suche info

avatar Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu!




Forum kontaktowe
Wyrocznia #1
Wyrocznia #2

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
free counters
Dane wyjazdu:
112.00 km 0.00 km teren
03:23 h 33.10 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
CADavg:82.0
HR max:205 ( 97%)
HR avg:161 ( 76%)
Podjazdy:640 m
Kalorie: 1750 kcal

Mocno po wzgórzach.

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 0

Jak Boonen!
czas: 0:23:23
dst: 12.50
Vavg: 32,7km/h
HRavg: 162bpm

Przez miasto na "fałszywą zbiórkę" przy DSR, po drodze musiałem coś załatwić na mieście ale przez wiszenie na słuchawce uciekły cenne min i zap....łem w deszczu jak wariat. Na śródmieściu po kostce jak Tom Boonen na tegorocznym Paris Rubaix, koła uciekały na bok regularnie:) Po pierwszych 8km było >34km/h, potem się trochę uspokoiłem, wsiadłem w auto i szybko do Pasikurowic dołączyć do Tomka, Artura i Piotrka.

Trening zasadniczy
czas: 1:55:10
dst: 68.3
Vavg: 35,6km/h
HRavg: 169bpm 80% max.205

Przelot przez miasto potraktowałem jako mocną rozgrzewkę i w Pasikurowicach wystartowałem od razu dość żwawo. Ku mojemu zdziwieniu pulsometr prawie do Skarszyna pokazywał 80bpm - coś nie stykało. Pod Skarszyn pierwsze mocne przepalenie, Artur wychodzi na prowadzenie i leci równo i mocno, na końcówce postanowiłem sprawdzić jak organizm zareaguje na pójście w trupa, puls ostatecznie skoczył do 205bpm ale z oddechem miałem spore problemy, jakiś taki płytki, niepełny...
Pod Piersno podprowadzamy grupkę po zmianach z Arturem, znowu równo i mocno, początek mój ale w drugiej części zostałem objechany, na końcówce odpuściłem już zupełnie i "pyknął" mnie jeszcze Tomek rozkręcając się ponad 45km/h. Na początku wypłaszczenia udało mi się doskoczyć do koła i we dwójkę mijamy Artura, trochę niepotrzebnie bo też zaciągał i trzeba było go zgarnąć.
Do Zawoni luźno celem zebrania ekipy, Piotrek (cukier) pod Piersnem złapał trochę dystansu.
Z Zawoni do Ludgierzowic znowu dyfer, prowadzę na początku potem mocna zmiana i czyjaś poprawka, na którą już mnie brakło:/
Dopiero na zjeździe organizm adaptuje się "wentylacyjnie" i mogę w pełni oddychać.
Czekamy na Piotrka i atakujemy w kierunku Złotowa, tu jedzie mi się już lepiej i wespół z Arturem wciągamy towarzystwo, wszytko do chwili w której Tomek wyskakuje z tyłu, za mocno jak na zmianę, pilnowałem sytuacji i bez problemu doskakuję do koła, we dwójkę wtaczamy się na hopkę. Artur z Piotrkiem mają kilkadziesiąt m które szybko odrabiają.
Potem w komplecie przelatujemy przez strasznie dziurawy odcinek do Lasowic, na krajówce kierunek Trzebnica.
Pada propozycja "bączka" do Trzebnicy, teren jest sprzyjający, nawierzchnia jak stół więc lecimy 45km/h po krótkich zmianach, po kilku km okazuje się że Artur odpadł, wspomniał że zaczyna go odcinać i chwilę wcześniej zatrzymał się w sklepie. Po nawrotce okazuje się, że trzeba jeszcze podregulować rower, chłopaki walczą, a ja kręcę w kółko żeby nie stygnąć.
Po tej przerwie chwila na rozruch i znowu ogień, prędkość sporo spadła bo pod Trzebnicę jest 1-2%, Piotrek zaczyna lekko niedomagać i stara się dotrwać na kole, jedziemy mocno, za mocno o jakieś 3-5bpm.
Przed Trzebnicą Artur jest na zmianie, Tomek raczej nie kwapi się do ataku więc bez większego problemu zdobywam tablicę.

Poprawka Trzeb-Pasi
czas: 0:36:10
dst: 19.45
Vavg: 32,4km/h
HRavg: 166bpm max.198

Przez Trzebnicę luźniutko aby posklejać ekipę i zebrać siły na atak podjazdu na wylocie. Znowu prowadzę przez pierwszą część, Artur wychodzi na zmianę ale po chwili podkręca do oporu i nie udaje mi się załapać, na końcu Tomek też mnie objeżdża.
Znowu łatanie składu, przed Głuchowem wciągam Artura redukując stratę do Tomka, podjazd na wylocie atakujemy razem, znowu prowadzę ale tym razem ze sporymi rezerwami spodziewając się "poprawki". Nikt nie kwapi się do akcji więc sam podkręcam i na wypłaszczeniu jeszcze dokładam zyskując sporą przewagę. Do Skarszyna cały czas skutecznie uciekam, ostatnia zmarszczka pada moim łupem, czekając na resztę robimy sobie jeszcze jeden interwał z Arturem pod Skarszyn i kierunek Pasi.
Pod koniec przyjemna tempówka rozkręciła się do >40km/h, nogi było już mocno czuć.

Rozjazd
czas: 0:29:30
dst: 12.00
Vavg: 24,4km/h
HRavg: 130bpm 62% zakres 60-65%

Na końcu zrobiło się trochę chłodno.

W weekend zdrowo się przypiekłem na słońcu i przez całą drogę czułem cholerny dyskomfort kiedy ciuchy obcierały mi podrażnioną skórę, przynajmniej tak mi się wydawało. W domu okazało się, że zjarałem się na tyle poważnie że podczas intensywnego wysiłku nabawiłem się bąbli oparzeniowych na brzuchu, klatce i ramionach, pękały po drodze dając uczucie kłucia igłą, masakra jakaś, mam nadzieję że do soboty się tego pozbędę...

Wnioski:
- dzisiaj problemy z adaptacją układu oddechowego, potrzebowałem kilkunastu intensywnych km aby się przemóc
- podjazdy robiłem trochę za wysoko tzn 88-89% a przy atakach nawet powyżej 91%, mimo tego nie nabawiłem się zakwasów jak po ostatniej walce na Dlouche Strane, samopoczucie rano również bez zarzutu
- muszę popracować nad dociąganiem podjazdów do samego końca, mam wrażenie że zostałem dzisiaj kilka razy nie przez nogi, a przez głowę
- po kilku dniach przerwy spodziewałem się że będzie dużo gorzej
- musimy wspólnie obgadać konkretne ćwiczenia treningowe, w dużej grupie można się tak wygłupiać ale w 4 osoby akcje zaczepne i odjazdy nie mają większego sensu
- ostatnimi czasy pakuję w siebie sporo złożonych węgli w ciągu dnia i zauważyłem, że na treningach jeżdżę dużo oszczędniej niż kiedyś, zużycie płynów bez zmian - astronomiczne:)


Łańcuch_2 KMC S: 1000km



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa lkazd
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]