suche info

avatar Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu!




Forum kontaktowe
Wyrocznia #1
Wyrocznia #2

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
free counters
Dane wyjazdu:
145.00 km 0.00 km teren
05:45 h 25.22 km/h:
Maks. pr.:75.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1570 m
Kalorie: kcal

Alpy #1 Bergamo - Bellinzona

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 4

Wstęp, Dzień 2, Dzień 3, Dzień 4, Dzień 5, Dzień 6, Dzień 7, Dzień 8, Dzień 9, Dzień 10

Po wylądowaniu w Bergamo zabieramy się za składanie rowerów co zajmuje nam dobre 2h i ostatecznie przed południem oficjalnie wyruszamy zwiedzać pajęczynę aglomeracji.
Zrezygnowaliśmy z przejazdu przez Mediolan i błądzimy szukając właściwej drogi na Leco/Como, w międzyczasie zaczyna padać, Tomek łapie kapcia, a przyczepka pod dyrygenturą Artura zachowuje się bardzo niestabilnie nie wróżąc niczego dobrego na szybkich zjazdach, zapanowała nieprzyjemna nerwówka.
Ostatecznie udaje nam się trafić na właściwą ścieżkę i po niedługim czasie wjeżdżamy do szwajcarskiego Lugano.




Po drodze mijamy sporo kolarzy, jak się później okazuje to protour`owcy trenujący przed prologiem w Tour de Suisse następnego dnia, podobno minęliśmy kilka bardzo znanych nazwisk... Od ok 100km przejąłem przyczepkę więc nie mogłem poszaleć ale chłopaki małą łyżeczką podłubali:) Los przewrotnie postanowił się do mnie uśmiechnąć i z odrobiną ulicznej brawury objechałem przyczepką kogoś z RadioShack - krążą ploty, że to Schleck który po tej akcji wycofał się z późniejszego TdF;)


Wisienką na torcie był dość szybki zjazd na którym postanowiłem poskromić wleczony ogon. Producent przyczepki jako bezpieczną prędkość podaje 40km/h, empirycznie sprawdziłem że 75km/h też jest osiągalne:)

Wieczorem dojeżdżamy do malowniczej Bellizony gdzie po chwili poszukiwań trafiamy do hostelu.


Na koniec postanowiliśmy zrobić niewielkie zakupy, pozwiedzać trochę i obejrzeć końcówkę meczu inauguracyjnego Euro




Pomimo 1,5km w pionie był to jeden z "płaskich" etapów dający ledwie przedsmak tego co mieliśmy pokonywać w następnych dniach...

licznik siadł mi po 120km więc dane zerżnąłem od Tomka.

ZDJĘCIA

>>>Alpy dzień 2

Kategoria Alpy 2012


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Alpy - Wstęp

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Dzień 1, Dzień 2, Dzień 3, Dzień 4, Dzień 5, Dzień 6, Dzień 7, Dzień 8, Dzień 9, Dzień 10

Z Włoch przez Alpy do Polski - trochę dużo dlatego relacja będzie adekwatna:)

Niezbyt zobowiązujące hasło rzucone przez Artura i Marcina sprowokowało jeszcze Tomka i mnie do podjęcia wyzwania. Po tym sprawy potoczyły się lotem błyskawicy i po kilku dniach mieliśmy kupione bilety, nie było odwrotu.
Wstępne założenia co do trasy i dziennych przebiegów były (tradycyjnie już) tak ambitne, że wręcz abstrakcyjne, to taka przypadłość jednego z uczestników tej wyprawy i chyba każdy traktował sugestie jako wstęp do negocjacji redukcyjnych;)

Generalnie plan zakładał przelot do Bergamo obok Mediolanu, spędzenie ~5dni w alpach szwajcarskich i włoskich, powrót na kole najdalej na północ jak to możliwe i dojazd pociągiem (lub na kole:) do Wrocławia. Wszystkie graty mieliśmy wozić upolowaną w ostatniej chwili przyczepką Extrawheel z sakwami.

W przeciwieństwie do reszty byłem "zielony" w kwestii kilkudniowych wypraw rowerowych dlatego w typowy dla siebie sposób zacząłem rozmieniać się na drobne analizując wszelkie możliwe aspekty, poczynając od realnych dziennych przebiegów, przez pogodę po warianty awaryjnego powrotu. Asekuracyjne podejście skutkowało zakupem kasety 11-28, siodełka Max Flite GF na które polowałem od dawna, krótszego mostka, nowych opon Duro Slickster, zapasowych wkładek hamulcowych i kilku ciuchów bez których byłoby dużo mniej komfortowo...

Wspomniana przyczepka wymagała lekkiej kosmetyki w postaci wywalenia zbędnego błotnika (w szosach i tak go nie ma więc to zbędne gramy) i zmianę koła, które w wersji producenta ważyło 2,5kg (całość z oponą) i wytrzymałoby przemarsz radzieckiej defilady, w zamian wrzuciłem swoje ważące w komplecie < 1kg - idealne na nadchodzące podjazdy.

Dzięki Focusowi mieliśmy kartony, w które mogliśmy zapakować cały zabierany majdan.

Nie doceniliśmy problemu i pakowanie rowerów i przyczepy skończyliśmy z Tomkiem o 23:00 w przeddzień. Tomek, mając na uwadze bagażowych na lotniskach zaopatrzył nas w sporą ilość styropianu i folii zabezpieczającej, mimo tego nerwów nie brakowało, zwłaszcza że "...spakowanie wszystkiego do jednego kartonu to jakiś Hitchcock..." :)

Rano pozostało tylko wsiąść w taryfę i zwiedzić nowy terminal we Wrocku. Na miejscu okazało się, że dwie sakwy to za mało i niejaki Pasendżer Sz. postanowił zabrać ze sobą nylonową sakwę Emporio Rumuni, produkt z najnowszej kolekcji w połączeniu z klapkami skutecznie rozbraja celników przy skanerach:)



Reszta również w wydaniu wieczorowym...


To wszystko w połączeniu z pospiesznie wciąganymi kanapkami dopełniło obrazu, brakowało tylko kiełbasy i połówki obracanej cichaczem zza pazuchy:)

Samolot jak to samolot, pod skrzydłem nie kazali przejść bo mogło runąć:) Passendżer Sz. w trakcie lotu zbija tętno do poziomu hibernacyjnego, podobno Justyna Kowalczyk ma spoczynkowe 30bpm, nasz zawodnik dając popis możliwości adaptacyjno-medytacyjnych zszedł sporo poniżej tej wartości:)



Widoki z okien samolotu jednocześnie napawają lękiem i intrygują...


>>>Alpy dzień 1
Kategoria Alpy 2012


Dane wyjazdu:
62.00 km 0.00 km teren
02:16 h 27.35 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal

Test Extrawheela

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Luźne testy Extrawheela przed jutrzejszym wylotem w Alpy.
Przyczepa zapakowana tylko z jednej strony jakimiś 3-4kg nie wykazywała żadnych negatywnych zachowań, jak się okazało konstrukcja pokazała pazurki jak dostała po 7kg w obydwu sakwach ale o tym w kolejnych wpisach.
W Trzebnicy "wycyganiłem" namiot w barwach narodowych, zadaliśmy trochę szyku na trzebnickich garbach:)
Od tygodnia walczyłem z przeziębieniem i wypad w Alpy w takim stanie trochę mnie przerażał, zwłaszcza że mocy nie było a tętna szybowały w niebo przy jakimkolwiek obciążeniu. O odwrocie nie było mowy bo jak mawia kolega "...nie wysiada się z pędzącego pociągu..", na szczęście w piątek jak ręką odjął:)



Łańcuch 3 DA: 730km


Dane wyjazdu:
255.00 km 0.00 km teren
09:45 h 26.15 km/h:
Maks. pr.:73.00 km/h
CADavg:73.0
HR max:204 ( 97%)
HR avg:162 ( 77%)
Podjazdy:3350 m
Kalorie: 5100 kcal

Dzień próby

Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 02.06.2012 | Komentarze 3

Wspólnie z Marcinem i Arturem udało mi się pobić dzienny dystans i jednocześnie przewyższenia.

2 tyg bez roweru w tym 5 dni weselnego alkoholizowania, przyszedł czas aby się sprawdzić przed nadchodzącym wypadem.
W planach: przetrwać jak najdłużej bez szaleństw, jak widać udało się i to całkiem przyzwoicie:)

Zapowiadali silny zachodni wiatr i planując trasę od ok 80 km mieliśmy mieć w plecy ale niestety na górkach kręciło tak że przeważnie mieliśmy w twarz do samego końca:/

Początki trudne, nogi z waty i puls w niebo, prawdę mówiąc po 30min chciałem odpuścić ale wspólnie doszliśmy do wniosku że wyluzujemy, w końcu chcieliśmy sobie zrobić małą symulację długodystansowej turystyki, a nie wygłupiać się jak zwykle na takich wypadach.
Mimo tego większość podjazdów czy zmarszczek chłopaki robili swoim tempem, a ja swoim (pamiętacie nosorożca z Jumanji?:)

Przed Nachodem w Czechach zaczęły się pierwsze roszady w sprawie trasy, ja i Artur chcieliśmy jechać po czeskiej stronie i wbić się na wysokości Stronia Śląskiego, a Marcin z uporem maniaka optował za Lisią i Radkowem.
Ostatecznie dywagacje doprowadziły nas do Kudowy gdzie postawiłem ultimatum, konkretne żarcie albo dalej jadą sami:) Pomidorowa z ekstra ryżem i prawie godzinna przerwa postawiła nas na nogi, wiadomo że człowiek stygnie i wybija się z rytmu ale podobny wpływ mają 10min przerwy podczas których nie sposób odpocząć.

Lisia wypadła z kalendarza na rzecz Zieleńca, Bystrzycy i Stronia Śl.-dalej "miało się zobaczyć":)
Zjeżdżając z Zieleńca roztropnie minęliśmy skręt na "Przełęcz Chujową" by po kilku km odbić podobno na Spaloną, chłopaki nie mogli dojść do porozumienia czy droga jest właściwa i ostatecznie Marcin poleciał dalej, a my wróciliśmy na zjazd do Międzylesia by po chwili odbijać na podobno właściwą Spaloną z podobno normalną nawierzchnią. Skutki widać na poniższym zdjęciu:)

Spalona zbiera swoje żniwo



Mieliśmy się spotkać w Bystrzycy ale ostatecznie sporo z Arturem nadłożyliśmy i Marcin poleciał dalej sam.
Na pięknym ryneczku postanawiamy zrobić drugi i ostatni dłuższy postój na konkretny popas połączony z leniwym wygrzewaniem w słońcu i przeplatany dywagacjami nt dalszej trasy.Wybór padł na Stronie Śl. przez Puchaczówkę i dalej do Lądka.

Podjazd pod Czarną Górę przy przebiegu rzędu 180km dał mi się chyba najmocniej we znaki, nawet Zieleniec nie pozostawił tak męczących wspomnień jak te ~10km z sekcjami 10%, dłużyło mi się tam strasznie ale męki zostały wynagrodzone tym co lubię najbardziej czyli stromym i krętym zjazdem do Stronia Śl. gdzie czekał Artur.

W Lądku zaczynamy się wspinać pod ostatnią górkę tego dnia czyli przejście graniczne w Lutyni. Podjazd naprawdę super, równy niezbyt stromy ~4-5% akurat coś na zakończenie dnia, no i te widoki z lewej strony.



Do Javornika z górki więc szybciutko i sprawnie, przed Paczkowem okazało się że mamy szansę zdążyć na przedostatni pociąg i wypadało się spiąć jeszcze na 35min, Artur widząc co się ze mną dzieje (jechałem już ostatkiem sił) kłamał jak z nut o tych zjazdach, pagórkach które za 100m się kończą itd itp, ma gość wprawę.
Na dworzec wjechaliśmy równiutko co do założonej minuty, niestety okazało się że źle zapamiętałem rozkład i franca odjeżdżała 4min wcześniej, nie zostało nic innego jak znaleźć sklep z piwem...

Wyszło tego 232km po górach w czasie 8:50 z dwiema konkretniejszymi przerwami i kilkoma krótkimi postojami, w sumie lekko ponad 12h, reszta dojazdy na pkp.


Łańcuch_3 DA: 670km

Dane wyjazdu:
85.00 km 0.00 km teren
02:44 h 31.10 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
CADavg:84.0
HR max:195 ( 92%)
HR avg:166 ( 79%)
Podjazdy:620 m
Kalorie: 1500 kcal

Garby z Grześkiem

Czwartek, 17 maja 2012 · dodano: 17.05.2012 | Komentarze 0

Grzesiek zaproponował trzebnickie garby, miałem się wybrać na DSR ale nie wyrobiłbym z czasem i propozycja pasowała jak ulał tym bardziej, że nie widzieliśmy się kawał czasu. Na miejscu zafundowaliśmy sobie intensywny przelot improwizowaną trasą, było naprawdę mocno przynajmniej jak dla mnie-większość podjazdów w okolicach progu beztlenowego. Jak wspomniałem nie mieliśmy kontaktu od dłuższego czasu i była okazja pogadać o tym i owym, problem w tym że wiatr dudnił w uszach i odpuszczał jedynie na podjazdach więc częściowo były to takie sapanko-pogadanki:)
Ostatnie 5km przed naszym rozjazdem lekko sflaczałem i musiałem skorzystać z kółka kompana. Dobry trening w takim samym towarzystwie, dzięki.

Rozgrzewka do Krzyżanowic przez Pasi
czas: 27:20min
dst: 13,6km @ 30km/h
HRavg: 155bpm 74%
cad: 85-100rpm

Hopki
czas: 1:58h
dst: 63km @ 31,8km/h
HRavg: 172bpm 82%

Rozjazd od Pasikurowic
czas: 19:00min
dst: 9km @ 27km/h
HRavg: 147bpm 70%

Łańcuch_3 DA: 385km


Dane wyjazdu:
73.00 km 0.00 km teren
02:18 h 31.74 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
CADavg:86.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:470 m
Kalorie: kcal

Hopki siłowo-szybkościowo

Środa, 16 maja 2012 · dodano: 17.05.2012 | Komentarze 3

Wietrznie


Dane wyjazdu:
100.00 km 0.00 km teren
03:05 h 32.43 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
CADavg:85.0
HR max:192 ( 91%)
HR avg:165 ( 78%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 1650 kcal

Płasko za Jelcz i Oławę

Czwartek, 10 maja 2012 · dodano: 10.05.2012 | Komentarze 1

Wspólnie z Platonem
Większość dystansu w 3 strefie, było też kilka odcinków >85%, bez wariowania równo i miarowo 85-100rpm.
Przed wyjazdem na szybko wciągnąłem drożdżówkę, w trasie bez jedzenia, uczucie głodu towarzyszyło mi przez ostatnią 1h, jeszcze 20min takiej jazdy i byłby mały zgonik hipogligemiczny:)
2x0,75L wody nie wystarczyło mimo że nie było przesadnie gorąco
Odcinek z Rogalic przez lasy do Celiny to w większości tarka i dziury.


Łańcuch_3: 227km


Dane wyjazdu:
77.00 km 0.00 km teren
02:27 h 31.43 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
CADavg:86.0
HR max:190 ( 90%)
HR avg:153 ( 72%)
Podjazdy:100 m
Kalorie: kcal

Rozruch

Środa, 9 maja 2012 · dodano: 10.05.2012 | Komentarze 0

Płaska pętelka, głównie wytrzymałość tlenowa z kadencją 85-95rpm.
Przez Strachocin ~2km za Tirem, tętno chyba pod wpływem adrenaliny poszybowało na 90% przy niewielkim obciążeniu za zderzakiem, potem systematycznie w dół.
Na końcu podpiąłem się jeszcze pod ciężarową L by zaraz przed chatą objechać ją małym sprintem:)

Łańcuch_3: 127km


Dane wyjazdu:
48.00 km 0.00 km teren
01:32 h 31.30 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
CADavg:85.0
HR max:197 ( 93%)
HR avg:160 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 750 kcal

Hopki w wersji mini

Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 01.05.2012 | Komentarze 0

W dzień lekka patelnia więc wyskoczyłem na krótką rundkę po 17:00.
Dzisiaj bez szaleństw, troszkę siłowania na podjazdach głównie w 4 strefie, kilka akcentów szybkościowych.


Łańcuch_3: 50km


Dane wyjazdu:
107.00 km 0.00 km teren
03:31 h 30.43 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
CADavg:84.0
HR max:193 ( 91%)
HR avg:169 ( 80%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: 1950 kcal

Słabo

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 2

Dzisiaj sam, głos rozsądku zamilkł i dowaliłem do pieca jak debil.
Krzysiek odpuścił z myślą o jutrzejszych górkach (które mnie ominą) dlatego od Pasikurowic poleciałem jak wariat na Wołów.
Tętna podobnie jak na ostatnim treningu kosmicznie wysokie, potrafiłem kilkanaście min lecieć na 188bpm z równym oddechem mimo że osiągi nie powalały, nie wiem co jest grane.

Pasikurowice-Wołów
czas: 1:26:40
dst: 47.62
Vavg: 33,2km/h
HRavg: 178bpm! (85%)

Jak nietrudno się domyślić zakwasiłem się przeokrutnie, na dodatek w drodze powrotnej zaraz za Wołowem musiałem odebrać tel. i po tej akcji nie byłem już w stanie rozruszać nóg jak należy - paliły żywym ogniem.

Odbiłem w Rościławicach i do Wrocka już luźniutko ale wciąż na ~77%...
Po drodze biłem się z myślami żeby stanąć na browarka, TMR mnie ominął, jutrzejsze górki też nie wspominając o Żmigrodzie i Radkowie, na ch..j mi to dymanie się pytam?
W Szewcach padła decyzja - na browara - i tu niespodzianka, widok stada starych zaoliwionych piątasów pod sklepem skutecznie skierował mój wybór na Lecha Free ;P
Smak znajomy ale bez skutków ubocznych:D

Po drodze raczyłem się rozcieńczonym Horteksem i w domu organizm stwierdził że czas się pozbyć zawartości żołądka - a może to przez tego "ubogiego" lecha?:)

Kurde słabo dzisiaj, naprawdę słabo...




Łańcuch_2: 720km