suche info

avatar Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu!




Forum kontaktowe
Wyrocznia #1
Wyrocznia #2

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
free counters
Dane wyjazdu:
64.80 km 0.00 km teren
01:53 h 34.41 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
CADavg:23.0
HR max:208 ( 99%)
HR avg:172 ( 81%)
Podjazdy: 80 m
Kalorie: kcal

Trening czasowy Husarzy - Trestno

Wtorek, 2 sierpnia 2011 · dodano: 02.08.2011 | Komentarze 1

Dzisiaj sprawdzenie nowej trasy, zaproponowanej przez Artura (p.o.s.t.).
Na miejscu standardowo Krzysiek, Artur i Ja
W planach 2 x 18,2km na pełnych obrotach, z przerwą między rundkami.
Przed wyjazdem Krzysiek podrzucił mi lemondkę na testy, montowana na szybko, na kierownicy miejsca na pulsometr i licznik brakło i trza było kombinować:)

Pierwszy przelot
Dist: 18,20
Czas: 0:27:29
Vavg: 39,73km/h
Vmax: 48,5km/h
Tętno max/średnie: 208bpm / 191bpm (99% / 91%)

-cały czas jechałem na lemondce skutkiem czego musiało mnie przydusić i przez cały dystans nie mogłem nabrać pełnego oddechu,
-Krzysiek najwyraźniej musiał się przepalić więc padła decyzja żeby doszedł do siebie na kole, potem harował jak reszta
-za mocno wchodziłem/wychodziłem z zakrętów na swoich zmianach i płynność siadała


Drugi przelot
Dist: 18,20
Czas: 0:27:38
Vavg: 39,52km/h
Vmax: 45,5km/h
Tętno max/średnie: 205bpm / 191bpm (99% / 91%)

-tym razem wiozłem się na dolnym chwycie, a za lemondkę łapałem dopiero na zmianach, swoboda oddechu znormalniała mimo że średnie tętno tego nie odzwierciedla (nie wiem czy "swoboda" przy tym tętnie do dobre określenie:)
-zakręty starałem się robić płynniej i mimo, że prędkość przelotowa spadła to średnia na koniec nie poleciała tak mocno


Dane wyjazdu:
87.60 km 0.00 km teren
02:46 h 31.66 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
CADavg:18.0
HR max:198 ( 94%)
HR avg: (%)
Podjazdy:170 m
Kalorie: kcal

Trening czasowy Husarzy - Szczodre

Sobota, 30 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 4

Kolejna ustawka z zamiarem szlifowania jazdy na czas.
Wspólnie z Arturem (p.o.s.t.) i Krzyśkiem skoczyliśmy do Domaszczyna z zamiarem wykręcenia kilku "kresek" do Januszkowic i z powrotem, każda rundka po 16km z hakiem.
Krótka wspólna rozgrzewka, powrót na miejsce startu i ogień! Artur nie dawał żyć i dokładał strasznie do pieca, dla mnie jak zwykle pierwsze 5km na tak wysokich zakresach to katorga, potem organizm trochę się adaptuje i tętno spada o kilka uderzeń. Po kilku km Krzysiek odpuścił (?) i dalej lecieliśmy we dwójkę.
Do Januszkowic szło szybciej bo wiatr nie przeszkadzał za to na powrotach w odkrytym terenie trafialiśmy chwilami na ścianę, ciemno przed oczami, a na liczniku tylko 35km/h.

Pierwszy przelot
Vavg: 39,5km/h
*mogło być lepiej ale organizm nie przepalony i kilka razy tempo delikatnie spadało z przyczyn niezależnych.

Drugi przelot
Vavg: 40,18km/h
*Artur dawał dłuższe zmiany, u mnie tempo troszkę spadało i średnio po 30sec "zapraszał" mnie na koło:) Przez ostatnie 3km nie wiedziałem gdzie jestem, jazda do absolutnego oporu...

Po wszystkim zrobiliśmy rundkę przez Stępin - DK8 - Szczodre z kilkoma mocniejszymi akcentami i strzała na Wrocław

Na koniec rozjazdowo przez Kiełczów-Wilczyce



Dane wyjazdu:
53.94 km 0.00 km teren
02:07 h 25.48 km/h:
Maks. pr.:68.00 km/h
CADavg:19.0
HR max:205 ( 97%)
HR avg:151 ( 71%)
Podjazdy:558 m
Kalorie: kcal

Interwały w Trzebnicy

Czwartek, 28 lipca 2011 · dodano: 28.07.2011 | Komentarze 0

Wypad organizowany na szybko. Krzysiek podrzucił temat interwałów w Trzebnicy, dołączyli Tomek i Marcin.

Na miejscu 2x5 + 1x3 podjazdy, za każdym razem 200m sprintu pod górkę do oporu i w ostatniej serii stwierdziłem, że po 3 starczy, miałem dosyć...
Przez Pasikurowice jak zwykle mocno się się zapaliło:)
Interwały to mordęga ale po wszystkim jakoś tak mało tego jeżdżenia...


Dane wyjazdu:
52.71 km 0.00 km teren
01:34 h 33.64 km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
CADavg:18.0
HR max:198 ( 94%)
HR avg:160 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kadencja + ITT w wersji solo

Wtorek, 26 lipca 2011 · dodano: 26.07.2011 | Komentarze 1

W weekend dołożyliśmy do pieca ale nastał wtorek więc niezależnie od kondycji trzeba było trochę pokręcić

Ludzie Północy (Krzysiek i Tomek) zasuwali przy kieracie, ja nie planowałem robić niczego długiego więc nie było sensu ściągać Ludzi Południa:)

Postanowiłem zrobić trening wyłącznie pod własne dyktando. Wiem że odległości nikczemne ale nie miałem zamiaru się ujechać, za to zależało mi aby ściśle trzymać się założeń (pomijając to czy taki trening ma w ogóle sens:) A właśnie, chciałem poskromić pulsometr po ostatnich numerach jakie mi odstawiał.

Całość trasy na linii Szczodre – Januszkowice z uwagi na GENIALNĄ nawierzchnię (wiem że się powtarzam ale piszę bez cienia przesady), dołożyłem do tego nieznany odcinek z Stępina do Borowej, który okazał się być gorszy ale wciąż zupełnie niezły na tle innych drogowych atrakcji. Na odcinku Borowa – Szczodre kilka sygnalizacji: włączenie na DK8 (trzeba ustąpić:/), pasy w Borowej (wystarczy trochę zwolnić), skrzyżowanie przy Macdonald`s (tu trzeba uważać) i ostatnie do zjazd na Szczodre.

Rozjazdowo do Szczodrego przez Zakrzów
Vmax: 38,5km/h
Dist: 9,22km
Czas: 0:18:15h
Vavg: 30,3km/h
Tętno max/średnie: 172bpm / 147bpm (82% / 70%)

ITT Szczodre – Dobroszów Ol. – Januszkowice – Stępin – Borowa – Byków – Długołęka – Szczodre
Vmax: 70km/h *nie mogłem się powstrzymać i na powrocie złapałem Tir`a na 2km:)
Dist: 20,08
Czas: 0:31:13h
Vavg: 38,5km/h *wiem, że ta podczepka trochę dołożyła ale po drodze kilka razy zwalniałem (skrzyżowanie/światła), wydaje mi się że ostatecznie zeszłoby najniżej do 37km/h
Tętno max/średnie: 198bpm / 179bpm (94% / 85%) *ten max chyba właśnie za Tir`em, bardziej z adrenaliny niż wysiłku, przez cały dystans jechałem w zakresie 80%-90%

Kadencja i rytm przy tętnie lekko powyżej progu tlenowego
Vmax: 38,5km/h
Dist: 14,63km
Czas: 0:26:19h
Vavg: 33,4km/h
Tętno max/średnie: 180bpm / 161bpm (85% / 76%)

Rozjazdowo do chaty
Vmax: 35,5km/h
Dist: 8,78km
Czas: 0:18:19h
Vavg: 28,7km/h
Tętno max/średnie: 163bpm / 139bpm (77% / 66%)


Dane wyjazdu:
139.68 km 0.00 km teren
04:23 h 31.87 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
CADavg:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:622 m
Kalorie: kcal

Trening z Szerszeniami

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 4

Na wczorajszym treningu czasowym padła propozycja wizyty w Trzebnicy na ustawce z Szerszeniami, ambitne plany zakładały "poszarpanie pszczółek" :) ambitne bo wczorajszy trening dał nam się mocno we znaki.

Osobiście zastanawiałem się nad wizytą bo wciąż nie mam kasku i zdawałem sobie sprawę, że nie wszystkim może to odpowiadać. Rano zadzwonił do mnie Artur i słysząc moje wątpliwości rzucił "urwiesz ich parę razy i zamiast marudzić będą patrzeć na pulsometry", argumentacja dotarła:)

Wspólnie z Tomkiem dolecieliśmy do cmentarza zgarnęliśmy Artura G. z kolegą na MTB i podjechaliśmy bezpośrednio do Krzyśka, po chwili w komplecie dziarsko uderzamy na Trzebnicę.

Na miejscu chłopaki z respektem wymieniali kolejne ksywki i nazwiska, zapowiadało się naprawdę ostro.

Początek luźny, ciekawie zaczęło się robić dopiero od Obornik Śląskich, tempo skoczyło, ktoś nie utrzymał, ktoś złapał kapcia i skład z początkowych 18 osób stopniał z lekka:) Od samego początku spory udział w rwaniu grupy miał Artur, reszta z naszej paczki też nie pozostawała dłużna i ekipa dalej topniała:) Po jakimś czasie nie bardzo wiedziałem gdzie zajechaliśmy, wiedząc że ludzie powolutku nikną trzymałem się z przodu żeby nie wracać do chaty na azymut:) Muszę tu wspomnieć o odcinku z Wielkiej Lipy do Niezgody albo Łąk, REWELACYJNA ścieżka, gładko, przez las, wzdłuż jezior, ekstra przelot. Przed Sułowem poszła 5 os. ucieczka z udziałem min. Artura, Marcina na MTB i moim, natychmiastowe zmiany i tempo 42-45km/h mimo leciutkiego podjazdu, mega mordęga przez tempo i przez to że jakiś Wiatrak z Milicza strasznie rwał na zmianach, ledwo koło łapałem no i któregoś razu brakło nóg:/ Grupa zorganizowała pogoń ale po wszystkim dowiedziałem się od Tomka że ciągnęli 40km/h więc leciutko za mało:) Z pogoni ktoś się urwał, poczekałem chwilę i było dwóch do roboty. Ta ucieczka sporo mnie kosztowała więc trzeba było się powozić:) Odcinek od Sułowa gdzieś do Komorowa to straszna telepawka, pewnie każdy się tam umęczył, a mnie na dodatek zaczęło odcinać, najgorsze że nie wiedziałem jak daleko do Trzebnicy. Zostało nas może z 10 os. i pozostało tylko przetrwać, na szczęście obyło się bez ekscesów i jakoś w komplecie dojechaliśmy.

Do domu bez ciśnienia, wypad byłby w pełni udany gdyby Artura przed Głuchowem nie użądliła pszczoła, złapał pobocza gleba gotowa, na szczęście ani Artur ani sprzęt nie ucierpiał mocno.

Poniżej dane z samej pętelki z Szerszeniami, byłoby lepiej ale mieliśmy kilka postojów, pomyłek nawigacyjnych itp

Dystans: 86,66km
Średnia: 33,3km/h
Max: 60km/h
Pulsometr znowu się popisał i gówno wiem:/



Dane wyjazdu:
94.50 km 0.00 km teren
02:56 h 32.22 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
CADavg:20.0
HR max:200 ( 95%)
HR avg: (%)
Podjazdy:118 m
Kalorie: kcal

Trening TTT

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 0

Cały tydzień lało ale dzisiaj w końcu można było wyskoczyć.

Przygotowania do drużynowej czasówki w Gostyniu, niekoniecznie z moim udziałem ale pokręcić można:)

Sama jazda przez 20km trochę rwana i pod naprawdę mocny wiatr, potem płynniej i z bocznym więc można było układać wachlarzyki. Jest co szlifować:)

Pulsometr znowu mnie zaskoczył i gówno zapisał :/ Pamiętam, że na początku było naprawdę ostro, potem już normalnie ~180bpm (85%)

Dystans: 43,32
Czas: 01:10:01
Avg: 37,1km/h
Hr: ?/200
Wiatr: 7m/s
Team: Tomek, Krzysiek, Artur G. i Ja




Dane wyjazdu:
53.00 km 0.00 km teren
01:56 h 27.41 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
CADavg:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: kcal

Rozjazdowo nad jezioro Mietkowskie

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 0

Ferajna ciągnęła nad jezioro Mietkowskie, a ja miałem do zrobienia rozjazd po wizycie w Czechach, postanowiłem połączyć konieczne z przyjemnym i wybrałem się nad akwen na rowerku.

Obrałem azymut na Skałkę - Kąty Wr. - Mietków - Domanice
Logistyczno / rozpoznawcza pomyłka tego sezonu! O ile do Skałki leciało się jak zawsze dobrze, to dalej do Kątów Wr. gubiłem plomby... Trzęsie mnie na samą myśl, nie pamiętam tak TRAGICZNEJ nawierzchni na powiatówce, podjazd pod Przełęcz Jugowską to przy tym masło! Do Mietkowa było OK natomiast zaraz za tubylec pokierował mnie na 3km płyt betonowych wzdłuż zbiornika, jakby było mało osuszyłem bidony 10km wcześniej, miałem dosyć....

Na szczęście po chwili moim oczom ukazał się następujący obrazek i troski minęły:)


Podsumowanie:
Starałem się jechać równo ale albo wiatr zwalniał mnie do 24k/h albo wpadałem na kartoflisko po którym nie dało się jechać szybciej niż 20km/h :/
Nogi z waty po sobocie...


Dane wyjazdu:
164.50 km 0.00 km teren
06:15 h 26.32 km/h:
Maks. pr.:80.00 km/h
CADavg:20.0
HR max:200 ( 95%)
HR avg:158 ( 75%)
Podjazdy:2996 m
Kalorie: kcal

Pradziad po raz pierwszy!

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 5

edit: 20.07.2011 - dodałem profile podjazdów, których nie znalazłem na genetyk.com, profile na pdst. *.gpx od Tomka, z czasem trochę je dopracuję:)

Trochę tego było, więc wstęp w wersji skróconej. Jak co piątek, nie wiadomo gdzie i z kim, próbowałem zmontować ekipę na Kotlinę Kłodzką ale nie wyszło. Pradziad wisiał w powietrzu od jakiegoś czasu i w końcu wspólnie z Tomkiem,
Arturem i Krzyśkiem zdecydowaliśmy się zaatakować.
Jechaliśmy dwoma autami do Zlatych Hor zaraz za granicą, zbiórka o 7:30 spod bloku (przynajmniej nie trzeba było dymać przez miasto na Hallera:), pakowanie sprzętu i strzała na Czechy. Zaraz za Nysą zrobiłem zdjęcie, dające przedsmak atrakcji które czekały na nas nieco bardziej na południe.



Na miejscu byliśmy ok. 10:00, szybko się ogarnęliśmy i jazda. Na zdjęciu poniżej trzymam w ręce Masterplan wyjazdu, nigdy nie lubiłem podjeżdżać nie wiedząc co mnie czeka więc popisałem sobie przewyższenia i długości podjazdu ze śladu wyrysowanego na gpsies.com.



I sam Masterplan, sporo przeszedł ale dojechał w jednym kawałku. Pisałem to po łebkach a wyszło całkiem dokładnie +/- 250m



Trasę układał Tomek, jako weteran tamtych okolic (wizytował tam jakieś 8 razy) ułożył dość ciekawy i bardzo wymagający zestaw podjazdów i zjazdów, wisienką na torcie był oczywiście podjazd na Pradziada.

Jako świerzak w takich okolicach miałem kilka celów, przede wszystkim chciałem przejechać całość, czyli dobić do 3000m w pionie przy dotychczasowym rekordzie ~2200m. Zależało mi też aby podjechać pod Pradziada na raz, nigdy nie robiłem podjazdu o takiej długości i nachyleniu dlatego ciężko mi było ocenić czy dam radę. Dodatkowo w ramach treningu chciałem cały czas kontrolować tętno na podjazdach, a nie strzelać co chwila pod 200 jak zwykle na treningach.
Dobra tyle z koncertu życzeń, w drogę!

Na pierwszy ogień, w ramach przepalenia nóg poszedł podjazd pod Hermanovice, chłopaki postraszyli jakimś drakońskim kilometrem ale po ostatnim wypadzie w Sowie przed żadnym nachyleniem na krótkim dystansie nie czuję respektu:) Artur z Krzyśkiem oczywiście wystrzelili, ja postanowiłem trzymać się przewodnika i jechać bez szarpania. Na świeżo łyknęliśmy to jak jakąś hopkę pod Trzebnicą:)

Podjazd pod Hermanovice


Potem luźny zjazd do Holcovic na zmianach, zaraz potem niespodzianka dla wszystkich, którki ale dość żwawy podjazd pod Jeleni.

Holcovice – Jeleni


Up, up, up...


Na końcu urwaliśmy się Krzyśkowi, który z lekkim opóźnieniem ale jednak zareagował:)



a tutaj już na szczycie, w tle główny cel naszej eskapady czyli Praded


Zjazd do Karlovic i zaczynamy 25km wspinaczki.

Profil wg stronyMichała Książkiewicza


W Karlovej Studziance tankujemy osławioną przez chłopaków mineralkę, podobno „na płaskim śmierdzi, ale na podjazdach smakuje jak nic na świecie”, mi osobiście zalatywała zbukami z syfonu :D

Zdjęcie u źródełka


Żeby wypad nosił chociaż minimalne znamiona turystycznego, skoczyliśmy przed miejscową atrakcję – wodospad



Potem szybciutko pod „szlaban” i bez zbędnych ceregieli zaczynamy ostatnie, kluczowe 9km wspinaczki. Na tym podjeździe każdy miał sobie coś do udowodnienia, od początku Krzysiek i Artur odjechali, przez jakiś kilometr lub dwa jechałem razem z Tomkiem ale i on odskoczył. Nie zostało nic innego jak zrobić swoje, trzymałem stałe tempo przy tętnie <90%, kiedy podjazd zaczął mi się nudzić, zapuściłem na głos ACDC – Highway to hell i od razu noga kręciła bardziej rytmicznie, mój sposób na nudę wywołał sporo pozytywnych reakcji i…kręciło się jeszcze lepiej:)

Profil ostatnich 9 km


Tomek sfilmował ostatnie metry mojego podjazdu
&feature=player_embedded

I wspólna fotka


Wyniki podjazdu od szlabanu, chłopaki poprawili czasy o kilka minut!
Krzysiek 36min
Artur 37min 37sec
Tomek 38min 09sec
Ja 40min i jakieś sec

Na szczycie skoczyliśmy jeszcze na platformę zobaczyć górny zbiornik elektrowni szczytowo – pompowej Dlouhe Strane zlokalizowany na górze obok. To nasz kolejny cel.

I krótki filmik z piękną panoramą okolicznych szczytów


Na górze było dość zimno i towarzyszy szybko wychłodziło, ja nie miałem tego problemu bo zabrałem z dołu koszulkę z długim rękawem. Zjazd pierwszą częścią do parkingu bardzo rwany, masa ludzi i kilka dość niebezpiecznych sytuacji (Tomek z kiepskimi hamulcami w pewnym momencie odstawił taki numer, że włos się na plecach zjeżył). Ostatnie 5,5km niemal puste i można było docisnąć, masa robi swoje i udało się dokręcić do 79km/h czyli nowy max.

Na dole przystanęliśmy na pizze.


Po chwili przymarzania na dworze, za sprawą bardzo uprzejmej obsługi udało nam się wprowadzić rowery do środka i rozłożyć na klubowych kanapach. Na dodatek dostaliśmy po kawałku pysznego ciasta „jagodowego”, co by to nie było smakowało wyśmienicie:)

Kolejny zjazd do Karlovej Studzianki na tankowanie „zbuków” i atakujemy dwie przełęcze przez Vidly na Jesenniky, Podjazdy dość równe ale zdarzały się odcinki >10%
Vidly #1


Vidly #2


Po wszystkim mocny i długi zjazd do Jesennik, od razu wystrzeliłem do przodu mając grawitację za sprzymierzeńca:) Kilka razy przekraczałem 75km/h ale prędkości z Pradziada nie mogłem przeskoczyć, do momentu w którym wyprzedziło mnie dwóch motocyklistów. Podziałali na mnie jak płachta na byka i się zaczęło, zakręty były moje ale na prostych uciekali, w którymś momencie wyrósł przed nimi bus który nie leciał więcej jak 60km/h, lewy pas, młynek do oporu i byli za mną, na dole okazało się że pękło 80km/h!
Za Jesennikiem zaczynamy kolejny podjazd, tym razem na Rejviz, niezbyt mocny ale dość długi.

Profil standardowo wg stronyMichała Książkiewicza, dla dociekliwych profil podjazdu od strony Zlatych Hor


Przełęcz mijamy bez przystanku i ciągniemy dalej w kierunku Dolni Udoli oraz na przedostatnią przełęcz w kierunku Hermanovic, po niej mieliśmy mieć 30km luzu od podjazdów.

Mijamy Dolni Udoli, pierwsze 2km idą bardzo luźno ale potem jedzie się coraz ciężej, krótkie porównanie odczytów Tomka z Garmina, moich z Masterplanu i dociera do nas że ostatnie 2-3km zadzierają nosa do góry dużo mocniej.
Nogi nie współpracowały już jak wcześniej i postanawiam odpuścić, 39x28 i kręcę sobie przy tętnie 150bpm (70%), zwyczajnie musiałem trochę odpocząć.

Profil z Dolni Udoli na Hermanovice


Po drodze machnąłem dwie fotki, tu charakterystyczna serpentynka:)


Wspinaczka zaczynała się gdzieś na dole, wzdłuż linii energetycznej


Cierpliwość popłaca, w końcu się na mnie doczekali



I zjeżdżamy do Hermanovic…


W przypadku „awarii zasilania” trasa pozwalała odbić w Hermanovicach do aut, na szczęście wszyscy byliśmy w niezłej formie, samopoczucie dopisywało zwłaszcza że przed nami 12km zjazdu który robiliśmy na początku.

Szybkie ujęcie za Hermanovicami


Gdzieś za Janovem, ostatnia przełęcz tego dnia prezentowała nam swoje walory od jakiegoś czasu:)


Masterplan podpowiadał 300m w pionie na dystansie 5km czyli 6% standard. Przed Petrovicami tempo spada, luzujemy trochę przed podjazdem, dwa szybkie zakręty, miasteczko się kończy i wyrasta przed nami 300m z sekcjami ~12%...jaja jakieś na sam koniec wyjazdu.

Profil ostatniego podjazdu


Krzysiek musiał jechać na paliwie lotniczym, mimo tylu podjazdów znika nam z oczu po kilkuset metrach! W trójkę, zdrowo umordowani drepczemy swoje, podjazd normalnieje do 6% i Tomek zaczyna odjeżdżać. Patrzę na pulsometr 150bpm ale nogi nie chcą kręcić, oglądam się za siebie i widzę, że Artur również zdrowo ze sobą walczy. Na koniec przełęczy postanowił zaatakować ale po tym wszystkim nie mogłem zwyczajnie odpuścić i udało się obronić:)

Nareszcie, ostatnia przełęcz tego dnia zdobyta…


Tomkowi udało się z doborem tej przełęczy, wjeżdżaliśmy po kiepskiej nawierzchni ale zjazd pozwalał trochę pofolgować:)

I rzut okiem na ostatnią przełęcz od strony Zlatych Hor


Uff…koniec, przebrnął ktoś przez całość, no to jeszcze ślad.

Kategoria Jeseniky


Dane wyjazdu:
67.09 km 0.00 km teren
02:32 h 26.48 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
CADavg:23.0
HR max:198 ( 94%)
HR avg:145 ( 69%)
Podjazdy:620 m
Kalorie: kcal

Interwały w Trzebnicy

Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 0

Dzisiaj serie interwałowe z Krzyśkiem na ulicy Moniuszki w Trzebnicy.

W planach 3x5 podjazdów do oporu i 10 min przerwy po każdej serii, niestety noga jakoś nie chciała podawać, poza tym zatankowałem w bidony jakiś wynalazek o smaku coli, przez który prawie żygałem. Ostatecznie po pierwszej serii i jednym powtórzeniu w drugiej serii odpuściłem:/ Obserwując Krzyśka (który nawiasem mówiąc też narzekał na formę) wciągnąłem kanapkę, która jakoś "związała" rewolucje żołądkowe i po odpoczynku zaatakowałem trzecią serię.

Po wszystkim bez ciśnienia do domu, no oczywiście poza OGNIEM w Pasikurowicach:) Nie było jakoś przesadnie mocno bo trzymaliśmy 40-42km/h w 10sec zmianach, na koniec podprowadziłem Krzyśka do ~50km/h, a on wystrzelił na 100m finisz:)


Dane wyjazdu:
156.00 km 0.00 km teren
06:05 h 25.64 km/h:
Maks. pr.:68.00 km/h
CADavg:30.0
HR max:205 ( 97%)
HR avg:154 ( 73%)
Podjazdy:2100 m
Kalorie: kcal

Góry Sowie - krótko ale treściwie

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 10.07.2011 | Komentarze 6

Kto: Marcin (merxin), Łukasz (ziele477), Mateusz (Mati213) i Ja
Gdzie: Góry Sowie z Kamieńca Ząbkowickiego do Jaworzyny Śląskiej

Na dzisiaj był planowany atak na Pradziada ale jak zwykle w piątek się posypało:/
W zastępstwie rzuciliśmy się w Góry Sowie, śladem który miałem w głowie od jakiegoś czasu. Główne cele na dzisiaj to Przełęcz Srebrna od Ząbkowic Śląskich, podjazd pod Grządki od strony Walimia i wizyta nad Jeziorem Bystrzyckim, doszło jeszcze kilka atrakcji ale o tym niżej:)

W tle przełęcz Srebrna i twierdza Donjon na szczycie


Podjazd przez Srebrną Górę i wyżej na przełęcz zdrowo nas rozgrzewa, średnio na kilometrze 8,5% z sekcjami po 14% nie dają chwili wytchnienia, wspomnę tylko że Łukasz był porządnie przygotowany na dzisiejsze procenty, wybrał się z 42x23!!

Widok na Srebrną Górę z serpentyny powyżej


Chłopaki w akcji


Przełęcz Srebrna zdobyta


Na przełęczy pada decyzja o wspinaczce pod Twierdzę Donjon, Marcin nie jest przekonany i zostaje na dole, profil podaje 1km wspinaczki, w rzeczywistości jest trochę mniej ale nachylenie jak najbardziej się zgadza:) Na górze podziwiamy równiny z których podjeżdżaliśmy i nagle na jednej z agrafek pojawia się Marcin, najwyraźniej znudziło mu się czekanie:)

Sesja przed samą Twierdzą Donjon, od lewaka Mateusz, Marcin, Łukasz no i ja



A tu profil całego podjazdu do Twierdzy


Po Srebrnej przyszła pora na Przełęcz Woliborską, w porównaniu z poprzednim ten podjazd to kompletny luz (no może dla Łukasza nie:), nawierzchnia dość różna, miejscami asfalt średniej jakości po którym trzeba troszkę kluczyć, w innych miejscach stół. Na szczycie chwilka przerwy i zjazd, niestety nie można było pojechać po bandzie z uwagi na nieliczne dziury, tu max 68km/h.
W Bielawie azymut na Pieszyce i zaczynamy wspinaczkę na Przełęcz Walimską.

Ostatnim razem wjazd od kostki zajął mi 28min i był to pierwszy poważny podjazd na trasie, dzisiaj głównie za sprawą Marcina, który na całym podjeździe zdrowo rwał, czas podjazdu zamknął się w 23min mimo wcześniejszych przewyższeń:)
Na samej przełęczy spotkaliśmy kolarza (sory nie pamiętam imienia), który zjechał z nami do Walimia i poprowadził nas na Grządki, był z tym niezły problem bo kilku miejscowych kompletnie nie wiedziało gdzie ta wioska się znajduje, a tu taki fart:)

Mostek w Walimiu, mentalne przygotowania na Grządki


Profil Grządek wg www.genetyk.com by Michał Książkiewicz


Ten podjazd to istna mordęga! To takie Skotniki obok Trzebnicy tylko x5:) 39x28 i prędkość max do 8km/h, miejscami nie obyło się bez zakosów, na szczęście podjazd ma po drodze kilka przełomów do 8% które pozwalają troszkę odetchnąć. Zjazd bardzo malowniczy, niestety asfalt (świetnej jakości) poprzecinano korytkami odwadniającymi wyłożonymi kostką, przelot przez taki wynalazek z prędkością 60km/h groził uszkodzeniem sprzętu dlatego wszyscy przećwiczyliśmy przeskakiwanie:) W sumie jak na taki podjazd i walory widokowe to żadne utrudnienie.

Ścianka w Grządkach zdobyta, piękna panorama na południe


Po zjeździe do Sierpnicy niespodzianka, kolejny podjazd i do tego niemal identyczny jak ten pokonany przed chwilą! Dla Łukasza to było za dużo, to chyba tutaj zaczęło go poważnie odcinać, nawet Marcin "usiadł" na dosłownie 100m przed szczytem:)

Walcząc z samym sobą można przesadzić (podjazd Sierpnica-Rzeczka)




Sierpnica za plecami, kierunek Rzeczka


Przed samą Rzeczką REWELACYJNA panorama na grzbiet Gór Sowich, coś pięknego!



I kilka ujęć ze zjazdu


Po takiej zaprawce końcówka Przełęczy Sokolej od Rzeczki poszła niemal z marszu:) Chwilka przerwy, tankowanie wody i razem z Mateuszem zaczęliśmy spoglądać w kierunku Wielkiej Sowy:)
Wstępne plany zakładały zjazd z Sokolej w kierunku Nowej Rudy i powrót ale byliśmy zdrowo ujechani i odpuściliśmy. Przed nami same zjazdy na Walim do Jeziora Bystrzyckiego więc nie było przeciwwskazań by szarpnąć się właśnie na Wielką Sowę (~300-400m początkowego asfaltowego odcinka). Marcin nie był przekonany ale ambicja nie pozwoliła mu zostać i pojechaliśmy w 3 (Łukasz wcześniej wywęszył grila i został niżej:) Nie wiem czy to wymaga komentarza, wystarczy spojrzeć na profil:)

Przełęcz Sokola zdobyta, widok w kierunku Wielkiej Sowy


Profil wg Michała Książkiewicza http://www.genetyk.com


A tu już na górze




Widok w dół robi wrażenie


Z Sokolej lecimy prosto na Walim, na miejscu w sklepie spotykamy sąsiada Piotrka z towarzyszką, z którym kiedyś wspólnie z Tomkiem, rozmawialiśmy pod blokiem na Litewskiej. Kolejne tankowanie, chwila na pogaduchy w większym gronie i azymut na Jezioro Bystrzyckie. Przejazd alejkami wzdłuż brzegu to czysta przyjemność no i wizyta na tamie, którą chciałem odwiedzić od jakiegoś czasu.

Wzdłuż Jeziora Bystrzyckiego by Łukasz vel. ziele477


Tama nad jeziorem Bystrzyckim



W Lubachowie lub Bystrzycy Marcin odbija na Wałbrzych a my jedziemy na Świdnicę.

Góry Sowie zostawiamy za plecami.


Na miejscu trafiamy do pizzerii uzupełnić spalone kalorie, tam kolektywnie decydujemy aby jechać na PKP do Jaworzyny Śląskiej, dojazd do Wrocławia był absolutnie w zasięgu ale chłopaki trochę się obżarli i brakło motywacji na kolejne 60km:)

Sama Jaworzyna to miasto zombie, masa nawalonych ponuraków traktujących ulicę jak deptak osiedlowy, cztery razy ktoś wychodził nam bezpośrednio pod koła!!



Wnioski:
Wyjazd dużo mocniejszy od ostatniej wizyty w tych rejonach, głównie za sprawą tych kilku stromizn.
Kanapki z bagietki to kiepski pomysł, po 2h miałem w kieszeni kamienie a nie żarcie:/
Filtr do opalania!! (znowu dorobiłem sobie "rękawki")
Następnym razem trzeba będzie zrobić podjazd pod Walim przez Glino i machnąć Przełęcz Sokolą od Nowej Rudy, wtedy będzie komplet:)
Kategoria Góry Sowie