suche info
Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu! Forum kontaktowe Wyrocznia #1 Wyrocznia #2Archiwum
- 2014, Kwiecień17 - 10
- 2014, Marzec14 - 17
- 2014, Luty17 - 11
- 2014, Styczeń14 - 14
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik9 - 2
- 2013, Lipiec3 - 4
- 2013, Czerwiec12 - 17
- 2013, Maj14 - 15
- 2013, Kwiecień15 - 7
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty1 - 5
- 2013, Styczeń10 - 5
- 2012, Grudzień4 - 7
- 2012, Listopad13 - 10
- 2012, Październik4 - 12
- 2012, Wrzesień13 - 24
- 2012, Sierpień19 - 29
- 2012, Lipiec15 - 22
- 2012, Czerwiec15 - 25
- 2012, Maj5 - 4
- 2012, Kwiecień14 - 27
- 2012, Marzec18 - 46
- 2012, Luty11 - 23
- 2012, Styczeń1 - 3
- 2011, Grudzień1 - 4
- 2011, Listopad5 - 6
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 11
- 2011, Sierpień18 - 21
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec22 - 15
- 2011, Maj19 - 8
- 2011, Kwiecień16 - 8
- 2011, Marzec12 - 7
Kategorie
Dane wyjazdu:
48.00 km
0.00 km teren
01:39 h
29.09 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
CADavg:86.0
HR max:148 ( 70%)
HR avg:127 ( 60%)
Podjazdy: m
Kalorie: 600 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Rozjazd po Kluczborku
Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 0
Nogi troszkę ociężałe, leniwie i bez wygłupów, puls nawet nie wskoczył w 2-gą strefę.Dane wyjazdu:
153.30 km
0.00 km teren
04:26 h
34.58 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
CADavg:82.0
HR max:197 ( 93%)
HR avg:167 ( 79%)
Podjazdy:800 m
Kalorie: 2500 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Kluczbork czyli III maraton "O beczułkę miodu" - Mega
Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 9
Start o 9:36 w jednej grupie z Marcinem i Piotrkiem oraz dwoma zawodnikami, którzy po krótkim rekonesansie w historii PP zapowiadali raczej szybką jazdę (mowa o Kazimierzu Rojku i Grześku Czerwińskim).Po krótkiej rozgrzewce tempo skacze do spodziewanych 38-40km/h, po kilku km jedziemy już w 5os, współpraca układa się wybornie, bez szaleństw równiutko i miarowo. Jedzie mi się wyjątkowo dobrze, na hopce za rozjazdem postanawiam trochę podkręcić żeby sprawdzić jak noga kręci i co jadą pozostali, Grzesiek odpuścił pod koniec, a Rojek chyba wiedząc że nie zostawię 2 kompanów z drużyny nawet nie próbował utrzymać koła.
Przed Gorzowem Śląskim łapiemy dość sporą grupkę z udziałem min Mirka Mikosa i dwóch Jastrzębi Łaskich (chyba Krata i Głobiński), stworzyła się spora grupka, w której nikt się nie obijał.
Zaraz za Gorzowem (~30km) dołączają do nas miejscowi z grupy startującej 6min później, Jegier 282 i Maciaś 130, kręciliśmy ze średnią 38km/h żeby nas dojść musieli łupać 43km/h, naprawdę wątpię...
Na nawrocie ~50km mamy 37.8km/h, grupa jest spora i mocna, wiedzieliśmy że jedziemy po dobry wynik.
Kolektywnie ustalamy, że nie stajemy na pierwszym PŻ.
Zaraz za nim zaczyna się najgorszy fragment, silny wiatr w twarz (prognozy zapowiadały >30km/h) i 1-2% pod górkę po naprawdę kiepskiej nawierzchni. Trudno było trzymać równe tempo i po kilku km ten odcinek zbiera swoje żniwo. Kilka osób odpadło już wcześniej, około 65km na zakrętach w Paruszowicach gubimy Piotrka z naszej paki, oglądaliśmy się z Marcinem ale po 300m "ciszy w eterze" nie było szans że odrobi:/ Odpadają też Jastrzębie, zostajemy w 7os. z Marcinem, Grześkiem, Mirkiem, Rojkiem, Maciasiem i Jegierem.
Po tym męczącym odcinku czuję już nogi, jedzie się co raz trudniej ale spora grupka i równe tempo pozwala na odpoczynek.
Kawałek za rozjazdem zagaduje mijany "starszak" w koszulce BB Tour, oczywiście podejmuję temat i w tym momencie liznąłem koło Grześka, nie wiem jak ale udało mi się wypiąć z bloku i w ostatniej chwili szorowałem butem ratując się przed glebą (cholera muszę się na to wyczulić bo w Gostyniu przez niemal identyczną akcję uwaliłem start...). Zebrałem joby od starszyzny w osobie Rojka i lecimy dalej.
Przed nami ta sama hopka na której chciałem się na początku sprawdzić, tym razem Jegier podkręca (właściwie to orał najmocniej przez cały czas) trzymam koło ale czuję że jest za mocno, wyprzedzają mnie Rojek i Macias z tymi już udaje mi się wtoczyć. Niestety pozostała trójka urwana:/
Przez chwilę miotam się z myślami czy z nimi nie zostać i wspólnie gonić uciekinierów ale z drugiej strony wiedziałem, że żeby liczyć na dobry wynik muszę się trzymać właśnie tych którzy odjeżdżali, w końcu byli u siebie i wiedzieli najlepiej jak to rozegrać, zostaję.
Miałem wrażenie, że jestem 5 kołem u wozu, wchodząc na zmianę słyszałem jak gadają za moimi plecami, Maciaś kilka razy będąc na ogonie wpuszczał mnie przed siebie, na zmiany wychodziłem "dziwnym trafem" akurat na hopkach, wydawało mi się jasne że chcą mnie gdzieś urwać.
Jechało mi się co raz trudniej i wiedziałem, że muszę z nimi dotrwać do jakiejś słabszej grupy bo ta (głównie za sprawą Jegiera) ciągnęła trochę za mocno:/
Prawdę mówiąc czekałem tylko na nawrót w Skrońskich i gładziutkie asfalty na których trzymanie mocnego tempa kosztuje dużo mniej.
W Gorzowie Śląskim na zakrętach mignęła mi spora grupka, w której zdawało mi się że widzę Artura i Matiego ode mnie z teamu (Artur startował 9 min przed nami, Mati trochę wcześniej), cel uległ zmianie -> złapać ich i rozłożyć sobie tapczan na końcu peletonu:)
Chłopaki raczej kiepsko radzą sobie z zakrętami dlatego po ostatnim na objeździe byłem już sam ze sporą przewagą, wiedziałem że dogonią grupę więc pozostało zrobić to samo i po chwili przeprosić przypadkowo urwanych.
Obok "wycieczkowiczów" przejeżdżamy dość szybko, w tym samym momencie słychać pokrzykiwania i mobilizację, obracam się a tam całe stado na ogonie:)
Nie cieszyłem się zbyt długo, Jegier nie odpuszczał i po pierwszej zmarszczce zamiast mnie i Maciasia w grupie 4 jechali Artur i Tomek Wołodźko, przynajmniej nie daliśmy im odpocząć od zielonych barw:)
Dołączywszy do wycieczkowiczów poczułem błogą ulgę, przez chwilę była nawet szansa dogonić uciekającą 4 ale organizacja "pracy" była naprawdę tragiczna, ja byłem urżnięty ale reszta się zwyczajnie opierdalała eksploatując 2 czy 3 chłopaków (nr 81 starał się chyba najbardziej), ostatecznie Artur z pozostałymi szybko zyskali sporą przewagę.
Mi jechało się co raz ciężej, pocieszałem się że trafiłem do sporej grupki w której obowiązki się rozłożą i jakoś dociągnę do mety.
Na PŻ trochę się ociągałem i większość ekipy odjechała, zostałem tylko z jakimś kolegą ze Szczecina, który widząc że grupa ma raptem 100m przewagi jechał ich od góry do dołu:)
Zaczął się lekki dramat, nogi nie chcą kręcić, po górkę, pod wiatr i po nierównym...przejebane.
Po kilku km widzę za plecami znajomą koszulkę, byłem przekonany że to Mati, który też przespał PŻ ale okazało się że doszli nas Marcin, Grzesiek i Mirek - o ironio:)
W takiej paczce z wielkimi trudnościami doczołgałem się do mety, przez ostatnie 25km "ciężar gry" brał na siebie głównie Grzesiek ale Marcin i Mirek również ładnie pracowali, ja starałem się przetrwać dając jakieś symboliczne zmiany...
Na mecie okazało się, że wespół z Marcinem stanęliśmy na pudle, brakowało większości liczących się osób ale i tak morda się śmieje:)
10mc/78 Open na dyst. Mega
3mc w M2 Mega
Wnioski:
- mieliśmy szczęście w losowaniu:)
- na początku, czując świeżość za bardzo podkręcałem, tempo było dobre i trzeba było się oszczędzać
- chyba za późno sięgnąłem po żarcie, od 90km było już ciężko, a mimo to nie podjadałem:/
- w takich warunkach (20-25stC) 2L spokojnie starczyłyby mi do 2-go bufetu, niepotrzebnie targałem 3 bidon w kieszonce,
- cały czas obserwowałem co robi "lokalna" 3 (Jegier, Rojek, Maciaś), wydaje mi się że odjazd z nimi był dobrą decyzją, niezależnie od tego że chłopaki mnie później doszli
- wytrzymałość i żarcie wciąż kuleje niestety...
- obawiałem się trochę morderczego tempa od początku ale nie było najmniejszych problemów, 100km interwałowa trasa mnie nie przerasta, potem uwala mnie brak wytrzymałości.
- na ostatnich 30km miałem spore problemy, obecność kumpla z drużyny (Marcina) działała bardzo mobilizująco, podobnie było na pierwszych 65km kiedy jechaliśmy w 3os z Piotrkiem
- to mój pierwszy maraton, nie mam porównania więc nie będę się czepiał organizacji itd:)
Pudło Mega M2 szosa, od lewej Marcin, Jegier, ja
Łańcuch_3 KMC S:1220km
Kategoria Starty 2012
Dane wyjazdu:
18.00 km
0.00 km teren
00:39 h
27.69 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Dojazd i rozgrzewka
Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 0
Rano na zbiórkę, pakowanie gratów i w drogę. Po drodze układaliśmy repertuar do BoommBoxa na Zieleniec i pokręciliśmy drogę za Namysłowem:)Na miejscu byliśmy ok 7:30 więc było sporo czasu na zadośćuczynienie pradawnym mechanizmom obronnym oraz inne mniej ważne czynności przygotowawcze:)
Rozgrzewka ze sprawdzeniem sprzętu, kilka króciutkich akcentów na rozbudzenie organizmu i na start...
Dane wyjazdu:
45.80 km
0.00 km teren
01:30 h
30.53 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
CADavg:83.0
HR max:190 ( 90%)
HR avg:148 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 650 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Krótkie przepalenie przed Kluczborkiem
Piątek, 13 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 0
Po dwóch dniach kompletnej laby wypadało rozkręcić nogi przed jutrzejszym startem.Do Pasikurowic bardzo luźno, potem dołączył Krzysiek i tempo min skoczyło. Na zmarszczkach podkręcaliśmy ale bez przesady, na wylocie z Głuchowa stwierdziłem że starczy i do Wrocławia dotoczyłem się mięciutko. Krzysiek odbił w Skarszynie na drugą rundkę.
Dane wyjazdu:
112.00 km
0.00 km teren
03:23 h
33.10 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
CADavg:82.0
HR max:205 ( 97%)
HR avg:161 ( 76%)
Podjazdy:640 m
Kalorie: 1750 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Mocno po wzgórzach.
Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 0
Jak Boonen!czas: 0:23:23
dst: 12.50
Vavg: 32,7km/h
HRavg: 162bpm
Przez miasto na "fałszywą zbiórkę" przy DSR, po drodze musiałem coś załatwić na mieście ale przez wiszenie na słuchawce uciekły cenne min i zap....łem w deszczu jak wariat. Na śródmieściu po kostce jak Tom Boonen na tegorocznym Paris Rubaix, koła uciekały na bok regularnie:) Po pierwszych 8km było >34km/h, potem się trochę uspokoiłem, wsiadłem w auto i szybko do Pasikurowic dołączyć do Tomka, Artura i Piotrka.
Trening zasadniczy
czas: 1:55:10
dst: 68.3
Vavg: 35,6km/h
HRavg: 169bpm 80% max.205
Przelot przez miasto potraktowałem jako mocną rozgrzewkę i w Pasikurowicach wystartowałem od razu dość żwawo. Ku mojemu zdziwieniu pulsometr prawie do Skarszyna pokazywał 80bpm - coś nie stykało. Pod Skarszyn pierwsze mocne przepalenie, Artur wychodzi na prowadzenie i leci równo i mocno, na końcówce postanowiłem sprawdzić jak organizm zareaguje na pójście w trupa, puls ostatecznie skoczył do 205bpm ale z oddechem miałem spore problemy, jakiś taki płytki, niepełny...
Pod Piersno podprowadzamy grupkę po zmianach z Arturem, znowu równo i mocno, początek mój ale w drugiej części zostałem objechany, na końcówce odpuściłem już zupełnie i "pyknął" mnie jeszcze Tomek rozkręcając się ponad 45km/h. Na początku wypłaszczenia udało mi się doskoczyć do koła i we dwójkę mijamy Artura, trochę niepotrzebnie bo też zaciągał i trzeba było go zgarnąć.
Do Zawoni luźno celem zebrania ekipy, Piotrek (cukier) pod Piersnem złapał trochę dystansu.
Z Zawoni do Ludgierzowic znowu dyfer, prowadzę na początku potem mocna zmiana i czyjaś poprawka, na którą już mnie brakło:/
Dopiero na zjeździe organizm adaptuje się "wentylacyjnie" i mogę w pełni oddychać.
Czekamy na Piotrka i atakujemy w kierunku Złotowa, tu jedzie mi się już lepiej i wespół z Arturem wciągamy towarzystwo, wszytko do chwili w której Tomek wyskakuje z tyłu, za mocno jak na zmianę, pilnowałem sytuacji i bez problemu doskakuję do koła, we dwójkę wtaczamy się na hopkę. Artur z Piotrkiem mają kilkadziesiąt m które szybko odrabiają.
Potem w komplecie przelatujemy przez strasznie dziurawy odcinek do Lasowic, na krajówce kierunek Trzebnica.
Pada propozycja "bączka" do Trzebnicy, teren jest sprzyjający, nawierzchnia jak stół więc lecimy 45km/h po krótkich zmianach, po kilku km okazuje się że Artur odpadł, wspomniał że zaczyna go odcinać i chwilę wcześniej zatrzymał się w sklepie. Po nawrotce okazuje się, że trzeba jeszcze podregulować rower, chłopaki walczą, a ja kręcę w kółko żeby nie stygnąć.
Po tej przerwie chwila na rozruch i znowu ogień, prędkość sporo spadła bo pod Trzebnicę jest 1-2%, Piotrek zaczyna lekko niedomagać i stara się dotrwać na kole, jedziemy mocno, za mocno o jakieś 3-5bpm.
Przed Trzebnicą Artur jest na zmianie, Tomek raczej nie kwapi się do ataku więc bez większego problemu zdobywam tablicę.
Poprawka Trzeb-Pasi
czas: 0:36:10
dst: 19.45
Vavg: 32,4km/h
HRavg: 166bpm max.198
Przez Trzebnicę luźniutko aby posklejać ekipę i zebrać siły na atak podjazdu na wylocie. Znowu prowadzę przez pierwszą część, Artur wychodzi na zmianę ale po chwili podkręca do oporu i nie udaje mi się załapać, na końcu Tomek też mnie objeżdża.
Znowu łatanie składu, przed Głuchowem wciągam Artura redukując stratę do Tomka, podjazd na wylocie atakujemy razem, znowu prowadzę ale tym razem ze sporymi rezerwami spodziewając się "poprawki". Nikt nie kwapi się do akcji więc sam podkręcam i na wypłaszczeniu jeszcze dokładam zyskując sporą przewagę. Do Skarszyna cały czas skutecznie uciekam, ostatnia zmarszczka pada moim łupem, czekając na resztę robimy sobie jeszcze jeden interwał z Arturem pod Skarszyn i kierunek Pasi.
Pod koniec przyjemna tempówka rozkręciła się do >40km/h, nogi było już mocno czuć.
Rozjazd
czas: 0:29:30
dst: 12.00
Vavg: 24,4km/h
HRavg: 130bpm 62% zakres 60-65%
Na końcu zrobiło się trochę chłodno.
W weekend zdrowo się przypiekłem na słońcu i przez całą drogę czułem cholerny dyskomfort kiedy ciuchy obcierały mi podrażnioną skórę, przynajmniej tak mi się wydawało. W domu okazało się, że zjarałem się na tyle poważnie że podczas intensywnego wysiłku nabawiłem się bąbli oparzeniowych na brzuchu, klatce i ramionach, pękały po drodze dając uczucie kłucia igłą, masakra jakaś, mam nadzieję że do soboty się tego pozbędę...
Wnioski:
- dzisiaj problemy z adaptacją układu oddechowego, potrzebowałem kilkunastu intensywnych km aby się przemóc
- podjazdy robiłem trochę za wysoko tzn 88-89% a przy atakach nawet powyżej 91%, mimo tego nie nabawiłem się zakwasów jak po ostatniej walce na Dlouche Strane, samopoczucie rano również bez zarzutu
- muszę popracować nad dociąganiem podjazdów do samego końca, mam wrażenie że zostałem dzisiaj kilka razy nie przez nogi, a przez głowę
- po kilku dniach przerwy spodziewałem się że będzie dużo gorzej
- musimy wspólnie obgadać konkretne ćwiczenia treningowe, w dużej grupie można się tak wygłupiać ale w 4 osoby akcje zaczepne i odjazdy nie mają większego sensu
- ostatnimi czasy pakuję w siebie sporo złożonych węgli w ciągu dnia i zauważyłem, że na treningach jeżdżę dużo oszczędniej niż kiedyś, zużycie płynów bez zmian - astronomiczne:)
Łańcuch_2 KMC S: 1000km
Dane wyjazdu:
59.00 km
0.00 km teren
01:57 h
30.26 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
CADavg:80.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Pokibicować na kryterium w Oleśnicy
Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 0
Spacerowy wyjazd i kibicowanie na kresce.W ALBUMIE kilka zdjęć i film z finiszu kat. 16-39
Łańcuch_2 KMC S:880km
Dane wyjazdu:
103.00 km
0.00 km teren
03:09 h
32.70 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
CADavg:84.0
HR max:203 ( 96%)
HR avg:163 ( 77%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1650 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
DSR
Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 2
Rozgrzewka przez miastoczas: 0:39:32
dst: 19.80
Vavg: 30,0km/h
HRavg: 149bpm 71%
Zgarniam Cukierka i wspólnie przebijamy się przez Wrocław, na miejsce dojeżdżamy sporo przed czasem i stygniemy zupełnie.
DSR
czas: 1:48:20
dst: 66.30
Vavg: 36,7km/h
HRavg: 173 bpm 82% / 203bpm
Ludzi dziś jak nigdy!
Oprócz rezydentów w osobach Doc`a i Radka stawili się Krzysiek, Marcin, Artur, ja z Cukierkiem i jeszcze dwóch kolegów, którzy tylko symbolicznie zaznaczyli swoją obecność na dzisiejszym treningu (czyt. szybko odpadli:)
Skład prognozował szybki przelot:)
Plan na dzisiaj był prosty, dołożyć do pieca ile tylko można, kasować, urywać i poprawiać jeżeli będzie z czego:) Dystans zasadniczej przejażdżki nie powala i można iść po bandzie przez cały czas - no to poszedłem.
Spostrzeżenia:
- po akcjach zaczepnych nie odpuszczałem tylko trzymałem się w 4 strefie, było parno i spodziewałem się, że będę strzelał na każdej zmarszczce - spora poprawa
- starałem się reagować na wszystko, o dziwo świeżości i nóg starczyło do samego końca (poza ostatnią zmarszczką:/), wydaje mi się że to "efekt alpejski":) - na tym etapie chciałbym trochę rozbudzić organizm z siłowo/wytrzymałościowego letargu ale widzę, że należałoby się ukłonić ćwiczeniom na siłowni...
- koledzy nie potrafią wchodzić w zakręty ;P albo ja konsekwentnie i nieświadomie dążę do szlifu:D
- sporo popracowałem na szpicy, czułem się dobrze i nie dawałem sobie zbyt dużo luzu
- nie ma op.....nia się!:)
Rozjazd znowu przez miasto:/
czas: 0:42:09
dst: 17.13
Vavg: 24,4km/h
HRavg: 152 bpm
Dupa nie rozjazd, za mocno niestety, poza tym odwiedziliśmy z Piotrkiem (cukier) moje stare śmieci czyli Kuźnię Dobrych Klimatów gdzie kulturalnie dziabnęliśmy po browarku:) Browarek strzeliliśmy też u Pitera na ogrodzie i w domu byłem przed 22:00:) A w domu czekali znajomi..........(skrót).........mam kaca.
Łańcuch_2 KMC S:820km
Dane wyjazdu:
105.00 km
0.00 km teren
03:25 h
30.73 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
CADavg:84.0
HR max:202 ( 96%)
HR avg:153 ( 72%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: 1650 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Stan zapalny w deszczu
Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 1
DSR nie wypalił więc zmontowaliśmy coś na szybko w zamian, podpuścił Artur, a ja nakręciłem jeszcze Krzyśka. Deszcz towarzyszył nam cały czas ale na dzisiaj zaplanowaliśmy ogień piekielny więc idealnie chłodził maszynerię:)Rozgrzewka
czas: 0:36:53
dst: 19.30
Vavg: 31,4km/h
HRavg: 155bpm
Interwałowo na hopach + tlenówka na koniec
czas: 1:08:00
dst: 37.6
Vavg: 33,2km/h
HRavg: 163bpm 77%
Wygłupialiśmy się trochę na garbach. Na pierwszej zmarszczce dobijam do 202bpm, każdą kolejną starałem się robić pod "wyimaginowanym" progiem. Nie wiem przy jakim tętnie go osiągam ale bazując na doświadczeniach wydaje mi się, że pomyłka nie jest duża. Oczywiście Artur nie pozwalał mi się nudzić i kilka razy wskoczyłem w zakres beztlenowy...
Ostatnie 7km to luźniutkie kręcenie, chwila oddechu przed...
Bączek z Oleśnicy:)
czas: 0:23:51
dst: 16.37
Vavg: 41,2km/h
HRavg: 180bpm 86%
Za Oleśnicą puściliśmy bąka, niech się błąka:)
Króciutkie zmiany, równo i mocno tylko gdzieś po 11km padła fałszywa komenda o "rozjeździe" jednak po chwili sprawy wróciły do normy, przez ten myk średnie tętno nieco zaniżone, powinno być min 1bpm wyżej. Jazda cały czas w okolicach 86-88%HRmax, CAD 95-105rpm, przelotowa 41-43km/h ale powyżej 50 też wskoczyło.
Bez okularów troszkę karkołomnie przeskakiwało się przez fontannę z kółek:)
Roooooozjazd
czas: 1:19:40
dst: 31.60
Vavg: 23,8km/h
HRavg: 136bpm
Baaaardzo starałem się nie wychodzić poza 66% i nawet się udało, pod koniec zrobiło się troszkę chłodno, za długi ten rozjazd, 30min mniej i w zupełności by wystarczyło.
Mocny trening w takich warunkach to jest to!
Tylko trochę szkoda napędu i klocków zostawionych na obręczy:/
Łańcuch 1 KMC G: 1420km
Dane wyjazdu:
94.00 km
0.00 km teren
03:05 h
30.49 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
CADavg:27.0
HR max:197 ( 93%)
HR avg:159 ( 75%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: 1550 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
Rozkręcanie...
Poniedziałek, 2 lipca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 0
Trochę po garbach, wypadało rozruszać nogi po tygodniowej przerwie.Wciąż czuć kolano, po tętnach od razu widać brak regularnych treningów, nygus mnie dopadł...
Konkretnej jazdy wyszło ~65km @ 32km/h, reszta to rozgrzewki, spacerówka po mieście i rozjazd na koniec.
Dane wyjazdu:
26.00 km
0.00 km teren
00:50 h
31.20 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Corratec CCT Pro