suche info

avatar Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu!




Forum kontaktowe
Wyrocznia #1
Wyrocznia #2

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
free counters
Dane wyjazdu:
67.11 km 0.00 km teren
02:11 h 30.74 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
CADavg:
HR max:210 (109%)
HR avg:161 ( 84%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: kcal

Trzebnickie atrakcje z Krzyśkiem

Wtorek, 21 czerwca 2011 · dodano: 21.06.2011 | Komentarze 2

Ekipa na dzisiejsze przebieżki miała liczyć do 5 ludzi ale stawił się tylko nasz lokalny przewodnik po Trzebnickich meandrach czyli Krzysiek:)
Pod cmentarzem daliśmy ewentualnym maruderom 10 min na dojazd, niestety próżno wypatrywaliśmy charakterystycznych sylwetek od strony Cienina, ja przynajmniej mogłem zapoznać się z nowym rowerkiem Krzyśka(zdrobniale, bo jak dla mnie mały jakiś jest:).

Trasa to standardowy zestaw hopek w luźnej kolejności:) Po tygodniowej przerwie zacząłem atakować podjazdy bez respektu, Krzysiek nie dawał za wygraną mimo, że dopiero "wjeżdża" się w nowy sprzęt, różnica polegała na tym, że on wyglądał normalnie, a mnie pulsometr przypominał, że na każdym nachyleniu wpędzam się w stan przedzawałowy. Przez całą trasę lecieliśmy dosyć żwawo w myśl zasady Burnejki "nie ma opie...alania się:)"

Na koniec niespodzianka, sklep w Boleścinie jest od teraz czynny do 20:00!! Mijaliśmy go kilkanaście razy na koniec jakiegoś wypadu, zawsze z rezerwą w bidonie i zawsze całowaliśmy klamkę a tu proszę:)
Jest też jeszcze jeden wątek gastryczno-dramatyczny ale bez szczegółów...

Trening z tych mocniejszych, na koniec oczywiście był OGIEŃ (>40km/h) przez Pasikurowice, a potem miękko/rozjazdowo do Ramiszowa gdzie się rozjechaliśmy.

Trochę o pulsometrze i jego wskazaniach
Na prawie każdej hopie wskakiwałem na 193, czasami przy mocniejszym depnięciu pokazywało >200, na zjazdach i wypłaszczeniach bez problemu sprawnie schodziłem z tymi wartościami do normalnych (150-160), ale na koniec po odczytaniu maxa usiadłem...210




Dane wyjazdu:
14.00 km 0.00 km teren
00:36 h 23.33 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Ostre

Praca

Piątek, 17 czerwca 2011 · dodano: 19.06.2011 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
00:51 h 24.71 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Ostre

Praca

Czwartek, 16 czerwca 2011 · dodano: 17.06.2011 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
22.00 km 0.00 km teren
00:53 h 24.91 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Ostre

Praca

Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2011 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
80.95 km 0.00 km teren
02:38 h 30.74 km/h:
Maks. pr.:56.50 km/h
CADavg:22.0
HR max:206 (107%)
HR avg:146 ( 76%)
Podjazdy:427 m
Kalorie: kcal

Trzebnickie garby raz jeszcze - HR max 206?

Wtorek, 14 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 1

Zgadaliśmy się z Tomkami (Platonem i Melchiorem), Marcinem (Natus) i Damianem (kiddo0) na przelot po trzebnickich fałdach, Krzysiek miał się zjawić ale w ostatniej chwili coś mu wyskoczyło i wpadł się tylko przywitać:)

Bardzo luźnym tempem zaczęliśmy się zbliżać do pierwszych hopek, Melchior oczywiście nie odpuszcza okazji i na pierwszym garbie przed Skarszynem startuje, ja wyskakuje mu zza pleców, rzut okiem na pulsometr a tam 201 WTF???
Lecimy na kolejne podjazdy, z Piersna do Skotnik lecę sam nie oglądając się na resztę, tętno nie chce zejść poniżej 190!
Potem po mocnej walce z Tomkiem (Melchiorem) udaje mi się jeszcze wdrapać jako pierwszy na podjazd w kierunku Ludgierzowic, tam też tętno skacze >200.

Pierwotny plan zakładał zaliczenie płyt w Tarnowcu ale Melchiorowi spieszyło się na obiad i polecieliśmy go odprowadzić do Skotnik gdzie odbił na Boleścin, my w trójkę zrobiliśmy sobie jeszcze pętelkę w stronę Czachowa i dalej do chaty.

W Głuchowie którymś mijaliśmy grupkę kolarzy, z daleka poznałem sylwetkę Grześka z Jersey:), był umówiony ze swoją ekipą o 19:00, wspomniał nawet, że dobrze byłoby się spotkać na wzgórzach, szkoda tylko że kręciliśmy w przeciwnych kierunkach, szybkie pozdrowienie w locie i jedziemy dalej.

Na deser, przed Pasikurowicami Tomek (Platon) rzuca hasło "JEDZIEMY", łapię koło i ogień żeby przypadkiem wstydu przed Krzyśkiem nie było:) Mijamy kościół, a przed nami...Krzysiek z kumplem na rowerach:) Zmąciliśmy im tylko trochę powietrze z lewej:)

Na sam koniec zagadaliśmy się z Tomkiem przed osiedlowym sklepem i przypadkiem poznaliśmy kolejnego "kolegę po pasji". Okazało się, że Piotrek kręci z jakimiś weteranami w okolicach Jelcza, zaproszenie na wspólne wypady poszło miejmy nadzieję, że kiedyś skorzysta.

W kwestii tętna mała zagwostka, średnie wyszło 146 i tu jest ok, natomiast max pokazał 206! i to mnie trochę zastanawia...


Dane wyjazdu:
36.00 km 0.00 km teren
01:40 h 21.60 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
CADavg:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Ostre

Święto Wrocławskiego Rowerzysty

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 0

Co tu pisać, kto był ten wie, masa masa i jeszcze raz masa, leniwa niezwykle:)
Kto myślał że w godzinach południowych w niedziele przemknie autem przez centrum srogo się pomylił:)


Dane wyjazdu:
188.80 km 0.00 km teren
07:06 h 26.59 km/h:
Maks. pr.:69.00 km/h
CADavg:22.0
HR max:190 ( 99%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2263 m
Kalorie: kcal

Korona Gór Sowich - tym razem zwycięsko!

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 3

Kto: Tomek, Artur, Krzysiek i ja
Gdzie: Ponowny atak na 5 przełęczy w Górach Sowich

Plany ponownego ataku korony Gór Sowich przewijały się już podczas wyjazdu w ostatnią sobotę. Poprzednim razem (LINK)niestety się nie udało, a ja dodatkowo zaliczyłem zgon w Dzierżoniowie, wypadało wziąć odwet!

Od tamtego czasu, czyli niecałego miesiąca nakręciłem troszkę km w poziomie i pionie, wyciągnąłem kilka wniosków i z bojowym nastawieniem czekałem na sobotę.

W pt wieczorem standard czyli nie wiadomo z kim, jaką trasą itd...nie zważając na to zabrałem się za przygotowania, wciągnąłem masę ryżu licząc, że trochę węglowodanów zostanie na jutro, porobiłem sobie "kanapeczki" (a`la Artur) z domową marmoladą, miodem i nutellą, zaopatrzyłem się w żel na wszelki wypadek, banany i batony, skołowałem drugi koszyk na bidon, a w same bidony zatankowałem mieszankę wody/miodu/cytryny. Od kumpla udało mi się nawet pożyczyć pulsometr.
Jedyną siłą która mogłaby zdecydować o kolejnej porażce była grawitacja na podjazdach, jak się okazało nie dała rady:)

Na zbiórkę polecieliśmy z Tomkiem (mieszkamy obok siebie), Artur zaliczył mały poślizg czasowy i ruszyliśmy. Zgodnie z planem do Dzierżoniowa bardzo spokojnie, tempo oscylowało w granicach 30-35km/h z przewagą dolnych zakresów, nie chcieliśmy się ujechać jak ostatnio.

W tle Sobótka




Trzeci raz w życiu byłem na przełęczy Tąpadła, pierwszym razem chciałem płuca wypluć, drugi też dał mi się mocno we znaki, a teraz byłem zdziwiony że się tak szybko skończyła:) Wspinaczkę jako pierwsi zakończyli Artur i Krzysiek na MTB:) Dalsza droga do Dzierżoniowa również bez ekscesów, tempo oszczędne.

Hopka przed Jersey (Grzesiek where were You??)


Krzysiek na "wszędołazie z rur kanalizacyjnych":)


zdaje się, że to wciąż przed Jersey


Początek przełęczy walimskiej, ostatnio jechałem tu z prędkościami rzędu 10-12km/h i strasznie się umordowałem na 39x23. Tym razem przez większość czasu ciągnąłem na 39x24 16km/h, jechało się zupełnie inaczej niż ostatnio, przewyższenia pokonane przez ten czas robią swoje. Artur i Krzysiek oczywiście wystrzelili jako pierwsi ale po chwili zobaczyłem, że Krzysiek został a ja zmniejszam do niego dystans, to dawało mi dodatkowego kopa, ostatecznie wdrapaliśmy się na szczyt razem. Tomek podjazd pokonał z jakimś gościem na MTB i mimo, że się raczej oszczędzał (inaczej to ja byłbym ostatni) wymęczył towarzysza:).
Walimska prawie na wykończeniu


widok z polany na przełęczy


Zjazd z walimskiej i azymut na przełęcz Sokolec, Artur na kostce z walimskiej trochę został więc korzystając z okazji stanęliśmy na skrócie przed Rzeczką.


Podjazd pod końcówkę Sokolca to dla mnie wciąż mordęga, chłopaki mówią, że ostatnie 100m to jakieś 10-12%, ale wg TEGO profilu końcówka to 18%! dla mnie wciąż dużo. Zjazd i bez stopu lecimy dalej na Jugowską, nawierzchnia koszmarna, dziura na dziurze...

wjazd na jugowską i panorama na południe


jugowska za 50m:)


Zjazd z jugowskiej ponownie nie zawodzi:) Sucho, ruch znikomy, dobra nawierzchnia na to właśnie dzisiaj czekałem, tym bardziej, że chciałem zobaczyć jak będzie się zachowywać Vittoria Corsa Evo Cx na przodzie, zakręty na sporym wyłożeniu i żadnych problemów:)
Po zjeździe, troszkę płaskiego między Pieszycami a Bielawą, w której mijamy piękny kościół (wieża widoczna z bardzo daleka) i zaczyna się woliborska, nowinka dla nas wszystkich.

przelot między Pieszycami a Bielawą



wieża kościelna w Bielawie na wszystkich zrobiła wrażenie


zaczynamy macać woliborską


Przełęcz woliborska daje mi się trochę we znaki, bardziej z uwagi na długość (12km z Bielawy) niż nachylenie, w końcu jugowska ściągnęła nas na sam dół.
Artur i Tomek zamierzali w tym miejscu lecieć gdzieś dalej na południe (Radków?) ale kalkulacje z zegarkiem i rozkładem kolejowym przekonały ich aby wracać na Kamieniec Ząbkowicki.
Po woliborskiej odbicie na Srebrną Górę, perspektywa ostatniej wspinaczki tego dnia pomagała bo powoli zaczynałem odczuwać skutki przewyższeń.

dolina przed Srebrnną Górą, super widoki:)


Przed szczytem cyklista ciągnący na Wałbrzych zrobił nam pamiątkowe zdjęcie w komplecie.


Artur straszył nas beznadziejną nawierzchnią na zjeździe z przełęczy do Srebrnej Góry ale jak się okazało nie było tak źle, było nawet nieźle co widać na zdjęciach:)
"głupawka" w Srebrnej Górze ku uciesze tubylców i towarzyszy:)

Srebrna Góra, pięknie odrestaurowana główna ulica

Po wszystkim spokojny przejazd do Kamieńca, na miejscu, mając sporo czasu do pociągu skosztowaliśmy z Tomkiem gulaszu i zimnego browarka, mniam:) Chwila postoju na samym dworcu i 1,5h rytmicznego stukotu do Wrocławia, jakże to było odległe od tego czym uraczył nas szynobus Deuche Bahn tydzień temu...ehh PKP


Kategoria Góry Sowie


Dane wyjazdu:
76.27 km 0.00 km teren
02:41 h 28.42 km/h:
Maks. pr.:53.50 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:370 m
Kalorie: kcal

Trzebnickie interwały z Melchiorem

Czwartek, 9 czerwca 2011 · dodano: 09.06.2011 | Komentarze 0

Tym razem odzew nastąpił:)
Umówiliśmy się z Tomkiem (Melchiorem) przy cmentarzu w Pasikurowicach. Mając jeszcze chwilę do godziny "ZERO" podjechałem do sklepu na drugim końcu i zobaczyłem jak Krzysiek z kimś startuje na trening (górki mieli cisnąć czy jakoś), chciałem ich złapać i się przynajmniej przywitać ale byli kapkie za daleko:/

Po spotkaniu z Tomkiem standard, czyli dolna pętelka szerszenia z kopytem na podjazdach. Wiatr nie dawał żyć przez większość dystansu, taki urok tych pagórków, kierunek z prognoz nigdy się nie zgadza za to można być pewnym, że będzie "w twarz":)
W drodze powrotnej skorzystaliśmy z obwodnicy (Ramiszów-Krzyżanowice), rozjazd w Polanowicach i typowa ścieżka do chaty w tempie rozluźniającym.



Dane wyjazdu:
26.00 km 0.00 km teren
01:02 h 25.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Ostre

Praca - miasto

Środa, 8 czerwca 2011 · dodano: 08.06.2011 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
87.00 km 0.00 km teren
02:52 h 30.35 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal

Solo

Wtorek, 7 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 2

Kto: Ja:)
Gdzie: Psiak-Trzebnica-Oborniki-Uraz-Pęgów-Psiak
Bez odzewu ze strony znajomych ruszyłem w długą sam, w sumie może dobrze bo słuchałem tylko swojego marudzenia:)
Tempo leniwe, każdy atak na hopkę przypominał, że nogi potrzebują jeszcze trochę luzu po sobocie.
Bez specjalnego zacięcia postanowiłem zrobić objazd kątów których jeszcze nie poznałem, min wdrapałem się na Kocią Górkę (tak tak szosą po szutrach) z którą nie miałem jeszcze przyjemności.

Z Trzebnicy zamiast lecieć bezpośrednio drogą 340 na Oborniki odbiłem na Marcinowo, Przecławice, bardzo fajna wiejska dróżka z masą hopek i kilkoma krętymi zakrętami. Szosa wąska i trochę spękana ale ruchu kompletnie brak i można spokojnie znaleźć równą ścieżkę środkiem. Asfaltowe kartoflisko tylko na 100m w bardzo fajnym zarośniętym jarze z którego momentalnie wylatuje się w otwartą przestrzeń:)

Generalnie chciałem polecieć troszkę dalej i zahaczyć o Brzeg ale...innym razem



zjazd do Rzeptowic albo Przecławic, na zdjęciu nawierzchnia nie wygląda najlepiej ale w rzeczywistości jest zupełnie przejezdnie (środkiem:)


wspomniany zarośnięty jar za Przecławicami, tu przez chwilkę asfalt jest ... przyjmijmy, że go tam nie ma:)


wylot z Rościsławic na Uraz, z górki i masło:)