suche info
Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu! Forum kontaktowe Wyrocznia #1 Wyrocznia #2Archiwum
- 2014, Kwiecień17 - 10
- 2014, Marzec14 - 17
- 2014, Luty17 - 11
- 2014, Styczeń14 - 14
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik9 - 2
- 2013, Lipiec3 - 4
- 2013, Czerwiec12 - 17
- 2013, Maj14 - 15
- 2013, Kwiecień15 - 7
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty1 - 5
- 2013, Styczeń10 - 5
- 2012, Grudzień4 - 7
- 2012, Listopad13 - 10
- 2012, Październik4 - 12
- 2012, Wrzesień13 - 24
- 2012, Sierpień19 - 29
- 2012, Lipiec15 - 22
- 2012, Czerwiec15 - 25
- 2012, Maj5 - 4
- 2012, Kwiecień14 - 27
- 2012, Marzec18 - 46
- 2012, Luty11 - 23
- 2012, Styczeń1 - 3
- 2011, Grudzień1 - 4
- 2011, Listopad5 - 6
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 11
- 2011, Sierpień18 - 21
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec22 - 15
- 2011, Maj19 - 8
- 2011, Kwiecień16 - 8
- 2011, Marzec12 - 7
Kategorie
Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2011
Dystans całkowity: | 1384.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 49:18 |
Średnia prędkość: | 28.08 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.00 km/h |
Suma podjazdów: | 7598 m |
Maks. tętno maksymalne: | 210 (109 %) |
Maks. tętno średnie: | 162 (84 %) |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 62.92 km i 2h 14m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
22.00 km
0.00 km teren
00:53 h
24.91 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Ostre
Praca
Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2011 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
80.95 km
0.00 km teren
02:38 h
30.74 km/h:
Maks. pr.:56.50 km/h
CADavg:22.0
HR max:206 (107%)
HR avg:146 ( 76%)
Podjazdy:427 m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale R900 2.8
Trzebnickie garby raz jeszcze - HR max 206?
Wtorek, 14 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 1
Zgadaliśmy się z Tomkami (Platonem i Melchiorem), Marcinem (Natus) i Damianem (kiddo0) na przelot po trzebnickich fałdach, Krzysiek miał się zjawić ale w ostatniej chwili coś mu wyskoczyło i wpadł się tylko przywitać:)Bardzo luźnym tempem zaczęliśmy się zbliżać do pierwszych hopek, Melchior oczywiście nie odpuszcza okazji i na pierwszym garbie przed Skarszynem startuje, ja wyskakuje mu zza pleców, rzut okiem na pulsometr a tam 201 WTF???
Lecimy na kolejne podjazdy, z Piersna do Skotnik lecę sam nie oglądając się na resztę, tętno nie chce zejść poniżej 190!
Potem po mocnej walce z Tomkiem (Melchiorem) udaje mi się jeszcze wdrapać jako pierwszy na podjazd w kierunku Ludgierzowic, tam też tętno skacze >200.
Pierwotny plan zakładał zaliczenie płyt w Tarnowcu ale Melchiorowi spieszyło się na obiad i polecieliśmy go odprowadzić do Skotnik gdzie odbił na Boleścin, my w trójkę zrobiliśmy sobie jeszcze pętelkę w stronę Czachowa i dalej do chaty.
W Głuchowie którymś mijaliśmy grupkę kolarzy, z daleka poznałem sylwetkę Grześka z Jersey:), był umówiony ze swoją ekipą o 19:00, wspomniał nawet, że dobrze byłoby się spotkać na wzgórzach, szkoda tylko że kręciliśmy w przeciwnych kierunkach, szybkie pozdrowienie w locie i jedziemy dalej.
Na deser, przed Pasikurowicami Tomek (Platon) rzuca hasło "JEDZIEMY", łapię koło i ogień żeby przypadkiem wstydu przed Krzyśkiem nie było:) Mijamy kościół, a przed nami...Krzysiek z kumplem na rowerach:) Zmąciliśmy im tylko trochę powietrze z lewej:)
Na sam koniec zagadaliśmy się z Tomkiem przed osiedlowym sklepem i przypadkiem poznaliśmy kolejnego "kolegę po pasji". Okazało się, że Piotrek kręci z jakimiś weteranami w okolicach Jelcza, zaproszenie na wspólne wypady poszło miejmy nadzieję, że kiedyś skorzysta.
W kwestii tętna mała zagwostka, średnie wyszło 146 i tu jest ok, natomiast max pokazał 206! i to mnie trochę zastanawia...
Dane wyjazdu:
36.00 km
0.00 km teren
01:40 h
21.60 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
CADavg:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Ostre
Święto Wrocławskiego Rowerzysty
Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 0
Co tu pisać, kto był ten wie, masa masa i jeszcze raz masa, leniwa niezwykle:)Kto myślał że w godzinach południowych w niedziele przemknie autem przez centrum srogo się pomylił:)
Dane wyjazdu:
188.80 km
0.00 km teren
07:06 h
26.59 km/h:
Maks. pr.:69.00 km/h
CADavg:22.0
HR max:190 ( 99%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2263 m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale R900 2.8
Korona Gór Sowich - tym razem zwycięsko!
Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 3
Kto: Tomek, Artur, Krzysiek i jaGdzie: Ponowny atak na 5 przełęczy w Górach Sowich
Plany ponownego ataku korony Gór Sowich przewijały się już podczas wyjazdu w ostatnią sobotę. Poprzednim razem (LINK)niestety się nie udało, a ja dodatkowo zaliczyłem zgon w Dzierżoniowie, wypadało wziąć odwet!
Od tamtego czasu, czyli niecałego miesiąca nakręciłem troszkę km w poziomie i pionie, wyciągnąłem kilka wniosków i z bojowym nastawieniem czekałem na sobotę.
W pt wieczorem standard czyli nie wiadomo z kim, jaką trasą itd...nie zważając na to zabrałem się za przygotowania, wciągnąłem masę ryżu licząc, że trochę węglowodanów zostanie na jutro, porobiłem sobie "kanapeczki" (a`la Artur) z domową marmoladą, miodem i nutellą, zaopatrzyłem się w żel na wszelki wypadek, banany i batony, skołowałem drugi koszyk na bidon, a w same bidony zatankowałem mieszankę wody/miodu/cytryny. Od kumpla udało mi się nawet pożyczyć pulsometr.
Jedyną siłą która mogłaby zdecydować o kolejnej porażce była grawitacja na podjazdach, jak się okazało nie dała rady:)
Na zbiórkę polecieliśmy z Tomkiem (mieszkamy obok siebie), Artur zaliczył mały poślizg czasowy i ruszyliśmy. Zgodnie z planem do Dzierżoniowa bardzo spokojnie, tempo oscylowało w granicach 30-35km/h z przewagą dolnych zakresów, nie chcieliśmy się ujechać jak ostatnio.
W tle Sobótka
Trzeci raz w życiu byłem na przełęczy Tąpadła, pierwszym razem chciałem płuca wypluć, drugi też dał mi się mocno we znaki, a teraz byłem zdziwiony że się tak szybko skończyła:) Wspinaczkę jako pierwsi zakończyli Artur i Krzysiek na MTB:) Dalsza droga do Dzierżoniowa również bez ekscesów, tempo oszczędne.
Hopka przed Jersey (Grzesiek where were You??)
Krzysiek na "wszędołazie z rur kanalizacyjnych":)
zdaje się, że to wciąż przed Jersey
Początek przełęczy walimskiej, ostatnio jechałem tu z prędkościami rzędu 10-12km/h i strasznie się umordowałem na 39x23. Tym razem przez większość czasu ciągnąłem na 39x24 16km/h, jechało się zupełnie inaczej niż ostatnio, przewyższenia pokonane przez ten czas robią swoje. Artur i Krzysiek oczywiście wystrzelili jako pierwsi ale po chwili zobaczyłem, że Krzysiek został a ja zmniejszam do niego dystans, to dawało mi dodatkowego kopa, ostatecznie wdrapaliśmy się na szczyt razem. Tomek podjazd pokonał z jakimś gościem na MTB i mimo, że się raczej oszczędzał (inaczej to ja byłbym ostatni) wymęczył towarzysza:).
Walimska prawie na wykończeniu
widok z polany na przełęczy
Zjazd z walimskiej i azymut na przełęcz Sokolec, Artur na kostce z walimskiej trochę został więc korzystając z okazji stanęliśmy na skrócie przed Rzeczką.
Podjazd pod końcówkę Sokolca to dla mnie wciąż mordęga, chłopaki mówią, że ostatnie 100m to jakieś 10-12%, ale wg TEGO profilu końcówka to 18%! dla mnie wciąż dużo. Zjazd i bez stopu lecimy dalej na Jugowską, nawierzchnia koszmarna, dziura na dziurze...
wjazd na jugowską i panorama na południe
jugowska za 50m:)
Zjazd z jugowskiej ponownie nie zawodzi:) Sucho, ruch znikomy, dobra nawierzchnia na to właśnie dzisiaj czekałem, tym bardziej, że chciałem zobaczyć jak będzie się zachowywać Vittoria Corsa Evo Cx na przodzie, zakręty na sporym wyłożeniu i żadnych problemów:)
Po zjeździe, troszkę płaskiego między Pieszycami a Bielawą, w której mijamy piękny kościół (wieża widoczna z bardzo daleka) i zaczyna się woliborska, nowinka dla nas wszystkich.
przelot między Pieszycami a Bielawą
wieża kościelna w Bielawie na wszystkich zrobiła wrażenie
zaczynamy macać woliborską
Przełęcz woliborska daje mi się trochę we znaki, bardziej z uwagi na długość (12km z Bielawy) niż nachylenie, w końcu jugowska ściągnęła nas na sam dół.
Artur i Tomek zamierzali w tym miejscu lecieć gdzieś dalej na południe (Radków?) ale kalkulacje z zegarkiem i rozkładem kolejowym przekonały ich aby wracać na Kamieniec Ząbkowicki.
Po woliborskiej odbicie na Srebrną Górę, perspektywa ostatniej wspinaczki tego dnia pomagała bo powoli zaczynałem odczuwać skutki przewyższeń.
dolina przed Srebrnną Górą, super widoki:)
Przed szczytem cyklista ciągnący na Wałbrzych zrobił nam pamiątkowe zdjęcie w komplecie.
Artur straszył nas beznadziejną nawierzchnią na zjeździe z przełęczy do Srebrnej Góry ale jak się okazało nie było tak źle, było nawet nieźle co widać na zdjęciach:)
"głupawka" w Srebrnej Górze ku uciesze tubylców i towarzyszy:)
Srebrna Góra, pięknie odrestaurowana główna ulica
Po wszystkim spokojny przejazd do Kamieńca, na miejscu, mając sporo czasu do pociągu skosztowaliśmy z Tomkiem gulaszu i zimnego browarka, mniam:) Chwila postoju na samym dworcu i 1,5h rytmicznego stukotu do Wrocławia, jakże to było odległe od tego czym uraczył nas szynobus Deuche Bahn tydzień temu...ehh PKP
Kategoria Góry Sowie
Dane wyjazdu:
76.27 km
0.00 km teren
02:41 h
28.42 km/h:
Maks. pr.:53.50 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:370 m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale R900 2.8
Trzebnickie interwały z Melchiorem
Czwartek, 9 czerwca 2011 · dodano: 09.06.2011 | Komentarze 0
Tym razem odzew nastąpił:)Umówiliśmy się z Tomkiem (Melchiorem) przy cmentarzu w Pasikurowicach. Mając jeszcze chwilę do godziny "ZERO" podjechałem do sklepu na drugim końcu i zobaczyłem jak Krzysiek z kimś startuje na trening (górki mieli cisnąć czy jakoś), chciałem ich złapać i się przynajmniej przywitać ale byli kapkie za daleko:/
Po spotkaniu z Tomkiem standard, czyli dolna pętelka szerszenia z kopytem na podjazdach. Wiatr nie dawał żyć przez większość dystansu, taki urok tych pagórków, kierunek z prognoz nigdy się nie zgadza za to można być pewnym, że będzie "w twarz":)
W drodze powrotnej skorzystaliśmy z obwodnicy (Ramiszów-Krzyżanowice), rozjazd w Polanowicach i typowa ścieżka do chaty w tempie rozluźniającym.
Dane wyjazdu:
26.00 km
0.00 km teren
01:02 h
25.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Ostre
Praca - miasto
Środa, 8 czerwca 2011 · dodano: 08.06.2011 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
87.00 km
0.00 km teren
02:52 h
30.35 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale R900 2.8
Solo
Wtorek, 7 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 2
Kto: Ja:)Gdzie: Psiak-Trzebnica-Oborniki-Uraz-Pęgów-Psiak
Bez odzewu ze strony znajomych ruszyłem w długą sam, w sumie może dobrze bo słuchałem tylko swojego marudzenia:)
Tempo leniwe, każdy atak na hopkę przypominał, że nogi potrzebują jeszcze trochę luzu po sobocie.
Bez specjalnego zacięcia postanowiłem zrobić objazd kątów których jeszcze nie poznałem, min wdrapałem się na Kocią Górkę (tak tak szosą po szutrach) z którą nie miałem jeszcze przyjemności.
Z Trzebnicy zamiast lecieć bezpośrednio drogą 340 na Oborniki odbiłem na Marcinowo, Przecławice, bardzo fajna wiejska dróżka z masą hopek i kilkoma krętymi zakrętami. Szosa wąska i trochę spękana ale ruchu kompletnie brak i można spokojnie znaleźć równą ścieżkę środkiem. Asfaltowe kartoflisko tylko na 100m w bardzo fajnym zarośniętym jarze z którego momentalnie wylatuje się w otwartą przestrzeń:)
Generalnie chciałem polecieć troszkę dalej i zahaczyć o Brzeg ale...innym razem
zjazd do Rzeptowic albo Przecławic, na zdjęciu nawierzchnia nie wygląda najlepiej ale w rzeczywistości jest zupełnie przejezdnie (środkiem:)
wspomniany zarośnięty jar za Przecławicami, tu przez chwilkę asfalt jest ... przyjmijmy, że go tam nie ma:)
wylot z Rościsławic na Uraz, z górki i masło:)
Dane wyjazdu:
15.20 km
0.00 km teren
00:33 h
27.64 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Ostre
Robota
Wtorek, 7 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
50.32 km
0.00 km teren
01:37 h
31.13 km/h:
Maks. pr.:53.50 km/h
CADavg:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale R900 2.8
Rozjazd po ostatnim i zakup opon
Poniedziałek, 6 czerwca 2011 · dodano: 06.06.2011 | Komentarze 0
Wiem, że wczoraj przydałoby się delikatnie pokręcić ale finał sobotniego wypadu wymagał dłuższej regeneracji.Dzisiaj zaplanowałem sobie luźniutką rundkę na Leśnicę po oponki (moja ulubiona Ultremo na przodzie trzyma się dzielnie ale co raz częściej wzbudza we mnie wątpliwości, zwłaszcza na zjazdach, a Conti Grand Prix 3000 na tyle nie lubię i już:)
Na zewnątrz jakoś tak pochmurnie i wietrznie jakby burza nadchodziła, pomyślałem że przy 25st deszczyk to nic strasznego i kręcę. Początek luźno ale po paru km tempo robi się odpowiednie, na Kromera mimowolnie łapię autobus i dokręcam do 53,5km/h:) do samej Leśnicy jest raczej z wiatrem więc 35km/h nie schodzi. Na miejscu byznes i powrót już pod wiatr, tempo się trochę uspokoiło i tak do samej chałupy.
Ustrzeliłem: 2x Pro 3 Race, Conti Ultra Sport i kompletnego rodzynka Vittoria Open Corsa Evo CX, wszystko za...30zł:)
Dane wyjazdu:
222.73 km
0.00 km teren
07:47 h
28.62 km/h:
Maks. pr.:71.00 km/h
CADavg:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2162 m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale R900 2.8
Wrocław-Szklarska-Harrachov-Frydlant-Zgorzelec
Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 4
Skład:Tomek, Adam, Artur, Mateusz, Tomek (Melchior) i ja.Tytułem wstępu.
Na początku tygodnia planowaliśmy powtórkę wypadu w Góry Sowie i ponowny atak na 5 przełęczy (ostatnio skończyło się na 3), śledząc wpisy na Forum można było dojść do wniosku, że każdy pojedzie w swoją stronę. Na szczęście chłopakom udało się dojść do porozumienia i w piątek(!) późnym wieczorem zadzwonił do mnie Artur z propozycją wypadu na Jelenią-Szklarską-Frydlant-Zgorzelec. Znając swoje możliwości od początku planowałem jechać do Jakuszyc i wrócić na PKP do Jeleniej, rzut okiem na ślad i widać, że plan nie wypalił:) Rano ogarnąłem sprzęt i niezbędne graty, wciągnąłem makaronik z serem i cukrem (wg zaleceń Artura:), niestety dopadła mnie jakaś opieszałość w tym wszystkim i spóźniłem się 10min na zbiórkę o 7:30(sorry chłopaki).
JAZDA!
NO I POSZŁO! Lekki wiaterek w plecy, poranek więc słońce nie dokuczało, małe natężenie, piękne widoki i tak do Łysej Góry, jechało się tak lekko, że chłopakom na pulsometrach pokazywało chyba spoczynkowe:). Na początku trafiliśmy na remont i liznęliśmy „kolejowego przełaju”.
Mati i Artur
SSB - Standardowy Szyk Bojowy:)
To jeszcze po północnej stronie autostrady, większość drogi do Jeleniej wyglądała właśnie tak.
Nieplanowany postój czyli akcja pod roboczym tytułem "kup sobie 2-gi bidon"
Na podjeździe pod Łysą Górę jak zwykle wszystko się porwało, Tomek (Melchior) z Arturem wystrzelili do przodu i zameldowali się na szczycie jako pierwsi, ja wspiąłem się zaraz za nimi (byłem przekonany, że podjazdy zakończę w Jakuszycach i mogłem sobie trochę pofolgować).
Po drodze na szczyt mijaliśmy po kolei starszego „kolegę po pasji” z którym na końcu zrobiłem sobie zdjęcie. Podczas rozmowy wyszło, że jedzie dokładnie w tym samym kierunku co my w konsekwencji do granicy czeskiej mijaliśmy się jeszcze kilka razy.
Żeby nie było, ja naprawdę zrobiłem tą traskę:) Tu zdjęcie z weteranem na szczycie Łysej Góry
Zbiorcze fotki na Łysej Górze, od lewej Tomek (Platon), Artur, Tomek (Melchior), Mateusz, ja i Adam
Widoki na Łysej Górze od Tomka
Zjazd do Jeleniej, tranzytem przez miasto i dalej w kierunku Jakuszyc. Po dłuższej chwili zaczynamy podjazd pod Szklarską (6km, średnio 3.95%), Tomek (Melchior) jak zwykle wystrzelił jako pierwszy, zaraz za nim Artur i ja, po kilku km Tomek (Platon) zaczął się dość sprawnie zbliżać, najpierw łyknął Mateusza, potem mnie i Artura, byłem lekko zdziwiony bo na starcie podjazdu deklarował, że będzie się tu oszczędzał Po drodze podziwiałem pięknie zlokalizowaną drogę i przypominałem sobie jak kiedyś wracając autem ze Szklarskiej, obiecałem sobie, że machnę tu zjazd na rowerku (min. dlatego początkowy plan przewidywał powrót do Jeleniej). W Szklarskiej zatrzymaliśmy się na chwilę, chłopaki zabawili tam trochę dłużej a ja i Adam pojechaliśmy chwilkę wcześniej (ja z uwagi na to że jestem „świetnym góralem” a Adam zwyczajnie wciągał jakieś 5-6kg sprzętu więcej).
Zjazd z Łysej Góry również od Tomka
Tak wyglądały zjazdy:)
Na szczycie łobuzy nakręcili mnie żebym nie wracał do Jeleniej tylko leciał dalej i odbił na Zgorzelec trochę wcześniej (omijając Bogatynię i Zittau), cytuję „do Jeleniej masz 30 a do Zgorzelca raptem 50km”, faktycznie do Zgorzelca z Jakuszyc jest 75km poza tym po drodze trzeba się wspiąć kilkaset metrów w pionie!
Tomek cieszy się jakby dostał wizę do Stanów, dopiero po chwili wytłumaczyliśmy mu, że to przejście graniczne Czechy/Polska w Jakuszycach:)
Właśnie na tym ostatnim podjeździe zaczęły się problemy podobne do tych które „uwaliły” mnie przy ataku na Góry Sowie w połowie maja, fachowo zwie się to hipoglikemią czyli niedoborem cukru:/ w siodełku należy to czytać "zostało Ci 20km życia"
Tomek (Melchior) i poniżej ja chyba w okolicach Korenov, w każdym razie było to najwyżej położone miejsce na trasie
Mniej więcej od tego miejsca zaczął się mój fizyczno/psychiczny zjazd.
Ciągnąc dalej do miasteczka Frytlland mijamy pięknie położone jezioro Vodni Nadrz Sous (Adam powinien podrzucić fotkę na tle jeziora). Widoki warte męki:)
I wspomniane jezioro
Czeskie zjazdy 65+ juuuuuuppppiiiiiiiiiii To gdzieś tu wykręciłem 71km/h, bardzo kręta trasa z mokrym asfaltem, prawie każdy uślizgiwał tył na dohamowaniach, Tomek (Melchior) poleciał podobno nawet przodem!, wyjścia z zakrętów na przeciwny pas też nie były rzadkością. Na dole zameldowałem się pierwszy - trzeba mieć coś z życia:) ps. zdjęcie robione przy ok 55km/h
I jeszcze kilka fotek w Czechach zapożyczonych od Artura albo Tomka
Rozstanie
We Frytllandzie Tomek (Platon) Artur i Mateusz odbijają w kierunku Zittau (z uwagi na burzę w Bogatyni odbijają bezpośrednio na Zgorzelec), natomiast ja Tomek i Adam lecimy do Zgorzelca od razu.
Śmierć kliniczna
Na liczniku ~202km, 1:20h i 28km do pociągu, czytając to myślicie, że można to łyknąć na jubilacie:) Pewnie, że można tylko ja ciągnąłem na oparach od jakichś 20km, przez następne km wlokłem się na wpół przytomny, Tomek co chwile próbował mnie motywować, prowadzić na kole itd. bez rezultatu, nie miałem czym jechać. Ostatecznie Tomek poleciał na pociąg (koncert kumpla we Wro), a Adam toczył się ze mną w tempie wózka sklepowego, ~13km przed Zgorzelcem, mając w nogach dokładnie 217,94km powiedziałem, że muszę stanąć na poboczu na „minutkę”, położyłem się na trawie i nie wstałem przez jakieś 20min…, dobrze, że Adaś nie robił zdjęć.
Poniżej odcinek do Zgorzelca, Adam złapał mnie w trakcie zakładania koszulki z rękawem
Autostopowicze
przez chwilę było o tym co się działo ale...
vel.Adam wierszokleta
<em>"...Na ostatnich kilometrach wiele przygód nas spotkało,
Z tych do celu metrów, opowiadań będzie niemało.
Ze względu na ich obszerność i niesamowitość,
Będę miał nad czytelnikiem litość,
Opowiem je chętnie ale przy dobrym piwie,
Bo jak sobie o nich myślę to sam się dziwie,
Że to jest możliwe i mnie to spotkało,
takie to niesamowite zdarzenie miejsce miało..."</em>
"Regeneracja" przy dworcu PKP w Zgorzelcu
PKP łączy ludzi
Ja dogorywałem na trawniku przy dworcu, nagle Adam dostrzegł "naszych", jak wcześniej wspomniałem skład na Zittau odbił z powodu pogody wcześniej i pojawili się na dworcu czekając na ten sam pociąg. Jakby tego było mało, po jakimś czasie w szynobusie dosiada się do nas jak gdyby nigdy nic Tomek (Melchior), który odbił wcześniej spiesząc się na koncert, okazało się, że przesiadka uciekła mu w szczerym polu o dosłownie 1min i 1,5h sterczał na ławce. Wyjechaliśmy w komplecie i tak też wróciliśmy:)
Z dworca we Wrocławiu polecieliśmy razem z Platonem na Grunwald, Tomek poleciał na chatę, a ja na browarnego grila na tekach:)
Podziękowania dla
Wszystkich za świetne towarzystwo!
Tomka (Platona) za banana:)
Mateusza za 15 "korun cieskich" na herbatę - jestem Ci dłużny chłopaku:)
Artura za "kanapeczkę"
i przede wszystkim dla Adama za wodę jeszcze w PL, łyk napoju podczas gehenny do Zgorzelca (miał może na dwa pociągnięcia) i przede wszystkim za to, że nie zostawił mnie w stanie agonalnym na poboczu - stary jesteś WIELKI!
a właśnie, chcielibyśmy (wspólnie z Adamem) podziękować szalonej "liderce Tercetu" za to, że stała się naszą bohaterką:) pozdrawiamy serdecznie!!!
Kategoria >200km