suche info
Czasem bez ładu i składu ale zawsze do przodu! Forum kontaktowe Wyrocznia #1 Wyrocznia #2Archiwum
- 2014, Kwiecień17 - 10
- 2014, Marzec14 - 17
- 2014, Luty17 - 11
- 2014, Styczeń14 - 14
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik9 - 2
- 2013, Lipiec3 - 4
- 2013, Czerwiec12 - 17
- 2013, Maj14 - 15
- 2013, Kwiecień15 - 7
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty1 - 5
- 2013, Styczeń10 - 5
- 2012, Grudzień4 - 7
- 2012, Listopad13 - 10
- 2012, Październik4 - 12
- 2012, Wrzesień13 - 24
- 2012, Sierpień19 - 29
- 2012, Lipiec15 - 22
- 2012, Czerwiec15 - 25
- 2012, Maj5 - 4
- 2012, Kwiecień14 - 27
- 2012, Marzec18 - 46
- 2012, Luty11 - 23
- 2012, Styczeń1 - 3
- 2011, Grudzień1 - 4
- 2011, Listopad5 - 6
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 11
- 2011, Sierpień18 - 21
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec22 - 15
- 2011, Maj19 - 8
- 2011, Kwiecień16 - 8
- 2011, Marzec12 - 7
Kategorie
Dane wyjazdu:
46.50 km
0.00 km teren
01:10 h
39.86 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
CADavg:95.0
HR max:201 ( 95%)
HR avg:186 ( 88%)
Podjazdy: m
Kalorie: 750 kcal
Rower:Corratec CCT Pro
XIV Czasówka Parami w Zawoni
Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 03.09.2012 | Komentarze 4
Czasówka w Zawoni kusiła mnie już w zeszłym roku ale przegląd wyników startujących w poprzednich edycjach, w konfrontacji z własnymi możliwościami skutecznie ostudził mój zapał. W tym roku miało być inaczej.Do „tańca” na IX Dorzynkowym Wyścigu Parami na Czas w Zawoni zaprosił mnie Artur. Od kilku tygodni wspólne treningi potwierdzały, że obydwaj jeździmy na wysokim jak na nas poziomie, drużynowa czasówka Amber Road oraz ostatni trening na trasie czasówki w Zawoni utwierdził mnie w przekonaniu, że nasze możliwości są bardzo zbliżone i wespół jesteśmy w stanie wykręcić bardzo dobry czas.
Przez drobne niuanse logistyczne potwierdziłem swój udział dopiero w czwartek wieczorem, na szczęście miejsce wciąż było wolne:)
Na miejscu oprócz mnie i Artura był Krzysiek i Tomek, ich obecność podczas przedstartowej nerwówki pomagała rozładować napięcie;)
Starty pierwszych grup (podobno od najmłodszych do najstarszych) zaplanowano na 14:00, na 30min przed postanowiliśmy się trochę porozgrzewać i nastawić bojowo. Niestety oficjalna lista startowa przesunęła nasz „odlot” na 15:33 i po ~1h czekania musieliśmy się „budzić” na nowo. Rozkręcanie trochę przeciągnęliśmy i na start wpadliśmy w ostatniej chwili, w międzyczasie Krzysiek z ręką w temblaku grzał nam naprzeciw żeby nas pogonić na pulpit startowy:)
Po środowym treningu i zgrubnych ustaleniach przed startem mieliśmy ustalone miejsca w których dajemy zmiany, ewentualne dopasowania w zależności od dyspozycji lub tego jak ostro polecimy na 1 kółku.
Kolega z niedotlenienia niewiele pamięta i napisał raczej zdawkową relację więc ja w kontrze walnę sprawozdanie z każdego km ;)
Koło #1
Start i pod pierwszą zmarszczkę do Ludgierzowic wciąga nas Artur, tempo idzie mocne ale siedzę cicho na kole wiedząc że pierwsze km trzeba przetrwać - lżej nie będzie, na tym odcinku obserwacja prędkości nie ma sensu, po chwili stwierdzam że tętno też zbyt wiele mi nie powie (stanowczo za wysoko) i staram się utrzymać równy rytm. Przejmuję prowadzenie pod drugą zmarszczkę, staram się jechać miękko ale mocno bez odpuszczania, wypłaszczenie i intensywność bez zmian – nogi mówią, że idziemy za mocno ale kto by ich słuchał:)
Po zjeździe skrzyżowanie i odbijamy na Złotów, Artur wchodzi na zmianę i przez chwilę walczę żeby złapać koło, przez ukształtowanie terenu tempo chwilowo rośnie, potem zmarszczka i „fałszywe wypłaszczenie” które pnie się min w górę – od startu do tego momentu walczę żeby zejść na kole 55km/h potem teren delikatnie łagodnieje ale wciąż można trzymać ~50km/h @105rpm, czuję że organizm reaguje jak należy i wpadam w ten najwłaściwszy rytm.
Wjeżdżamy na „nowy asfalt” i Artur wychodzi na szpicę, jest masło więc idzie zdrowy dyfer, na równym na kole odpoczywa się dużo szybciej, nabieram pewności że narzucona intensywność nas nie złamie.
Między Złotowem a Czeszowem jest trochę odkrytego, pierwsze kilkaset metrów wciąż prowadzi Artur, z uwagi na lekko opadający profil tempo jest dość szybkie ~48km/h. Po zmianie początkowo idzie to samo ale potem się wypłasza i robi się co raz trudniej, wiatr bardziej dokucza w efekcie ~42km/h. W Czeszowie znowu zmiana i wpadamy na maślany asfalt w kierunku Zawoni ubarwiony kilkoma zmarszczkami i na całości z leciutko wznoszącym profilem. Gdzieś w połowie mijamy Tomka, który wyjechał nam naprzeciw zrobić jakieś zdjęcie, zaraz po tym wyprzedzamy Adama Dobosza z kolegą z Harfy i jeszcze jednym (WTF?) startowali 4 min przed nami. Wychodząc na zmianę zwracam kompanowi uwagę żeby trzymał linię (trochę go nosiło), w odpowiedzi usłyszałem $#%@! (w tłumaczeniu, „nieważne jedź!”).Idziemy bardzo mocno, ale za Czeszowem można złapać oddech bo jest w miarę płasko i jedziemy w lesie, ostatnie 3km kółka dość wymagające tak na kole jak na szpicy. Wciągam nas na ostatnią zmarszczkę, w dół i przez metę, czas na powtórkę.
Koło #2
Od Artura słyszę że za mocno było ale z tym już nic nie zrobimy, wychodzi na zmianę i zaczyna orkę pod Ludgierzowice, od razu widzę że pierwsza pętla zdrowo go zakwasiła, tempo ~3km/h wolniej niż poprzednio ale nic nie mówię, zmiany mamy poukładane i każdy musi swoje wycierpieć. Druga zmarszczka moja i też czuję że nogi zrobiły się sporo cięższe mimo tego zaginam ile sił chociaż osiągi nie powalają.
Za Ludgierzowicami schodzę na koło i powtórka, nie pamiętam już dokładnie jak to się układało ale był to najtrudniejszy fragment. Po szybkim zjeździe (na którym mijamy nieprzygotowanego Tomka z aparatem;P) kolejna zmarszczka, nogi palą żywym ogniem, nawierzchnia cholernie nierówna wybijała z rytmu, Artur skraca trochę moją zmianę bo zwyczajnie nie byłem w stanie wykrzesać z siebie nic więcej, z ledwością łapię koło (było pod górkę) i staram się ustabilizować, to chyba tutaj
zrobiło mi się ciemno przed oczami ale o odpuszczaniu nie było mowy, tętno miałem w dupie wolałem nie patrzeć.
Przed Złotowem jest już dobrze i staram się maksymalnie rozluźnić/rozkręcić nogi, Artur znowu sprawnie przeprowadza nas przez krętą (tak tak ) wioskę i kawałek za nią wychodzę na prowadzenie. Ten kawałek ponownie wynorał mnie do żywego, w Czeszowie kolejna roszada ostatni odcinek do mety. Początkowo każdy po 1 dłuższej zmianie, potem zgodnie z ustaleniami ostatnie, pagórkowate 3km robimy na krótkich zmianach schodząc przed końcówkami podjazdów tak aby drugi mógł podkręcić (niby bez sensu i mało kolektywnie ale działa). Ostatnią zmarszczkę ciągnie Artur, rozkręcam nas na zjeździe ile sił i kolejna zmiana do mety. Zostawiliśmy na tym kawałeczku sporo zdrowia ale warto było, wpadamy na kreskę – wreszcie koniec tych katuszy...
Każdą zmianę starałem się dawać absolutnie do oporu od początku do końca, puls jak puls raz wyżej raz niżej ale nie pamiętam żebym robił zmianę poniżej 188bpm (90%) w pikach do 196bpm, a chyba na końcówce dokręciłem do 201bpm. Powyżej 87% spędziłem ~53min, moja najmocniejsza godzina w tym sezonie. Drugie kółko bolało, naprawdę bolało ale w końcu to czasówka i choćby skały srały musisz przetrzymać:)
Nie wiem czy byłbym w stanie wykręcić podobny czas z kimś innym. Na początku wspomniałem, że ostatnio jeździmy z Arturem dość równo (tzn on trochę mocniej, ale tylko trochę:)) i wydaje mi się że głównie dzięki temu wykręciliśmy taki czas, na każdej zmianie mogliśmy iść absolutnie do oporu bez obawy o to że ktoś odpadnie, poza tym obydwaj możemy trzymać podobną intensywność przez potrzebny czas, zacytuję Mateusza Mroza po Amber Road:
"...trzeba znaleźć wspólny rytm i wszyscy zawodnicy muszą być równi, myśmy po prostu byli równi:)
..."
Oficjalny WYNIK: 1:09:24 na dystansie 46.4km -> ~40.1km/h
Pętla #1 0:34:24;
Petla #2 0:35:00
Dało nam to 3mce w kat 18-35 i 6/33 w open!
Masakra, tydzień temu celowałem w złamanie 1:13:00 (może trochę zbyt zachowawczo), po środowym treningu nie mogłem uwierzyć w rezultat (1:09:54 ale bez ~200-300m), a dzisiaj przy trudniejszych (bardziej wietrznych) warunkach udało nam się urwać z tego dodatkowe 30sec, zacytuję klasyka (P.A) „WYGRALIŚMY !!!” :)
Podczas dekoracji było sporo zamieszania i 2x stawaliśmy na 2(!) miejscu podium, po zawodach poczekaliśmy aby wszystko wyjaśnić i nie ciągnąć za sobą jakiegoś smrodu. Pierwsze miejsce w kategorii 18-35 zajęli chłopaki z Bolmet Trek, a drugie Mateusz Kryk z kolegą (nieźle wyśrubowali czas). Patrzę na wyniki i nie wszystkie błędne pomiary czasu zostały poprawione ale nas to nie dotyczy więc przemilczę.
Dzięki Tomkowi i Krzyśkowi za obecność na trasie, jak to mówią „w kupie raźniej”:)
ZDJĘCIA AUTORSTWA TOMKA, JAK UDA SIĘ WYŁOWIĆ TO DOŁOŻĘ, KLIKNIJ PO WIĘCEJ:)
Więcej zdjęć w galerii WGK
.
.
.
Kategoria Starty 2012
Komentarze
merxin | 05:51 wtorek, 4 września 2012 | linkuj
To prawda, bez podobnego poziomu zawodników, przynajmniej jeden będzie niezadowolony z wyniku i jazdy :) udało się Wam super przygotować, brawo!
focus74 | 21:00 poniedziałek, 3 września 2012 | linkuj
No ,no gratulacje .z Arturem gdzieś tam się mineliśmy ,ale na kibicowanie nie starczyŁo mi czasu .
marathonrider | 18:48 poniedziałek, 3 września 2012 | linkuj
Drugi podjazd pod Ludgierzowice pamiętam. Tam przez chwilę dopływał tlen do mózgu :P. Jakbym podzielił go na 3 fragmenty to najpierw było do 2 km/h wolniej, później zapiekło i 2-3km/h, ale dzięki temu ostatni najbardziej wyniszczający psychicznie fragment (poprawka po wypłaszczeniu) poszła już tak samo szybko jak na pierwszym kole. Pamiętałem, że na treningu poszedłem pierwszy jak na 1 kole drugi zgasłem trzeci mnie wciągałeś.
Nie powiem kto na drugiej części podjazdu się opierdzielał. To był jedyny podjazd na którym mogłem się wyprostować i pooglądać przez moment widoki (przy 91-92% ^^).
Komentuj
Nie powiem kto na drugiej części podjazdu się opierdzielał. To był jedyny podjazd na którym mogłem się wyprostować i pooglądać przez moment widoki (przy 91-92% ^^).