suche info

avatar Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu!




Forum kontaktowe
Wyrocznia #1
Wyrocznia #2

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
free counters
Dane wyjazdu:
127.00 km 0.00 km teren
05:50 h 21.77 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2870 m
Kalorie: kcal

Alpy #6 Steeeeeelvioooo!!!

Środa, 13 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 2

Dzień 1, Dzień 2, Dzień 3, Dzień 4, Dzień 5 ... Dzień 7, Dzień 8, Dzień 9, Dzień 10

Pobudka i nieśmiało wyglądamy za okno - pada...
Powtarzamy codzienną rutynę, pakowanie, maksowanie;P (śniadanie) i do depozytu:D, wychodzimy przed hotel a tam...


Czy mogło być piękniej? Wprawdzie prognozy na samej przełęczy nie były zachęcające ale prawdę mówiąc nikt z nas się tym nie przejmował.
Podjazd zaczyna się dosłownie 1km od hotelu.
Wczorajsze dywagacje przy piwie doprowadziły do małego zakładu, Artur postawił 6-cio paka że wciągnie galaretę pod Stelvio poniżej 2h, podjazd ma równo 20km. Oczywiście przyjąłem zakład:) Wątpię żeby reszta narzekała...









Ostatnia prosta!


Trochę historii tego epickiego podjazdu. Jak widać zaczęliśmy wszyscy razem, każdy miał już swoje w nogach dlatego proponowaliśmy Arturowi zmianę ale uparł się na to piwo:) Nachylenie generalnie trzymało dość równo poza jednym odcinkiem gdzie kopnęło pod 14% dając wszystkim w kość no i ostatnimi kilometrami.

Mając świadomość, że nie szybko zawitam tu ponownie od połowy postanowiłem jechać swoje, chciałem zobaczyć czy po tym wszystkim zdołam utrzymać założoną intensywność do końca. Po chwili zauważyłem, że Tomek również podkręcił tempo, dystans między nami utrzymywał się bez zmian ale kilkoma mocniejszymi skokami doszedł mnie i od tego momentu kręciliśmy razem. Kilka razy spróbowałem delikatnie podkręcić, dosłownie o 0,5km/h ale wiedziałem że kompan to odczuje:) W końcu jakieś 4km przed końcem stwierdził że musi stanąć, ja poleciałem dalej. Wystartował po jakiejś chwili mając do mnie kilkaset metrów straty, postanowiłem min odpuścić tak aby mieć te 5% rezerwy w razie W, 3km przed końcem podjazd kopie do równiutkich 10-11% - istna mordęga dla takich "górali" jak ja. Na ostatnich serpentynach przewaga wynosiła jakieś 50m, byłem pewien że nie da rady gdy na ostatniej prostej dosłownie 100m przed metą usłyszałem go tuż za sobą! Na finiszu wykrzesaliśmy z siebie wszystko, wygrałem o koło...
Przez te 10km nogi paliły "ogniem piekielnym" a płuca chciałem wypluć, świetna zabawa dzięki sąsiad:)



Artur WYGRAŁ zakład!:)


Chwila na foty (wszyscy mają z tablicą oprócz mnie...) i przygotowujemy się do zjazdu, gdy nagle...Droga zamknięta z powodu zagrożenia lawinowego.


Kilka razy chciałem sprowokować choćby malutką ale się nie udało;)


Tych serpentyn chyba nikomu tutaj nie trzeba przedstawiać.


Obiecaną 1h do otwarcia postanowiliśmy spędzić w przytulnych warunkach:)


Na tych starych zdjęciach KAŻDY ładuje z blatu...


Było w górę jest w dół:) Przygody na zjeździe:
- klasyczny "cyrkiel" na wyjściu z serpentyny
- pewien kierowca dostawczaka postanowił zostawić mi 1,5m do betonowych barierek przy 70km/h...
- to samo zrobił pewien idiota w Catheramie



Na dole mieliśmy problem żeby zebrać ekipę, Artur w niewyjaśnionych okolicznościach znalazł się kilka km dalej...do tej pory nie wiem jak to zrobił.


Od Prato do Merano jedziemy pięknie nasłonecznioną doliną, najwyraźniej panuje tam jakiś mikroklimat bo sady owocowe nie miały końca.




Przez spory odcinek przebijamy się główną drogą lub mocno pofalowanymi odbiciami, okazało się że całość mogliśmy przebyć specjalnie przygotowaną ścieżką rowerową. Generalnie staraliśmy się unikać takich wynalazków z uwagi na krawężniki, przejścia itd to wszystko mocno spowalnia tempo ale tutaj po wjechaniu na taką ścieżkę mieliśmy wrażenie jazdy po mikro przełęczy:) serpentyny, zjazdy, tunele wszystko jak jeszcze kilka godzin temu tylko 3x pomniejszone:) Rewelacja.





Merano ciężko opisać w kilku słowach, miasto zapiera dech w piersi, jest przepiękne! Trzymając się wzdłuż rzeki, przecinając kawiarniane ogródki wjechaliśmy do jakiegoś zaczarowanego zagajnika z pajęczyną ścieżek z której ciężko było się wydostać.

Tomka navi wysiadła...


Ostatecznie ktoś wyczuł asfalt


W San Leonardo zatrzymujemy się na popas i mentalne przygotowanie przed atakiem przełęczy Passo di Giovo.
Włoski Tyrol pełną gębą - Can You speak english? NEIN! Na szczęście Marcin uczył się niemieckiego 12lat...

Tym razem dopadło Tomka, któremu towarzyszyłem jako asekurant. Artur i Marcin postanowili się powygłupiać i wyrwali do przodu:)


Po drodze zobaczyli pensjonat z TAKIM tarasem i o dalszej jeździe nie było mowy, coś tam przebąkiwali o późnej godzinie ale nie oszukujmy się, urżnęli się przy wygłupach i leń ich dopadł:)


ZDJĘCIA

>>>Alpy dzień 7

Kategoria Alpy 2012



Komentarze
saren86
| 21:29 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Marzy mi się taka wyprawa! Gratuluję i pozdrawiam ;)
braciak | 21:37 środa, 20 czerwca 2012 | linkuj "Na tych starych zdjęciach KAŻDY ładuje z blatu..." - maszyny...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa khree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]