym podjeździe, a oni zaczekają w Zieleńcu:)

Krzysiek na tle Parku Zdrojowego


Zaraz za Kudową domki wydają mi się znajome i przypominam sobie, że kiedyś (w podstawówce?) byłem tu z rodziną i spacerowaliśmy dokładnie tym samym duktem, min obok Ruchomej Szopki:)

Myślałem, że Srebrna będzie najostrzejszym podjazdem tego dnia ale Bukowina przebija ją zdecydowanie. Nawierzchnia jest trochę pofalowana i na zjeździe trzeba było uważać żeby któryś fałd nie wysadził nas z siodełek, miejscami nachylenie rozpędzało mnie w kilka sekund do 65km/h! W którymś momencie nie zdążyłem wytracić prędkości przed nierównościami i bidon postanowił się ze mną pościgać:)

Profil Kudowa - Bukowina


W Kudowie szybki postój w Parku zdrojowym, poniżej Krzysiek przy darmowym źródełku (można zapłacić w Pijalni ale po co:)


Potem mała pomyłka nawigacyjna na wylocie (skierowałem nas w stronę granicy) i po chwili byliśmy już na właściwej trasie w kierunku Lewina – Zieleńca. Wzdłuż Lewina droga pnie się w górę bardzo męczącymi 5%, przewyższenia nie widać, a kręci się naprawdę ciężko.

DK8 Kudowa – Lewin


Dojeżdżamy do odbicia na Zieleniec i wita nas ścianka >15%, wcześniej dostałem telefon od Artura (który akurat zapijał piwkiem schabowego w samym Zieleńcu), że czeka nas 9km takich atrakcji, miodzio…

Krzysiek jak zwykle odjechał i pozostał mi standard czyli kręcenie swojego, po drodze machnąłem kilka zdjęć Kotliny i zatrzymałem się na punkcie widokowym, gdzie para turystów zrobiła mi fajne zdjęcie.

W tle panorama Kotliny Kłodzkiej, z lewej strony widać Strzeliniec Wielki obok, którego przejeżdżaliśmy.


I wspomniane panoramy:


Ten znak to jedna wielka ściema, w „zapasie” było jeszcze ~6km wspinaczki…


Na miejscu towarzystwo w pełni zrelaksowane, popatrzyłem, pozazdrościłem i efekty widać na zdjęciu. Zieleniec zdobyty!:)
Od lewaka Krzysiek, Marcin (natus), Artur (p.o.s.t) i Marcin merxin vel. Diablo wg. Gosi:)


Taka refleksja, przyjechałem ostatni a najlepsze miejsce (leżak) było wolne…

I profil podjazdu pod Zieleniec mniej więcej od Przełęczy Polskie Wrota


Kolejna zmiana planów i postanawiamy zrobić skrót przez Przełęcz Spaloną bezpośrednio do Bystrzycy Kłodzkiej (wcześniej chcieliśmy dojechać bliżej Międzylesia). Wszystko fajnie tylko Marcin machnął się i źle skręciliśmy trafiając na … „drogę”. Nie przytoczę nawet ułamka tego co rzucałem w las jadąc tym czymś, niech starczy że na końcu ochrzciliśmy nową Przełęcz Chujową:) (przepraszam urażonych ale to mój blog). Tak naprawdę ten garb nazywa się Przełęcz Pod Uboczem.

W Bystrzycy Marciny dwa rzuciły hasło PKP i nikt ani nic nie było ich w stanie od tej myśli odwieźć:) Pojechali i tyle ich widzieliśmy, no nic w zredukowanym składzie ciśniemy dalej. Jakieś 500m w pionie wcześniej byliśmy przekonani atakować Puchaczówkę z Bystrzycy na Lądek ale teraz mi się już nie chciało. Srebrną i Lisią zrobiliśmy dosyć mocno i możliwe, że odczuwałem tego skutki. Tak czy inaczej zostało nam ~40km DK8 i przełęcz Bardzka na ostatek. Po drodze Krzysiek rozwalił blok i mógł kręcić praktycznie tylko prawą nogą przez co został w tyle, natomiast ja i Artur walczyliśmy ze sobą jadąc w tempie wózków sklepowych na jakichś śmiesznych hopkach, było co raz ciężej ale i co raz bliżej. Na pierwszym zjeździe do Barda wykręciłem Vmax, niby niewielkie te pagórki ale dosyć żwawe, gdybym miał 11 z tyłu to 85km/h pękłoby bez większego problemu.

Na koniec przebimbaliśmy dobrą godzinę na ławeczce u Artura rodziny rozmawiając o tym i owym, było spoko:)



Podjazdy/Przełęcze w kolejności
Przełęcz Srebrna - Przełęcz Lisia - Bukowina Kłodzka - Zieleniec - Przełęcz Chujowa:)(naprawdę Pod Uboczem) - Przełęcz Bardzka

Dane wyjazdu:
156.00 km 0.00 km teren
06:05 h 25.64 km/h:
Maks. pr.:68.00 km/h
CADavg:30.0
HR max:205 ( 97%)
HR avg:154 ( 73%)
Podjazdy:2100 m
Kalorie: kcal

Góry Sowie - krótko ale treściwie

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 10.07.2011 | Komentarze 6

Kto: Marcin (merxin), Łukasz (ziele477), Mateusz (Mati213) i Ja
Gdzie: Góry Sowie z Kamieńca Ząbkowickiego do Jaworzyny Śląskiej

Na dzisiaj był planowany atak na Pradziada ale jak zwykle w piątek się posypało:/
W zastępstwie rzuciliśmy się w Góry Sowie, śladem który miałem w głowie od jakiegoś czasu. Główne cele na dzisiaj to Przełęcz Srebrna od Ząbkowic Śląskich, podjazd pod Grządki od strony Walimia i wizyta nad Jeziorem Bystrzyckim, doszło jeszcze kilka atrakcji ale o tym niżej:)

W tle przełęcz Srebrna i twierdza Donjon na szczycie


Podjazd przez Srebrną Górę i wyżej na przełęcz zdrowo nas rozgrzewa, średnio na kilometrze 8,5% z sekcjami po 14% nie dają chwili wytchnienia, wspomnę tylko że Łukasz był porządnie przygotowany na dzisiejsze procenty, wybrał się z 42x23!!

Widok na Srebrną Górę z serpentyny powyżej


Chłopaki w akcji


Przełęcz Srebrna zdobyta


Na przełęczy pada decyzja o wspinaczce pod Twierdzę Donjon, Marcin nie jest przekonany i zostaje na dole, profil podaje 1km wspinaczki, w rzeczywistości jest trochę mniej ale nachylenie jak najbardziej się zgadza:) Na górze podziwiamy równiny z których podjeżdżaliśmy i nagle na jednej z agrafek pojawia się Marcin, najwyraźniej znudziło mu się czekanie:)

Sesja przed samą Twierdzą Donjon, od lewaka Mateusz, Marcin, Łukasz no i ja



A tu profil całego podjazdu do Twierdzy


Po Srebrnej przyszła pora na Przełęcz Woliborską, w porównaniu z poprzednim ten podjazd to kompletny luz (no może dla Łukasza nie:), nawierzchnia dość różna, miejscami asfalt średniej jakości po którym trzeba troszkę kluczyć, w innych miejscach stół. Na szczycie chwilka przerwy i zjazd, niestety nie można było pojechać po bandzie z uwagi na nieliczne dziury, tu max 68km/h.
W Bielawie azymut na Pieszyce i zaczynamy wspinaczkę na Przełęcz Walimską.

Ostatnim razem wjazd od kostki zajął mi 28min i był to pierwszy poważny podjazd na trasie, dzisiaj głównie za sprawą Marcina, który na całym podjeździe zdrowo rwał, czas podjazdu zamknął się w 23min mimo wcześniejszych przewyższeń:)
Na samej przełęczy spotkaliśmy kolarza (sory nie pamiętam imienia), który zjechał z nami do Walimia i poprowadził nas na Grządki, był z tym niezły problem bo kilku miejscowych kompletnie nie wiedziało gdzie ta wioska się znajduje, a tu taki fart:)

Mostek w Walimiu, mentalne przygotowania na Grządki


Profil Grządek wg www.genetyk.com by Michał Książkiewicz


Ten podjazd to istna mordęga! To takie Skotniki obok Trzebnicy tylko x5:) 39x28 i prędkość max do 8km/h, miejscami nie obyło się bez zakosów, na szczęście podjazd ma po drodze kilka przełomów do 8% które pozwalają troszkę odetchnąć. Zjazd bardzo malowniczy, niestety asfalt (świetnej jakości) poprzecinano korytkami odwadniającymi wyłożonymi kostką, przelot przez taki wynalazek z prędkością 60km/h groził uszkodzeniem sprzętu dlatego wszyscy przećwiczyliśmy przeskakiwanie:) W sumie jak na taki podjazd i walory widokowe to żadne utrudnienie.

Ścianka w Grządkach zdobyta, piękna panorama na południe


Po zjeździe do Sierpnicy niespodzianka, kolejny podjazd i do tego niemal identyczny jak ten pokonany przed chwilą! Dla Łukasza to było za dużo, to chyba tutaj zaczęło go poważnie odcinać, nawet Marcin "usiadł" na dosłownie 100m przed szczytem:)

Walcząc z samym sobą można przesadzić (podjazd Sierpnica-Rzeczka)




Sierpnica za plecami, kierunek Rzeczka


Przed samą Rzeczką REWELACYJNA panorama na grzbiet Gór Sowich, coś pięknego!



I kilka ujęć ze zjazdu


Po takiej zaprawce końcówka Przełęczy Sokolej od Rzeczki poszła niemal z marszu:) Chwilka przerwy, tankowanie wody i razem z Mateuszem zaczęliśmy spoglądać w kierunku Wielkiej Sowy:)
Wstępne plany zakładały zjazd z Sokolej w kierunku Nowej Rudy i powrót ale byliśmy zdrowo ujechani i odpuściliśmy. Przed nami same zjazdy na Walim do Jeziora Bystrzyckiego więc nie było przeciwwskazań by szarpnąć się właśnie na Wielką Sowę (~300-400m początkowego asfaltowego odcinka). Marcin nie był przekonany ale ambicja nie pozwoliła mu zostać i pojechaliśmy w 3 (Łukasz wcześniej wywęszył grila i został niżej:) Nie wiem czy to wymaga komentarza, wystarczy spojrzeć na profil:)

Przełęcz Sokola zdobyta, widok w kierunku Wielkiej Sowy


Profil wg Michała Książkiewicza http://www.genetyk.com


A tu już na górze




Widok w dół robi wrażenie


Z Sokolej lecimy prosto na Walim, na miejscu w sklepie spotykamy sąsiada Piotrka z towarzyszką, z którym kiedyś wspólnie z Tomkiem, rozmawialiśmy pod blokiem na Litewskiej. Kolejne tankowanie, chwila na pogaduchy w większym gronie i azymut na Jezioro Bystrzyckie. Przejazd alejkami wzdłuż brzegu to czysta przyjemność no i wizyta na tamie, którą chciałem odwiedzić od jakiegoś czasu.

Wzdłuż Jeziora Bystrzyckiego by Łukasz vel. ziele477


Tama nad jeziorem Bystrzyckim



W Lubachowie lub Bystrzycy Marcin odbija na Wałbrzych a my jedziemy na Świdnicę.

Góry Sowie zostawiamy za plecami.


Na miejscu trafiamy do pizzerii uzupełnić spalone kalorie, tam kolektywnie decydujemy aby jechać na PKP do Jaworzyny Śląskiej, dojazd do Wrocławia był absolutnie w zasięgu ale chłopaki trochę się obżarli i brakło motywacji na kolejne 60km:)

Sama Jaworzyna to miasto zombie, masa nawalonych ponuraków traktujących ulicę jak deptak osiedlowy, cztery razy ktoś wychodził nam bezpośrednio pod koła!!



Wnioski:
Wyjazd dużo mocniejszy od ostatniej wizyty w tych rejonach, głównie za sprawą tych kilku stromizn.
Kanapki z bagietki to kiepski pomysł, po 2h miałem w kieszeni kamienie a nie żarcie:/
Filtr do opalania!! (znowu dorobiłem sobie "rękawki")
Następnym razem trzeba będzie zrobić podjazd pod Walim przez Glino i machnąć Przełęcz Sokolą od Nowej Rudy, wtedy będzie komplet:)
Kategoria Góry Sowie


Dane wyjazdu:
188.80 km 0.00 km teren
07:06 h 26.59 km/h:
Maks. pr.:69.00 km/h
CADavg:22.0
HR max:190 ( 99%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2263 m
Kalorie: kcal

Korona Gór Sowich - tym razem zwycięsko!

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 3

Kto: Tomek, Artur, Krzysiek i ja
Gdzie: Ponowny atak na 5 przełęczy w Górach Sowich

Plany ponownego ataku korony Gór Sowich przewijały się już podczas wyjazdu w ostatnią sobotę. Poprzednim razem (LINK)niestety się nie udało, a ja dodatkowo zaliczyłem zgon w Dzierżoniowie, wypadało wziąć odwet!

Od tamtego czasu, czyli niecałego miesiąca nakręciłem troszkę km w poziomie i pionie, wyciągnąłem kilka wniosków i z bojowym nastawieniem czekałem na sobotę.

W pt wieczorem standard czyli nie wiadomo z kim, jaką trasą itd...nie zważając na to zabrałem się za przygotowania, wciągnąłem masę ryżu licząc, że trochę węglowodanów zostanie na jutro, porobiłem sobie "kanapeczki" (a`la Artur) z domową marmoladą, miodem i nutellą, zaopatrzyłem się w żel na wszelki wypadek, banany i batony, skołowałem drugi koszyk na bidon, a w same bidony zatankowałem mieszankę wody/miodu/cytryny. Od kumpla udało mi się nawet pożyczyć pulsometr.
Jedyną siłą która mogłaby zdecydować o kolejnej porażce była grawitacja na podjazdach, jak się okazało nie dała rady:)

Na zbiórkę polecieliśmy z Tomkiem (mieszkamy obok siebie), Artur zaliczył mały poślizg czasowy i ruszyliśmy. Zgodnie z planem do Dzierżoniowa bardzo spokojnie, tempo oscylowało w granicach 30-35km/h z przewagą dolnych zakresów, nie chcieliśmy się ujechać jak ostatnio.

W tle Sobótka




Trzeci raz w życiu byłem na przełęczy Tąpadła, pierwszym razem chciałem płuca wypluć, drugi też dał mi się mocno we znaki, a teraz byłem zdziwiony że się tak szybko skończyła:) Wspinaczkę jako pierwsi zakończyli Artur i Krzysiek na MTB:) Dalsza droga do Dzierżoniowa również bez ekscesów, tempo oszczędne.

Hopka przed Jersey (Grzesiek where were You??)


Krzysiek na "wszędołazie z rur kanalizacyjnych":)


zdaje się, że to wciąż przed Jersey


Początek przełęczy walimskiej, ostatnio jechałem tu z prędkościami rzędu 10-12km/h i strasznie się umordowałem na 39x23. Tym razem przez większość czasu ciągnąłem na 39x24 16km/h, jechało się zupełnie inaczej niż ostatnio, przewyższenia pokonane przez ten czas robią swoje. Artur i Krzysiek oczywiście wystrzelili jako pierwsi ale po chwili zobaczyłem, że Krzysiek został a ja zmniejszam do niego dystans, to dawało mi dodatkowego kopa, ostatecznie wdrapaliśmy się na szczyt razem. Tomek podjazd pokonał z jakimś gościem na MTB i mimo, że się raczej oszczędzał (inaczej to ja byłbym ostatni) wymęczył towarzysza:).
Walimska prawie na wykończeniu


widok z polany na przełęczy


Zjazd z walimskiej i azymut na przełęcz Sokolec, Artur na kostce z walimskiej trochę został więc korzystając z okazji stanęliśmy na skrócie przed Rzeczką.


Podjazd pod końcówkę Sokolca to dla mnie wciąż mordęga, chłopaki mówią, że ostatnie 100m to jakieś 10-12%, ale wg TEGO profilu końcówka to 18%! dla mnie wciąż dużo. Zjazd i bez stopu lecimy dalej na Jugowską, nawierzchnia koszmarna, dziura na dziurze...

wjazd na jugowską i panorama na południe


jugowska za 50m:)


Zjazd z jugowskiej ponownie nie zawodzi:) Sucho, ruch znikomy, dobra nawierzchnia na to właśnie dzisiaj czekałem, tym bardziej, że chciałem zobaczyć jak będzie się zachowywać Vittoria Corsa Evo Cx na przodzie, zakręty na sporym wyłożeniu i żadnych problemów:)
Po zjeździe, troszkę płaskiego między Pieszycami a Bielawą, w której mijamy piękny kościół (wieża widoczna z bardzo daleka) i zaczyna się woliborska, nowinka dla nas wszystkich.

przelot między Pieszycami a Bielawą



wieża kościelna w Bielawie na wszystkich zrobiła wrażenie


zaczynamy macać woliborską


Przełęcz woliborska daje mi się trochę we znaki, bardziej z uwagi na długość (12km z Bielawy) niż nachylenie, w końcu jugowska ściągnęła nas na sam dół.
Artur i Tomek zamierzali w tym miejscu lecieć gdzieś dalej na południe (Radków?) ale kalkulacje z zegarkiem i rozkładem kolejowym przekonały ich aby wracać na Kamieniec Ząbkowicki.
Po woliborskiej odbicie na Srebrną Górę, perspektywa ostatniej wspinaczki tego dnia pomagała bo powoli zaczynałem odczuwać skutki przewyższeń.

dolina przed Srebrnną Górą, super widoki:)


Przed szczytem cyklista ciągnący na Wałbrzych zrobił nam pamiątkowe zdjęcie w komplecie.


Artur straszył nas beznadziejną nawierzchnią na zjeździe z przełęczy do Srebrnej Góry ale jak się okazało nie było tak źle, było nawet nieźle co widać na zdjęciach:)
"głupawka" w Srebrnej Górze ku uciesze tubylców i towarzyszy:)

Srebrna Góra, pięknie odrestaurowana główna ulica

Po wszystkim spokojny przejazd do Kamieńca, na miejscu, mając sporo czasu do pociągu skosztowaliśmy z Tomkiem gulaszu i zimnego browarka, mniam:) Chwila postoju na samym dworcu i 1,5h rytmicznego stukotu do Wrocławia, jakże to było odległe od tego czym uraczył nas szynobus Deuche Bahn tydzień temu...ehh PKP


Kategoria Góry Sowie


Dane wyjazdu:
127.92 km 0.00 km teren
04:50 h 26.47 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
CADavg:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1540 m
Kalorie: kcal

Góry Sowie 4 przełęcze

Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 14.05.2011 | Komentarze 2

Trasa: Wrocław (Litewska) - Grabiszyńska/Hallera - Skałka - Sadków - Gniechowice - Sobótka - Przełecz Tąpadło - Dzierżoniów - Pieszyce - Przełęcz Walimska - Walim - Przełęcz Sokolec - Przełęcz Jugowska - Pieszyce - Dzierżoniów
Skład: Husaria Szosowa + ludzie z forumszosowe.org
Wyruszyliśmy 8 osobową grupą o 9:00, pogoda piękna, ludzi tłum zapowiadała się świetna impreza.
Na płaszczyznach było świetnie, tempo 35-40km/h chociaż wiatr do Tąpadła dawał się momentami mocno we znaki. Jak tylko zaczęły się górki (Tąpadła) okazało się, że koledzy na każdej z przyszłych przełęczy będą czekali właśnie na mnie:)
Przed Dzierżoniowem dołączył do nas Grzesiek.
Wjazd na przełęcz Walimską to mój max jeżeli chodzi o ciągły podjazd, w ramach lokalnych atrakcji na jednej z serpentyn zobaczyłem szpaler koni idących całą szerokością szosy, miejsca między nimi było akurat na rower i szeroko rozłożone łokcie:)Po Walimskiej przyszła pora na przełęcz Sokolec z 10% nachyleniem na samym końcu, ten podjazd przekonał mnie do szukania lżejszej kasety bo 39x23 w takim terenie to dla mnie stanowczo za twardo!
Na koniec przełęcz Jugowska i zjazd do Kamionek...dlaczego ja tam wcześniej nie byłem??!! masełko, serpentyny 55+ km/h...czy muszę dodawać więcej? :)

Generalnie na podjazdach umordowałem się niemiłosiernie, grawitacja przypomniała o 84kg i braku podobnych wypadów w przeszłości, jest co zbijać/nadrabiać:)

Finał imprezy nie był już tak optymistyczny, otóż przed przełęczą Jugowską nasza ekipa podzieliła się, część poleciała bezpośrednio na Walim/Nową Rudę/Kłodzko PKP, a my do Wrocławia (zapowiadało się w sumie ~200km). Problem w tym, że wcześniej zaniedbałem podjadanie i w Dzierżoniowie wypaliłem się do cna, koniec paliwa, zero, null, koledzy pojechali dalej a ja reperowałem się w pizzerii przy heinekenie i pizzy czekając na "wóz techniczny", dzięki Ćwieku!



Zdjęcia zapożyczone od Platona


Kategoria Góry Sowie